Wysiadłam z auta. Wjechaliśmy w jakąś uliczkę, nie powiedziałabym że tu jest studio.
-Chodź.
Aiden wziął mnie za rękę i weszliśmy do środka. Było tu ładnie czysto i przyjemnie.
-Siema, co dziś dziaramy?
-Cześć, dzisiaj ją.
Wyszłam zza jego pleców. Już zdążyłam zauważyć że lubi robić sceny i ja mam tak samo.
-hej.
-Cześć, z kąd wytrzasnąłeś taką panienkę. Nie wygląda na pełnioletnią. Nie wiedziałem że lubisz młodsze.
Trochę dziwne.
-Ta ja też tego nie wiedziałem dopóki nie zjawiła się ona.
-Dobra możesz tu sobie usiąść.
Mężczyzna wskazał na stół do tatuowania. Wykonałam jego polecenie.
-Wzór standardowy?
-Nie, wytatuuj jej imię a pod nim mniejsze moje.
On wie jak mam na imię?
-A jak ma na imię.
No właśnie.
-Jestem Aria.
-Piękne imię, pasuje do Aidena.
Spojrzałam na wspomnianego chłopaka. Zawsze chciałam mieć tatuaż ale w takim miejscu może boleć.
-Ide po colę.
Aiden zostawił nas tu wychodząc na zaplecze.
-Czy Aiden często przyprowadza tu swoje dziewczyny.
-Nigdy żadnej nie widziałem. Gotowa?
Zawsze.
-Tak.
Włączyl maszynkę i zaczą. Początkowo poczułam ból ale zaraz przyszedł Aiden i złapal mnie za rękę. Nawet nie wiedział ile to dało mi wsparcia.
-Gotowe.
-Dobra jeszcze pod moim daj jej.
Męszczyzna gwizdną i teraz chwycił usta chłopaka. Zrobił jak kazał. Gdy skończył Aiden pomasowal sobie brodę. Podeszłam do lustra i chwyciałam pociągając w dół swoje usta.
-Śliczne.
-Pokaż się.
Odwróciłam się z uśmiechem a męszczyzna niespodziewanie zrobił mi zdjęcie. Był na nim uwieczniony tatuaż i dziwny uśmiech.
-Kogo następnego przyprowadzisz? Syna?
-Jej brata. Jak mu zaufam.
Co? Mojego brata? On chyba zemdleje znowu jak się dowie.
-Ulala, czyli następny będzie syn.
Aiden podał mu jakąś tam kwotę kasy, złapał mnie za rękę i wyszliśmy.
Wkurzył się?
Weszliśmy do auta.
-Ile chciałabyś mnieć ze mną dzieci?
Zapytał wpatrując się gdzieś w dal. Chyba ten koleś dał mu do myślenia.
Ile ja chcę mieć z nim dzieci?
-A ile ty byś chciał?
-Ty nosisz w brzuchu więc twoja decyzja.
Zawsze marzyła mi się duża rodzina. Siedem?
-Myslałam że tak od pięciu do siedmiu.
Spojrzał na mnie wielkimi oczami. Zrobiłam pytający wyraz twarzy. Uśmiechnął się słodko.
-Wspaniale. Siedem, dasz radę?
-Z tobą zawsze.
Co nam siedzi w głowach że chcemy mieć siudemkę dzieci?
Chyba już pieluchy.
Może jeszcze się nam odwidzi.
-Czemu chcesz zrobić taki tatuaż mojemu bratu?
-Jeśli będziemy rodziną to myśle że powinien taki mieć.
To ma sens.
-Ucieszy się napewno.
Odpalił silnik i ruszył.
-Gdzie teraz jedziemy?
Bez sensu zadałam to pytanie i tak pojechałabym wszędzie z nim.
-Do domu?
Znam jego definicje domu. Dla mnie jego dom jest jak mój, mogę tam być kim chce i nie muszą się martwić że ktoś mnie ocenia, bo nikt tego nie robi.
-Do domu.
Uśmiechnął się słodko.
-Mamy coś dla ciebie.
Spojrzałam na niego zaciekawiona tematem.
-Co?
Skręcił w lewo i wjeżdzaliśmy w las. Wyciągnął w moją stronę rękę, gdy zobaczyłam co w niej jest aż prychnęłam.
-Chce żebys zawsze miała czym się obronić, noś go zawsze i wszędzie, dobrze?
W ręku trzymał pistolet z czerwoną kokardą.
-Dobrze.
Wziełam od niego pistolet, odwiązałam kokardę i odbespieczyłam.
Znowu wyciągnął w moim kierunku rękę. Tym razem trzymał naboje.
-Jest naładowany ale najlepiej rzebyś miała zapas.
-Dziękuję i to miłę że się martwisz.
Słodziak.
-Dbam o twoje bezpieczeństwo, to mój obowiązek jako twój partner i zamierzam go spełnić.
Wzięłam od niego naboje i pocałowałam w policzek.
-Ja o twoje też będę dbać.
...
-Idziemy na strzelnice.
Gdzie?
Zrobiłam zdziwioną minę i nagle mnie oświeciło.
-Umiem strzelać.
-Wiem, ale nauczysz się strzelać z karabinu.
Złapal mnie za rękę i poprowadził w głąb korytarza.
-będzie ciekawie.
Weszliśmy do jasnego pomieszczenia, było duże, z lewej strony był stół a nad nim różnego rodzaju bronie, z prawej były szafki zapewne też z bronią, jedną duża szafa, a wprost była strzelnica i kartki z ludźmi oddalone o dwadzieścia metrów.
Aiden zbliżył się do mnie z bronią. Faktycznie był to karabin. Podał mi go.
-Umiesz go odbezpieczyć?
Zrobiłam o co mnie zapytał.
-Tak, umiem.
-Dobrze, teraz podejć tu.
Podeszłam. Odwrócił mnie do siebie tyłem i ustawił przed stołem na którym leżały naboje, założył mi na głowę słuchawki, staną za mną jak najbardziej przylegając do mnie. Jak poczyłam na swoich pośladkach jego krocze zadrrzałam, przypimniało mi się co ostatnio robiliśmy w jego sypialni.
-Czy stoję dobrze?
-tak, strzał może sprawić że stracisz równowagę dlatego tu jestem.
Wytłumaczył.
-Mogę strzelać?
-Tak.
No dobra. To na raz, dwa i trzy.
Pociągnełam za spust i wycelowałam w głowę obrazku człowieka. Faktycznie odbiło mnie to do tyłu ale on zawsze mnie ratował, z resztą po ostatnim ja jego też.
Chyba dobrze nam razem.
Gdy magazynek się skończył obrazek przyleciał szybko do nas i mogliśmy ocenić moje strzały.
-I jak mi poszło?
-Pięknie. Celujesz lepiej niż ja.
Ostatnie zdanie wypowiedział wyjątkowo cicho.
Pewnie tak było, ponieważ na obrazku były dwa oczka i uśmiech no i jak bym zapomniała o dziurce na środku czoła.
-Nie igra się z kobietą.
Aiden przełknął ślinę wiedząc co będzie jak złamie mi serce, a będzie bardzo krwawo.
-Dobra. Podrasuwałem trochę M4
Ma tu garaż i do tego warsztat?
-Kiedy?
-Jak byłaś w szkole.
Aha to dużo znaczy.
-Będę mogła się przejechać?
-To już twój samochód.
Wzruszył ramionami i zabrał mi z rąk karabin. Odstawił go na miejsce, a ja odnioełam słuchawki i ruszyliśmy do garażu.
Czy on mi właśnie podarował samochód?
Dotarliśmy do garażu, prześliśmy jego połowę i zobaczyłam zjazd niżej. Zeszliśmy tam a wtedy ujrzałam wielki, poękny i nowoczesny warsztat. Na środku stał mój nowy samochód, był czerwony a teraz jeszcze miał czarne trzy rysy przy jednym z świateł, oczywiście doklejane, po bokach było wiele innych samochodów, dosyć zniszczonych.
-Naprawiasz te wszystkie auta sam?
-Tak, nikt nie ma tu dostępu.-Powiedział a potem dodał.- Oprócz ciebie.
Podeszłam do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek.
-Dziękuję.
Teraz to on mnie pocałował.
-Nie ma za co.
Znowu go pocałowałam, kiedy to robiłam wcisną w moją dłoń kluczyki.
CZYTASZ
impossible
Novela Juvenilto opowieść o dziewczynie i złym chłopaku który był cholernie bogaty. jak widać można zakochać się w czymś złym ale on przekraczał tą granicę, był okropny a zarazem idealny. Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę. A w każdej było coś wspaniałego...