12. Za Kierownicą

1 0 0
                                    

Obudził ją dopiero dzwonek z telefonu. Dziewczyna ledwie podnosząc swe zmęczone oczy chwyciła ręką swój telefon. Jakiś nieznany numer.

- Halo???- wymamrotała do słuchawki.

- Dzień dobry, chciałam pani przypomnieć o zapłaceniu za apartament. Chyba , że pani przedłuża...

- Przedłużamy na dwa tygodnie.

- Dobrze, dziękuję, za informację, niech, się pani zgłosi najpóźniej do jutra w  recepcji.

- Dziękuję, bardzo. - rzekła bardziej żywym głosem.

Rozściągła się i wstała z ziemi.
Odsunęła swego mopa, który  przewrócony, leżał na niej. Wzięła go do ręki i poszła do zakamarka, gdzie był przetrzymywany wózek z sprzętem czystości.  Zaszła tam i zamykając drzwiczki, odwróciła  się w stronę pustego jeszcze w korytarzu. Może co jakiś czas ktoś przechodził, ale tak to było w bazie pusto.

- A kto tutaj nie poszedł do domu?- spytał się głos.

Sascha z przerażenia podskoczyła. Jeszcze jej to było trzeba. Stanęła bez ruchu. Zaczęła powoli  się odwracać w przeciwną stronę. Przed nią, stał czarnoskóry mężczyzna, którego wcześniej poznała.

- Nigdy ci się nie przytrafiło, usnąć  podczas roboty?- rzekła bez emocji.

- Czyli zasnęłaś?

- Po pracy. A teraz pozwól, że pójdę do Domu.

- A skoro idziesz do domu, to pozwól, że pojadę z tobą.

- Czy ty powiedziałeś.... Pojadę???

- Przecież Abby, trzeba odwieść do jej piekła. Więc w sumie, mogę też i ciebie zawieść. Jeśli oczywiście tego  chcesz.

- No to spoczko. Jestem Sascha, wcześniej ci tego nie powiedziałam.

- Epps. Przyjaciel Williama. - przedstawił się także.

- No to chodźmy, śpiąca królewno.

Sascha ruszyła za większym od  siebie mężczyzną.  Przeszli przez kilka korytarzu i weszli do hangaru, gdzie stało kilka aut.

Żółte Camaro, Zielony Chevrolet,  niebieska ciężarówka z wymalowanymi czerwonymi płomieniami, czarno-pomarńczowe
Lamborghini, czerwony Mercedes i samochód wojskowy. Wszystko to stało równiutko obok siebie.

Sascha podniosła brew. Takie rzeczy przetrzymują w wojsku???

Pokierowali sie do  Lamborghini. Epps, poklepał auto i otworzył je. Zasaodl za kierownicę i odpalił pojazd, podjeżdżając samymi drzwiami przed dziewczynę. Bez wachanaj otwarła je i weszła, trzaskając głośno. Wyjechali z garażu z czego pokierowali się na główną drogę.

                          ***

Sacha przez całą drogę czuła się niekomfortowo. Jechała z jakimś żołnierzem, którego poznała poprzedniego dnia. Jakiś okropny odór był w całym pojeździe. Chciała wrócić na to uwagę, ale olała , to. Próbowała jeszcze zasną, lecz musiała się powstrzymać, przecież trzeba powiedzieć, gdzie należy jechać, by dotrzeć do apartamentu.

- Jechałaś kiedyś autem?

- Nie.

- A chcesz się nauczyć?

- Nie.- szepła.

Auto zjechało na pobocze. Kierowca wyszedł i otworzył tylne drzwi. Sascha w panice  zrobiła  wieków oczy.

- Dawaj, jest dopiero piąta nad ranem. Ona ma na siódmą.

Były Dj wstał i niepewnie wyszedł z miejsca. Zasiadła na miejsce kierowcy , a sam Epps, usiadł obok niej. Chwyciła za kierownicę.

- Ja zmieniam biegi. Dobra po prawej jest hamulec, po lewej się przyspiesza, a na środku, mamy większy przyspieszacz. Załapałaś?- powitała głową na odpowiedź.

Epps, odpalił auto. Sacha wyjechała bez problemu, ale na drodze jechała 20 km/h.  Bała się. Nie dość, że była głodna jak diabli i zaraz miała zwariować, to prowadziła drogie auto, należące do wojska z jakieś paki.

- Przyspiesz - rzekł spokojnie.

- A jak rozbije???

- Tak się nie stanie. W razie czego, to ja ratuje sytuację.

Sascha poczuła się pewniej. Odszkodowanie pójdzie na niego, przecież , nikt nie będzie wiedział, kto prowadził pojazd. Dała trochę więcej gazu. Wyluzowała się. Przecież raz się żyje. Zaczęła przyspieszać na jezdni, tak szybko , że doszła do normalnej prędkości. Epps, zmieniał biegi.

Nagle w lusterku dostrzegła jakieś trzy inne samochody, które bardzo szybko jechały za nimi. Zorientował się także jej towarzysz, lecz pkiwał ręką, nie przejmując się. Dziewczyna zbliżała się coraz  bardziej na swą ulice. Gdy już była dosyć blisko, poczęła hamować i wjechała na parking pod apartamentem.

Zatrzymując się gładko na wolnym miejscu, wysiadła od razu. Rzuciła ostanie słowa, że ,, było spoko" z czego się przegnała. Epos zaniemówił. Gdy tylko znikła z pola widzenia, Epps przesiadł się na miejsce kierowcy.

- Ta dziewczyna jest kopnięta bardziej, niż Abby. - rzekł głos z radia.- Następnym razem, nie dawaj takich panienek.

- Doprawdy? Dobra, lepiej jedzmy, zanim Deceptikony, nas zjedzą pod apartamentem.

Czarnoskóry mężczyzna wskazał kciukiem za siebie. Za nimi stały trzy czarne auta. 

                          ***

Abygail biegła ile miała sił w nogach. Co moment podciagała swą, a raczej swej mamy, tradycyjny, meksykański strój.  Dzisiaj dzień różnych narodowości.  Dzwonek zadzwonił dawni, a ona nie była jeszcze w klasie.

Fakt taki, że trochę zajęło Eppsowi i

Kopneła drzwi do sali i zrobiła wejście smoka. Pani z historii na nią spojrzała krzywym wzrokiem, spod swego hadoru. Co w tych nauczycielach było nie tak? Zasiadła na swe miejsce w milczeniu. Tyle spóźnień, ile ona nie dostawał nie miał nikt.

Rozejrzała się po klasie. Każdy był przebrany w innych strojach. Zlokalizowała Stellę, która była przebrana za Węgierkę. Całkiem ciekawy strój miała. Zagapiona, spoglądała tak na nią z pięć minut. Wtem dziewczyna odwróciła oczy na czarnowłosą.  Uśmiechnęły się.

Zadzwonił dzwonek niespodziewanie. Poprawka trzy dzwonki. Abby zrobiła lisi uśmiech.  Chyba jej życie jest na rękę. Wszyscy zaczęli gęsiego wychodzić z klasy. Wyszli przed plac szkoły. Wystarczyło tylko te trzy dzwonki i dzieciaki były przeszczęśliwe. Na palcu rozpoczęło się sprawdzanie obecności.

- Spoko strój masz.- szepnął głos obok ucha.

- Dzięki, lecz to mamy. Twój też jest spoko Stella.

- Pfff! Bez przesady, od kuzyna taty wziętym inaczej miał mój brat. Nie chciał nic i nic też nie ubrał.- zaczęła - Wiesz, co? Pamiętasz może, jak rozmawiałyśmy o rozpadzie klubu muzycznego?  A co jakbyśmy, go otwarły. Na nowo! Z Ashley. Na pewno się ucieszy!

- W sumie, nie taki kiepski pomysł.

-Tylko wiesz... Mamy problemik.

- Jaki niby?

- Ja nie umiem śpiewać, ani grać. A co do tekstów, do nie mam głowy.

- Coś się znajdzie dla ciebie. Nie obawiaj się.

Stojące klasy, zaczęły się kierować w stronę szkoły. Dziewczyny dreptały śmiesznie, jedna, za drugą ku wejściu.

- Chociaż ostatnio, zaczełam trochę miksować utwory na takiej jednej aplikacji.....

- Chyba wiem, co będziesz robiła. Tylko będę musiała sprowadzić pewna, osobę.....- powiedziała, zatrzymując się przy swej ławce.

Zostało kilka minut do dzwonka. Nie było sensu według nauczycielki kończyć lekcje. Ta godzina lekcyjna, była fartem dla uczniów, a niepowodzeniem dla nauczycieli.

Transformers °Bumerang°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz