17. Początek Zygania

4 1 0
                                    

Sacha poraz kolejny usnęła w magazynku. Śpiące wciąż oczy, chciały wciąż spać, lecz ona na to nie pozwalała. Ruszyła obolała i zakradła się do hangaru, gdzie były Autoboty. Za drzewami, słyszała , jak jakiś pojazd odpala silnik. Wbiegła odrazu i zauważyła wyjeżdżającą ciężarówkę. Ruszyła się szybciej. W ostatniej chwili, dobiegła do wyjścia i zatrzymała ciężarówkę, podchodząc przed nią.

Jej podbite oczy spoglądały na przywódcę, a oddech dyszał ciężko.

Ciężarówka stała spokojnie i czekała na kolejne ruchy Sachy.

- Mógłbyś mnie podwieźć do domu? Proszę ciebie, bo ja już od dwóch godzin śpię tutaj. A tak twardo pod głową, że się nie mieści.Au! - Krzykła, gdy drzwi ciężarówki przez przypadek otwarły się i trafiły w twarz dziewczyny - Musiałeś serio drzwiami po twarzy? To bolało.

- przepraszam ciebie. - przeprosił głos z radia.

Sascha weszła do pojazdu i zapieła pasy. Autobot zapewnie mógł być podenerwowany, lecz olała to. Czasami bycie egoistą na coś jej się przydawało.

Gdy tylko wyjechali z bazy, Sascha spojrzała przez szybę. Oparła się o nią i spoglądała na mrok, który jescz opanował na zewnątrz.

Szybko jechali, nie było żadnych auto na jezdni, więc Optimus mógł na to sobie pozwolić.

- Przepraszam, że krzyczałam , jak zwariowana. Pewnie ciebie uszy bolały.

- nie do końca. Masz ładny głos, jak ma nastolatkę.

- Naprawdę? Zazwyczaj gdy krzyczę to tak fałszuje, że każdy chce uciekać.

- Nie każdy może tak uznawać.- odparł.

Wjechali w puste ulicę Waszyngtonu. Światła latarni, pod którą przejeżdżali, oświetlała ulice. Gdzieniegdzie przechodził jakiś obłąkany pies. Wiatr zabierał ze sobą jakieś papierki przy tym śpiewajac swą kołysankę. Słońce zaczęło wychylać się delikatnie za zgórza. Nastawał Amerykański poranek.

- Powiesz, mi co ci leży na duszy?- zapytała w pewnym momencie. Lecz jedynie słyszała ciszę. - Z tego co wiem od Abby, coś się z tobą dzieję ostatnio. Podobno nie jesteś swój. Trochę się martwię o to. Nawet twa postawa podczas dzisiejszego, a raczej wczorajszego spotkania mnie zamartwia.

- Zamyśliłem się tylko.

- To nie wyglądało, jakbyś się zamyślał. Wiem, że czujesz w sobie rozpacz, ale uwierz mi, że nie tylko ty wypadłeś w kryzys smutku. Jesteś druga osobą, która miała skutki uboczne po stracie bliskiej osoby. - rzekła.- Wiem, że jest ci smutno, lecz pamiętaj, jakbyś chciał się wygadać, to możesz zawsze do mnie przyjść. Ja każdego wieczoru będę do was przyjeżdża, więc będzie łatwo mnie znaleźć. Dobrze?

Cisza. Optimus zatrzymał się na ulicy, gdzie mieszkała dziewczyna. Otwarła dziwi i wysiadła.

- Pamiętaj, nie spowoduj, aby przeszłość chwyciła ciebie za ręce i nogi. Źle się to może skończyć. Sama tego doświadczyłam i to nie jest dobre rozwiązanie dusić w sobie emocje. Każdy w końcu może wybuchnąć nimi...- i trzasnęła, odwracając się na piętach.

Pożegnała jeszcze machaniem ręki swego towarzysza. Czuła, że na sam start, przesadziła z radą, abyś się wygadał. Nie miał pewnie jeszcze żadnego zaufania wobec niej. Więc nie warto było. Ale nikt na to nie miał wpływu, tylko i wyłącznie buzia dziewczyny.

Optimus odjeżdżając w dalszą drogę, oddalał się myślach w dalekie pagórki i lasy. Przez ostanie dnie był bardziej zamyślony niż zazwyczaj. Chciał jak zwykle wyjechać na całodniowy patrol, aby zapomnieć o swym prześladujacymi wspomnieniami z przeszłości. Miał ich serdecznie dosyć. Cóż mógł zrobić z tym Optimus? Jedynym dla niego rozwiązaniem, było tylko chować, to pod swą zimną twarzą....chyan abys einaprawde skonsultował z nastolatką?
,,Nie " rzekł w głowie. Znał ja tylko od poprzedniego dnia. A jeśli ona ma jakieś złe zamiary w stosunku do nich? Lecz to wyrzucił z głowy. Taka nastolatka, nie mogła wymyślić jakiś zwariowanych rzeczy, a co dopiero wspołpracowac z wrogiem.

***

Abby leniwie przechodziła po podwórku w poszukiwaniu znajomej twarzy. Lecz jedynie napotkała lądujący helikopter. Z niego wysiadło paru żołnierzy. W tym Epps.

Widząc dziewczynę pomachala mu i wróciła do poszukiwań. Przez ten czas obracając się wokół własnej osi, ustawionymi do góry nogami medytował samuraj.

-Spokój...wyciszenie.....- powtarzał w kółko.

- Wiesz gdzie jest Sascha?- zapytała.

- Spokój ...Jaka Sascha?

- Ta, co wczoraj przez wujka przedstawiona była.

Samuraj przez moment się zamyślił. Zeszedł z broni, umieścił na plecach, a potem chwycił się ręką za podbródek, udając, że myśli poważnie.

- Jak, sęk nie mylę, to dzisiaj o piątej nad ranem pojechała z Optimusem... - Dziewczyna na tą wiadomość, zakrztusiła się śliną.

Abby nie mogła uwierzyć własnym uszą. Że co Sascha zrobiła? Czy ona postanawia wrazić swój nos, gdzie nie powinna?!

- ... Co najlepsze, omało, co jej nie potrącił. I jeszcze ten znajoma upartość do działania. Już wcześniej to widziałem, lecz teraz nie mogę tego sobie przypomnieć.

- Ale chociaż dzięki, że mi powiedziałeś o tym. - odparła, odchodząc.

Kolejny dzień będzie musiała sprawdzić praktycznie sama. Spojrzała na Crosshairsa, który robił kółka wokół siebie w swym trybie alt mode. Obok niego stał Hound I wyliczał kolejne obroty bota.

Dziewczyna uśmiechnęła się. Może jej malutka przejażdżka nie zaszkodzi. Popędziła do nogi grubiutkiego autobota.

- 59,60! - oglosił Hound, kiedy Chevrolet się zatrzymał.

Abby zagwizdała z wrażenia. Nigdy rekordu takiego jeszcze nie widziała. Może parę razy, lecz poniżej 30. Ale zielony wóz zrobił furorę.

Crosshairs transformował się. Stawali kroki także jakby był rzeczywiście pijany. Zasiadnął na ziemi. I ogłosił , aby teraz Hound ruszył.

Autobot bez oporu zmienił się i zaczął robić kółka. Ich dwójka zaczęła liczyć kolejno okrążenia, jak nie były wykonywane. Autobot dobił do 40 okrążeń.

- I jak ?- zapytał Cross.

- Lepiej niż po upiciu się! Ogłosił.

- A teraz mogę ja?- dołączyła się do konwersacji dziewczyna.

Cross spoglądał teraz na nią z krzywą miną. Jeżeli miał mieć ubrudzony fotel, to sobie darował.
Ale nastolatka spoglądała z takimi słodkimi oczami, że się nie mógł się oprzeć.

Wesknął tylko. Raz się żyje. Zmienił się i otwarł drzwi kierowcy. Abby dumnie zasiadła. Dała gaz do degmchybi poczęła robić okrążenia. Ale tutaj najbardziej dobiła wynikiem wszystkich. Po 11 razie, zaczolo jej się robić nie dobrze. Za hamowała ostro i wyskoczyła z pojazdu, kierując się w pobliski krzak, przy którym zwymiotowała.

Musiała się nieźle rozkręcić.

- Wszystko gra?- zapytał dla pewności Hound.

Abygail jedynie podniosła ręką i pomachała, by się nią nie przejmowali. Bo po co? Przecież za moment będzie zdrów, jak ryba w akwarium.

Transformers °Bumerang°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz