18. Początki Zaufania

2 0 0
                                    

Było pięknie zachmurzone niebo w tym dniu. Sacha siedział sobie na murku i grzała swój zadek na ogrzanym betonie. Ale co jest piękne szybko się kończy. W tej czynności akurat przeszkodził telefon...

- Halo?- odebrał, gdy tylko zabrzmiał w kieszeni.

- Zabierz mnie z tąd!- rykła Abby przez słuchawkę. W jej głosie można było usłyszeć, rozpacz i chęci uczeczki.

- Coś się stało?

- Ratuj! Nie dość, że musiałam się ubrać w meksykański strój, to na dodatek pojechała do Meksyku, POCIĄGIEM do rodziny, na urodziny kuzyna mej matki. I szczerze? Nikogo tam nie rozumiem praktycznie. Przy okazji jeszcze mnie podrywają. ZABIERZ MNIE Z TĄD!

- A nie mogą tam po angielsku mówić?

- W zasadzie, to jeden jej dziadek mówi po angielsku, lecz tak przynudza, że szkoda gadać. - zamilkła na moment. - ZABIERZ MNIE Z TĄD!- wykrzyczała z słuchawki.

- No nie stety moja droga, lecz ja prawka nie mam. I sama nie podróżuje, jak już coś. A jakby ktoś ciebie zaś podrywał, to pięścią lub zacznij coś wygadywać, aby się odczepili... Więc Powodzonka.

- Czek...- lecz nie zdążyła dopowiedzieć, gdyż Sascha się rozłączyła i zaczęła kontynuować swoje wygrzewanie na słońcu.

I to się nazywało koleżeństwo Saschy. Miała czasami w nosie, niektóre problemy, lecz nie raz umiała się tak nimi przejąć, że trudno było jej się oprzeć jej interwencji.

Zeskoczyła z murka. Troche tak było dla niej nudno. Ruszyła pierwszo przed siebie. Dzień był zbyt nudny, Abby trafiła do śworolandu, gdzie mówią ok hiszpańsku, a ona została....sama?

Zatrzymała się nieopodal swego bloku, gdy ujrzała, że przed nim stało tajemnicze auto. Zrobiła oczy jak pięć groszy,gdy tylko zdała sobie sprawę, że te samo auto potrąciło ja kilka dni wcześniej na ulicy. Ale to nie było byle jakie auto. To był deceptikon.

Zaczęła przeszukiwać kieszenie, udając , że coś zapomniała. Odwróciła się na piętach i zaczęła wracać swą wcześniejszą trasą do murka. Ale nie na tym się to kończyło. Za nią można było słyszeć, jak silnik samochodu odpala i podąrza jej śladem za nią.

Sascha była przerażona. Nie dość, że praktycznie nie było.m, to była śledzona przez robota z kosmosu. Skręciła w kilka alejek, licząc, że go zgubi. Nic mylnego, ale wciąż go miała za sobą. Dreszcz przeleciał po jej ciele. Chciała wejść do domu i do ukryć, ale nie mogłam zdradzić swej lokalizacji. A co jeżeli ja już poszukiwały?

Zbliżała się do miejsca jej starej pracy. Pamiętała drogę na wylot. Przeszła przez swój tajemny skrót, gdzie mogła na spokojnie zgubić wroga. Przeszła przez niewielka alejkę i była po drugiej stronie. Teraz biegiem pędziła aby się dostać do bezpiecznej kryjówki..tylko jedna sprzecznica ją dzieliła, kiedy samochód za nią dodał gazu i jechał prosto na nią. Miał ją już przeciągnąć, gdy z nagła, z bocznej ulicy pojawiła się znana dobrze ciężarówka.

Optimus wjechał do Cona, wbijając go w ścianę budynku, która się rozwaliła.
Sascha bez pytania wsiadła i trzasnęła drzwiami, że huk słychać można było na trzecie piętro pobliskiego budynku.

- Dajesz, cofaj, nie zderzysz się ze ścianą. - oceniła na szybkiego.

Optimus wycofał się i wystartował z piskiem opon. Ruszył czym prędzej.

- Jedź na plac budowy. Dzisiaj nikogo tam nie ma i łatwo tam się ukryć. Co ty na to?

Lecz przywódca nic nie odpowiedział. Zauważając palce budowy, pokierował się radami dziewczyny i wjechał tam. Zaparkował za stosem gruzów i tam stał.

Transformers °Bumerang°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz