15. Pierwsze Odkrycia

2 0 0
                                    

W samochodzie wojskowym, siedział za kierownicą Lenox. Tuż obok niego, przesiadywała Sascha, która była zajęta wiązaniem sznurówki w bucie. Dzisiaj wstała około godziny 2 popołudniu ( trzeba było się wyspać ). I z racji, że musiała pojechać do apartamentu aby się przebrać, Złapała Lenoxa, który jechał po swoją siostrzenicę. Wsiadła w ostatniej chwili do wozu i dumnie zasiadła.  Później rzecz jasna, wyjaśniła, gdzie chciała jechać i po co.

A mieli w planach, wstąpić do domu Saschy  zaraz, gdy odbiorą Abby z szkoły. 

Zadzwonił dzwonek. Setki młodych ludzi wychodziło grupkami z szkoły. W tym też Abby z Stellą. Widząc wóz, pożegnała się z dziewczyną. Zasiadła obok fiołkowłosej witając się ze wszystkimi.

Dalszą drogę przeminęli w ciszy. Może od czasu do czasu, Wujek William  wypytał  swą siostrzenicę o  dzisiejszy dzień w szkole. Lecz jesfynie, co odpowiadała to było ,,dobrze" lub ,,ok".

Wjechali na ruchliwą jezdnię. Miasto żyło swym życiem, jak na co dzień. Skręcili w parę ulic, gdy za nimi jechała wielką ciężarówka.

Lenox kilka razy skrecał. Na próżno pojazd na ogonie wciąż im towarzyyszł. Mineli mieszkanie Saschy.  Dziewczyna zaczęła wspominać, że powinni się tutka zatrzymać, lecz nikt jej nie odpowiadał. Ani kierowca, ani Abby.  Sascha zaczynała coraz bardziej podejrzewać, że coś jest nie na swym miejscu. Wzięła głęboki wdech.  Musiała się pierw uspokoić.

Nagle, przed nich, wyleciał na jezdnię pocisk, który odrazu wybuchnął niszcząc pobliskie auta.
Sascha zapieła pasy, które wcześniej nie zapinała. Będzie ostro.

Samochód przyspieszył tępa. W lusterkach samochodu wojskowego, pojazd który ich ścigał, można było zauważyć, że był bardziej rozłożony, na dachu widniał wielki pistolet, który w nich strzelał.

Wyjechali prędko z miasta. Samochód zaczął się transformować , podrzucając Wszystkich do góry.  Cała trójka wylądowała na ziemi. Sascha zrobiła oczy, jakby miały za moment wypaść z swego dotychczasowego miejsca.

Otworzyła ze zaskoczenia usta i spojrzała, to na szefa, to na Abby. Lenox szybko się podniósł i pomógł wstać Saschy która wciąż leżała na
Trawie.

- Hound Z prawej! - Krzyknęła Meksykanka. Autobot chwycił za lecąca po prawej stronie rękę Deceptikona i przerzucił na glebę.

- Abby, nie teraz na głupoty!- powiedział wujek. - Szybko, nie jesteśmy tutaj bezpieczni.

Cała trójka zaczeła biec, jak najdalej od miejsca potyczki. Oddalali się coraz bardziej.  Tak, że z daleka walczące roboty wyglądały jak małe figurki ( tylko że groźniejsze i ruchliwsze).

- Macie coś do wyjaśnień?- spytała zdyszana Sascha.

- Tak I to wiele, ale jak wrócimy do bazy. Dobrze?

- Spoczko pomysł wujek, ale czy przypadkiem na nas nie leci pocisk?- wtrąciła się czarnowłosa.

Lenox z Saschą powędrowali swymi oczami na niebo ,gdzie leciało bardzo duży pocisk na nich.

Wszyscy zaczęli, jakby się telepatycznie dogadali uciekać w różne strony. Abby biegła w prawo, Sascha po środku, a wujek w lewo.
Pocisk zderzył się z ziemią, robiąc poważna dziurę. Na szczęście nikomu się nic nie stało. 

Nad ich głowami można było usłyszeć, jakby jakiś samolot przelatywał nad nimi. To była prawda, lecz, to nie był żaden samolot z wojska.  To były Deceptikony. Lenox zaczął krzyczeć, aby dziewczyny wracały. Nie podziałało. Oddalały się coraz bardziej. W duchu rzekł tylko: ,, Ta dzisiejsza młodzież to taka głucha , że się w głowie nie mieści".

Transformers °Bumerang°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz