Rozdział 7 - Nowy przeciwnik.

4.3K 143 121
                                    

Alex POV

Wyjąłem z kieszeni spodni portfel, z którego wyciągnąłem plik banknotów, aby móc startować w tym cyrku.

- Ile? - zapytałem mężczyznę znajdującego się obok kutasa, który ewidentnie chciał mnie podpuścić.

- Na ogół tysiąc dolarów - zaczął. - Jednak przez to, że jesteś nowy, za start liczymy cztery tysiące.

Cztery kafle za upokorzenie tego chuja? Chyba kogoś pojebało.

- Wchodzę w to.

Odliczyłem odpowiednią sumę, którą następnie podałem jednemu z organizatorów.

- To w sumie urocze, że chcesz bronić honoru tamtego tchórza - odezwał się chłopak, który zlustrował mnie wzrokiem. - Jednak ktoś tu pozna dzisiaj gorzki smak porażki.

Jeżeli typ nie zamknie się w ciągu dziesięciu sekund, przysięgam na Boga, że mu przypierdolę.

- Z tego, co wiem, to przegrywasz regularnie. - Wygiąłem wargi w szyderczy uśmiech. - Dzisiejszy dzień niczego nie zmieni.

Przyglądałem się twarzy chłopaka, na której malowała się wściekłość. Nie moja wina, że był beznadziejny, a ja prosto w twarz stwierdziłem tylko fakty. W tamtym sezonie też jeździł jak gówno, więc nie rozumiałem jego oburzenia.

- To się jeszcze kurwa okaże - wycedził przez zaciśnięte zęby.

Ryan wraz z mężczyzną odwrócili się w kierunku prawdopodobnego startu, a ja spojrzałem się na trójkę nowych znajomych. Na ich twarzach można było dostrzec zdziwienie. No może oprócz twarzy Philipa. On wyglądał na podekscytowanego.

- O stary, tego to ja się nie spodziewałem! - Chłopak krzyknął, po czym podszedł do mnie, zarzucając mi rękę na ramię. - Przecież przed chwilą pytałeś się nas, czym jest TurboRush, a teraz jak gdyby nigdy nic masz zamiar brać w nim udział?

No cóż, udawanie debila ostatnio wychodziło mi najlepiej.

- Stawiam na ciebie w ciemno i chuj mnie to obchodzi - kontynuował chłopak. - Ostatnio Grace tak zrobiła i wygrała niezłą sumkę. Akurat będzie na imprezę. Znowu się pożądane najebiemy!

Philip był w pewnym sensie moim lustrzanym odbiciem. Wspólnie dzieliliśmy cechy, które często wydawały się naszymi największymi wadami. Nasza nadmierna gadatliwość i skłonność do bycia nieco dziecinnymi sprawiały, że nie zawsze łatwo było nam znaleźć wspólny język z innymi. Chociaż znałem go zaledwie kilka dni, czułem się przy nim naprawdę swobodnie. Od razu znaleźliśmy wspólny język. Początkowo był to alkohol i jego urocza przyjaciółka, później okazało się, że tak samo, jak ja kocha piękne i piekielnie szybkie samochody.

Na mojej twarzy widniał nieustanny uśmiech. Ciepłe uczucie towarzyszyło mi, gdy zauważyłem, że nawet osoba, która nie znała mojego stylu jazdy, była gotowa we mnie uwierzyć. Byłem przekonany o swoich umiejętnościach i pewny tego, że osiągnę zwycięstwo. Tak naprawdę jedynym przeciwnikiem budzącym we mnie nutę niepokoju, był Cole, który zdecydował się wrócić do Loli i spędzać czas w Nowym Jorku.

- W takim razie widzimy się podczas odbierania nagrody - odparłem, po czym skierowałem wzrok na dziewczyny. - Kruszynko, czekaj na mnie na mecie. - Puściłem oczko do Grace i ruszyłem w stronę swojego auta.

Wyjąłem kluczki z kieszeni spodni i otworzyłem samochód. Podjechałem na miejsce planowanego startu. Wysiadłem z samochodu i oparłem się o maskę.

Pogoda w Boulder City była łaskawa, zwłaszcza jak na początek października. Choć słońce już dawno zaszło, ciepły wiatr delikatnie muskał moją skórę, nadal niosąc ze sobą nutę letniego ciepła. Otoczenie tonęło w blasku gwiazd i neonów, które oświetlały ulicę.

Whispers of VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz