Rozdział 9 - Mój przyszły koszmar.

4.1K 131 96
                                    

Grace POV

Leżałam na kanapie w salonie i czekałam na moją niezastąpioną dwójkę przyjaciół, która spóźniła się już trzydzieści minut. Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do dzisiejszej imprezy, bo nienawidziłam być organizatorem. Niezmiernie stresowało mnie to, czy goście się dobrze bawią, czy mam wystarczającą ilość alkoholu i czy nikt nie spowodował poważnych zniszczeń.

Na wstępie wyraźnie zaznaczyłam, że moja rola ogranicza się jedynie do udostępnienia domu, bez zaangażowania w żadne inne działania. Nie miałam zamiaru uczestniczyć w zakupach ani sprzątaniu następnego dnia. Już od samego rana zabrałam najcenniejsze przedmioty, ukrywając je w pomieszczeniach, do których żaden z gości nie miałby dostępu. Zależało mi na tym, aby nikt nie naruszał prywatności moich rodziców, więc ich gabinety oraz sypialnia zostały zamknięte i niedostępne dla pozostałych.

Gdybym w pełni wdała się w Janne, prawdopodobnie teraz pisałabym umowę, która następnie zostałaby zawarta z przyjaciółmi, jasno określając ich stuprocentową odpowiedzialność za wszelkie potencjalne szkody.

Przeglądałam coś na telefonie, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i ruszyłam w ich stronę.

- Eeeee - zaczęłam zdziwiona. - Co ty tutaj robisz?

Przede mną stał wysoki chłopak, który szeroko się do mnie uśmiechał. Jego krótkie, ciemne włosy, opadały mu niedbale na czoło. Niebieskie oczy błyszczały radośnie, ale na twarzy wciąż widoczne były ślady niedawnej bójki. Jego warga już się zagoiła, a siniaki powoli schodziły, jednak na łuku brwiowym miał założony plaster, który próbował ukryć ranę, która nadal się nie zagoiła. Ubrany był w ciemne jeansy i białą koszulę, która podkreślała jego dobrze zbudowaną sylwetkę.

- No a co mam robić? - odpowiedział jak gdyby nigdy nic i wszedł do środka. - Pomagam w przygotowaniach. Philip wspomniał coś o imprezie i o tym, że potrzebuje pomocy. Cole wraca dopiero dzisiaj w nocy, a ja się potwornie nudzę. Poza tym kocham alkohol i dobrą zabawę. No i może trochę Ciebie.

Dobrze, że chociaż przyszedł sam, a nie z tym gburem.

- A skąd znasz adres? - Uniosłam pytająco jedną brew.

- Phi mi go wysłał i powiedział, żebym był jakoś niedługo, bo trzeba wszystko ogarnąć. - Alex zdjął buty i ruszył w kierunku salonu. - Jak tak teraz patrzę, to właściwie nic nie ogarnęłaś jeszcze. Widzę, że ktoś się tu obija, ale nie martw się oboje jakoś damy radę.

Ruszyłam za nim, uważnie mu się przyglądając.

- Tylko może zróbmy sobie po drinku - kontynuował, po czym rozsiadł się wygodnie na jednym z foteli. - Na trzeźwo to nie robota.

Pokręciłam z politowaniem głową i udałam się w stronę barku, z którego wyciągnęłam alkohol. Nie byłam dobrą barmanką, dlatego jedyne co mogłam mu zaproponować to whisky mojego ojca.

- Znając życie, spotkamy się z nimi minimum za dwie godziny. - Podałam chłopakowi szklankę. - Chwila u Philipa to coś pomiędzy za godzinę a nigdy.

- W takim razie mamy czas tylko dla siebie.

Spojrzałam na chłopaka, który w tym czasie puścił do mnie oczko.

Początkowo byłam sceptycznie nastawiona do spędzenia czasu z Alexem sam na sam. Zmieniłam jednak zdanie, gdy chłopak zaczął się otwierać i okazało się, że jest niezwykle gadatliwy. W połączeniu z alkoholem szybko rozluźniło to atmosferę między nami, a nasza rozmowa nabrała tempa. Mimo wszystko było to o wiele lepsze niż zastąpienie go jego najlepszym przyjacielem, który wydawał się mnie nie lubić.

Whispers of VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz