Rozdział 20 - Koniec nigdy nie nadejdzie.

7.5K 270 162
                                    

Grace POV

Przeskakiwałam z nogi na nogę, starając się jakoś rozgrzać. Wieczór był chłodny, a temperatura zdawała się spadać z każdą minutą. Podmuchy wiatru były ostre i przenikały przez moje ubrania, sprawiając, że czułam się jeszcze bardziej zziębnięta. Moja skórzana kurtka nie była wystarczająco ciepła na taką pogodę, więc za każdym razem, gdy wiał silniejszy wiatr, instynktownie owijałam się nią ciasno, próbując zachować odrobinę ciepła.

Czekałam na Cole'a, który powinien pojawić się w każdej chwili. Zimny wieczór nie sprzyjał czekaniu, a każda minuta zdawała się dłużyć w nieskończoność. Co jakiś czas spoglądałam na telefon, zastanawiając się, czy chłopak przypadkiem nie zrezygnował z naszego dzisiejszego spotkania. Wpatrywałam się w wyświetlacz, szukając choćby najmniejszej oznaki, że jest w drodze.

Byłam podekscytowana, bo gdzieś w głębi duszy zawsze lubiłam wyścigi i tę adrenalinę, która im towarzyszyła. Sam dźwięk silników, zapach benzyny i atmosfera rywalizacji sprawiały, że serce biło mi szybciej. Jeszcze dwa miesiące temu zapierałam się, że nie wezmę w nich udziału, twierdząc, że to nie dla mnie, że jest to zbyt niebezpieczne i nieodpowiedzialne. Jednak dziś czułam, że znowu chcę tam być i poczuć wolność, jaką dają szybkie samochody.

Rok temu nocne wymykanie się z domu było moją codziennością. Wyścigi były dla mnie jak powietrze, którym oddychałam. Jednak po tym, jak Ethan postanowił opuścić miasto, chciałam oderwać się od tego świata. Próbowałam ułożyć sobie życie na nowo, znaleźć spokój w codziennych obowiązkach, jednak teraz, czekając na Cole'a, czułam, że gdzieś na obrzeżach miasta zostawiam cząstkę mnie, którą chciałabym odzyskać. Tęsknota za tym, co było, wracała ze zdwojoną siłą, a uczucie wolności, było dla mnie jak narkotyk, od którego nie potrafiłam się uwolnić.

Osiedle, na którym czekałam, było przystrojone z okazji Halloween. Na wielu domach wisiały dynie z wyciętymi przerażającymi twarzami, których puste oczy zdawały się śledzić każdy mój ruch. W ogrodach można było dostrzec sztuczne pajęczyny rozciągnięte między drzewami i krzewami, a z gałęzi zwisały kościotrupy i duchy, kołyszące się na wietrze.

W pewnym momencie dostrzegłam światła samochodu, które zbliżały się w moją stronę. Auto zatrzymało się tuż przy mnie, a w jego przyciemnianych szybach odbijały się światła latarni. Bez wahania otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce pasażera. Zapięłam pas, czując jednocześnie chłodny dotyk skórzanego fotela. Posłałam uśmiech kierowcy, który zlustrował mnie od stóp do głów, jego spojrzenie pełne było mieszanki zadowolenia i ciekawości. Chłopak miał na sobie czarną skórzaną kurtkę, która idealnie przylegała do jego sylwetki, podkreślając jego szerokie ramiona i wysportowaną posturę, a gęste, ciemnobrązowe kosmyki włosów opadały mu na czoło. Na twarzy miał lekki, zarost, który nadawał mu nieco surowego wyglądu. Jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu, gdy zatrzymał wzrok na mojej spódniczce.

- Nie pomyliłaś pór roku? - zapytał zachrypniętym głosem, patrząc na mnie z przekrzywioną głową, a jego brązowe oczy błyszczały w półmroku.

- Czemu miałam niby pomylić pory roku? - odpowiedziałam, unosząc jedną brew i poprawiając kosmyki włosów, które rozwiał wiatr.

- Nie uważasz, że ta spódniczka jest za krótka? - zapytał, a jego wzrok bezczelnie sunął wzdłuż moich nóg.

- Uważam, że jest zajebista - prychnęłam pod nosem. Obróciłam się w jego stronę, by lepiej ułożyć się na skórzanym siedzeniu. - A skoro tobie się nie podoba, to możesz przestać się w nią wgapiać.

- Nie powiedziałem, że mi się nie podoba - stwierdził, kierując wzrok na moją twarz. Jego spojrzenie stało się bardziej intensywne. - Wręcz przeciwnie, wyglądasz w niej niesamowicie seksownie. Jeżeli chciałaś mnie w ten sposób rozproszyć, to udało ci się w stu procentach. Jednak nadal pamiętam o swojej przyszłej nagrodzie, a patrząc na ciebie, teraz chcę wygrać pięć razy bardziej.

Whispers of VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz