Rozdzial 8 - Grzech.

4.4K 127 126
                                    

Grace POV

Leżałam na łóżku, wpatrując się od dłuższego czasu w wiadomości znajdującą się na moim telefonie.

Od: Nieznany
Uważaj na siebie i nie pakuj się znowu w kłopoty ;)

Skrupulatnie ignorowałam wcześniejsze wiadomości, które dostałam na przestrzeni kilku ostatnich dni. Początkowo myślałam, że jest to pomyłka albo ktoś robi sobie ze mnie żarty. Najnowsza wiadomość dostałam chwilę po zgłoszeniu Alexa w TurboRush'u, co mnie zaniepokoiło.

Nie chciałam martwić tym swoich przyjaciół ani tym bardziej rodziców.

Od godziny biłam się w myślami, czy odpisać albo zadzwonić i spróbować dowiedzieć się, kto postanowił sobie ze mnie żartować. Mogłam zablokować ten numer, jednak jakaś część mnie uparcie była przekonana, że adresatem jest Ethan.

Moja introwertyczna dusza stanowczo odradzała mi rozmowę przez telefon. Przecież ja się bałam zamówić pizzę albo zadzwonić do lekarza, a co dopiero rozmawiać z osobą, która robi sobie ze mnie żarty.

Raz się żyje.

Przez kolejne piętnaście minut pisałam i szybko usuwałam słowa, które chciałam wysłać. Bo właściwie co miałam napisać? Kim jesteś? Znamy się? Pomyliłeś osoby?

Do: Nieznany
Nie pomyliłeś numerów?

Zablokowałam telefon i rzuciłam go na szafkę nocną. Zawsze tak robiłam, gdy się czymś stresowałam. Udawałam, że przychodzące wiadomości mnie nie obchodzą i próbowałam zająć swoją głowę czymś zupełnie innym. Gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, od razu sięgnęłam po urządzenie.

Od: Nieznany
Oczywiście, że nie :)

Chociaż nie wierzyłam w Boga, w tym momencie zaczęłam się modlić, żeby był to głupi żart któregoś z moich znajomych.

Do: Nieznany
Właściwie, kim ty tak naprawdę jesteś? Jeżeli robisz sobie ze mnie żarty, to uprzedzę cię, że nie są one śmieszne.

Czy się stresowałam? Oczywiście, że tak. Czy miałam czym? Pewnie nie, bo od dziecka miałam skłonności do koloryzowania sytuacji.

Od: Nieznany
Jestem twoim przyszłym grzechem, Grace. Słodkich koszmarów moja różyczko.

O mój Boże.

***

Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc szkolnego parkingu. Wzięłam swoją torebkę i trzykrotnie upewniłam się, że na pewno zamknęłam auto. Nie ufałam sobie nawet w najprostszych kwestiach.

Udałam się do wejścia, przy którym czekał na mnie mój jakże piękny przyjaciel ubrany w idealnie skrojone, beżowe spodnie garniturowe i białą koszulę. Jej dwa górne guziki były rozpięte a rękawy podwinięte. Wyglądał identycznie, jak na filmiku, od którego wszystko się zaczęło.

- Piękny jak zawsze. - Objęłam chłopaka w pasie i delikatnie oparłam głowę o jego klatkę piersiową, żeby nie ubrudzić jego śnieżnobiałej koszuli podkładem. - Mama kazała przekazać, że trzyma za ciebie dzisiaj kciuki i przypomina, że masz nie przerywać prowadzącemu, a będzie dobrze.

- Dzisiaj preferuję świętą zasadę Kelly. - Philip odwzajemnił mój gest. - Co nie dopowiem to dowyglądam.

- Stresujesz się? - zapytałam.

- Nie - odpowiedział krótko.

Wyswobodziłam się z jego objęcia i spojrzałam na jego twarz, z której próbowałam coś wyczytać. Znałam Phi od dziecka i wiedziałam, kiedy kłamie. Zawsze w takich sytuacjach miał nienaturalnie szeroki uśmiech i uciekał oczami w każdym możliwym kierunku.

Whispers of VictoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz