Rozdział 3

90 8 5
                                    

- Oszaleję. Naprawdę nie wspominałam już o pukaniu?

Zaśmiałam się tylko i kopnęłam drzwi. Zamaszyście pokiwałam na Leggy'ego rąbkiem mojej pięknej zielonej sukni, a on, zupełnie zdziwiony podążył za mną. Jeszcze się zdąży nadziwić.

W środku od razu chciał się kłaniać i podlizywać, ale szarpnęłam go do góry. Ale na szczęście nie musiałam sama go ustawiać do pionu.

- Zluzuj stringi, książę. Sami swoi. Wchodzisz do mojej najbliższej rodziny, więc się przyzwyczajaj - Galadriela na wpół leżała na atłasowej, różowej sofie, której nie widziałam tu ostatnio. Luźny, różowy szlafroczek więcej odkrywał, niż zasłaniał. Sielankowy obraz dopełniał kryształowy kieliszek z brunatnym płynem. - Dziś upijemy się winem, moi kochani.

- Legolas chyba woli herbatę, co nie? - puściłam do niej oko, a on zdezorientowany potaknął.

Ledwo zdążyliśmy się rozsiąść na starej srebrnej kanapie, gdy służąca przyniosła złocisty płyn, którym zostałam uraczona ostatnio. Galadriela nie potrzebowała mówić, by służba słuchała.

- Jak dobrze, że Cel sam wyleciał z tym polowaniem, bo jakoś nie miałam pomysłu jak go spławić. Ani tym bardziej jak spławić te włóczęgi - zaczęła niezobowiązująco, poprawiając szlafroczek na ramiona i wpatrując się w dal z charakterystyczną dla niej lekką kpiną i znudzeniem.

- Im wystarczy kawałek konia i miecza, a już ich nie ma - wywróciłam profesjonalnie oczami, nauczona od najlepszej. - A z nim... co się dzieje?

- Starość, Ith. Doskwiera mu przeszłość. Dużo trudnych wydarzeń. Starałam się przed nim ukryć twoją... sytuację, ale się nie udało, służba wypaplała. Dlatego stroi takie komedie, nie przejmuj się nim.

- Widziałaś mnie wtedy? - zapytałam bez namysłu, patrząc jej w oczy.

- Widziałam. Wszystko.

To wystarczyło. Nie musiałam nic mówić. Kamień spadł mi z serca. A rozumiałyśmy się bez słów. Jak zawsze.

- Legolasie, pij tą herbatę, bo się obrażę - zmieniła popisowo temat.

Ten się zmieszał i od razu wykonał rozkaz. Zaskoczony smakiem wybuchowego napoju, zakrztusił się, a my nie wytrzymałyśmy i parsknęłyśmy śmiechem.

- Okropne jesteście - wykrzywił się, gdy przełknął, widocznie nieco oswojony.

- Wiedziałam, że napój ci pomoże! - klasnęła w dłonie Galadriela i zerwał się na równe nogi. - Zbliż się tu, młody.

Zrobił do mnie wielkie oczy i stanął odważnie na przeciw niej. Ona popatrzyła mu intensywnie w oczy, a on nie odwracał Złapała go za darowany przez nią naszyjnik. Oparła ręce na jego ramionach. Chyba go uważnie czytała.

- Całkiem, całkiem. Już myślałam, że moja wnuczka uległa jedynie powierzchownemu urokowi dzikusa z puszczy, a jednak nie straciłaś rozsądku. To się chwali. Kto ci poukładał tak wszystko w głowie? Bo chyba nie ojciec, ten twardy wszędzie gdzie nie trzeba satrapa.

- Rzadko się z nim widywałem, wychował mnie właściwie Malthen...

- Serio? Stary Malthen? Wiedzieliście, że się kiedyś do mnie zalecał?

Legolas aż się zakrztusił i usiadł, a ja popędziłam ją do opowiadania, bo uwielbiałam historie o jej byłych adoratorach.

- Złoty elf. Pochodził z Rivendell, miał w sobie całkiem szlachetną krew Ñoldorów, ale jakoś nie przypadł mi do gustu. Nic tylko się wymądrzał. Poza tym był dość sporo młodszy ode mnie.

Córka Księżyca. RozmarzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz