Niecały tydzień po tej rozmowie znalazłam się w miejscu, do którego nie spodziewałam się tak prędko zawitać. A mianowicie - w pałacu lorda Cirdana, w Szarej Przystani. Zwykł on wyprawiać uroczyste kolacje pożegnalne dla wszystkich odpływających. Nie inaczej miało być tym razem.
Odrzucałam to od siebie. Zwyczajnie nie dopuszczałam do siebie tych myśli. Nie próbowałam nawet wyobrażać sobie życia bez ojca. Bez Galadrieli. Gandalfa. A nawet Celeborna.
Całą kolację trzymałam ojca za rękaw. Jakbym chciała sprawdzić, czy wciąż tu jest. Gardło odmawiało mi posłuszeństwa, więc w milczeniu przysłuchiwałam się rozmowom.
Celadon o czymś dyskutował z Elladanem, który siedział zadowolony u boku Celii. Dolewał jej napojów, podsuwał bliżej kolejne potrawy.
- Niech jeszcze za nią pogryzie - rzuciła zgryźliwie Galadriela, oczywiście w moich myślach, nie na głos. Jakoś nie byłam w nastroju do żartów. Podobnie jak Elrohir, który nawet nie próbował udawać obojętnego zachowaniem brata
Ojciec również zauważył rosnące napięcie między synem a srebrzystowłosą księżniczką.
- Jak myślisz, powinienem się zgodzić na ten związek? - zapytał mnie o radę. Nigdy wcześniej tego nie robił. Zawsze wiedział, jak należy postąpić. Sądzę, że było tak i w tej sytuacji, ale mimo to chciał poznać moje zdanie, co uznałam potem za urocze.
- Nie widzę przeszkód - stwierdziłam cicho. - Celia wydaje się w porządku, a on nie wystawiał by na próbę relacji z Elrohirem, gdyby mu nie zależało.
- Też chciałbym, żeby się ożenili, ale muszą trzymać się razem. Z czasem zrozumieją to. Pilnuj ich obu z Arweną - poprosił, a mnie łzy napłynęły do oczów, lecz szybko je cofnęłam.
- Błagam, jeszcze nie teraz - szepnęłam mu na ucho. - Jeszcze się nie smućmy.
Gandalf gawędził pogodnie z Cirdanem i Celebornem, a Galadriela widocznie się nudziła.
- Drogi Legolasie, pozwolisz że na chwilę skradnę ci żonę? - zwróciła się do mojego męża. Nie czekając na odpowiedź, ostrożnie wstałam. Nie było to łatwe, bo brzuch zaczynał mi ciążyć. Czułam na sobie spojrzenia pozostałych, obcych, zniesmaczonych elfów, ale miałam ich wszystkich głęboko gdzieś. Spędzenie ostatnich chwil z bliskimi uznałam za ważniejsze niż głupią tradycję o nie opuszczaniu domu przez ciężarną.
W dalszej drodze wspierałam się na ramieniu wysokiej i silnej Lady. Wyszłyśmy niespiesznie na pobliską plażę. Zrzuciłyśmy buty i chwilę w milczeniu brodziłyśmy tuż przy brzegu. Na horyzoncie zatoka otwierała się w pełen ocean. Jego granatowe wody błyszczały niepokojąco.
- Za kilka godzin będę tam patrzeć. A wy będziecie już daleko - nie zdołałam się powstrzymać.
- Masz nie patrzeć - nakazała mi Galadriela. - Masz obrócić się, jechać do Lórien i rozpocząć długie, szczęśliwe życie. Obiecaj mi to.
- Nie potrafię - z trudem powstrzymywane łzy rozmazały mi jej zwykle kpiącą, a dziś wyjątkowo poważną twarz.
- Umiesz, umiesz - objęła mnie niezgrabnie. Rzadko się przytulałyśmy. - Wiedziałaś, że to kiedyś nastąpi. Choćbym chciała, nie mogę dłużej pozostać w Śródziemiu.
- Dlaczego? - spytałam z wyrzutem.
- Mój czas minął. Czuję, jak siły mnie opuszczają. Ale drzewa Lórien nie uschną, bo zostawiam je w dobrych rękach.
- Oddałabym je wszystkie, za jeszcze jeden dzień z tobą i z ojcem.
- Nie pozwól, by żałoba ogarnęła twój umysł. Nie pozwól, by oddzieliła cię od tych, których kochasz i którzy kochają ciebie. Masz dla kogo żyć. Legolas też cierpi. A ty tego nie zauważasz.
![](https://img.wattpad.com/cover/363070719-288-k59727.jpg)
CZYTASZ
Córka Księżyca. Rozmarzona
Fiksi Penggemar~Dom jest za nami, świat przed nami i jeszcze wiele ścieżek do przebycia. Przez cień, na skraj nocy, aż wszystkie gwiazdy zapłoną ~ J. R. R. Tolkien Kolejny etap życia Ithililel. Choć nadzieja wielokrotnie zawodziła, siły dobra zwyciężyły i nieoczek...