Obudziłam się w łóżku. Dziwnie było obudzić się w miękkiej kołdrze. Rozejrzałam się i dopiero zdałam sobie sprawę, gdzie się znajduję.
Przez cieniutkie firanki wpadał chłodny, wilgotny wiatr z lasu. Ptaki śpiewały w najlepsze. Chyba dość długo spałam.
Wyszłam na korytarz. Z sypialni dochodziło gromkie chrapanie Malthena, a z pokoju gościnnego nieco cichsze i cieńsze bliźniaków. Doszło do mnie, że wygrałam życie. Bo u Feredira, gdzie jeszcze słodko spał Legolas, było cicho! Zajrzałam tam ostrożnie, żeby tylko nie zaskrzypieć drzwiami. Leżał w bardzo dziwnej pozycji, cichutko posapywał, włosy rozsypały mu się po poduszce, a oczy co chwila drżały, jakby mu się coś śniło. Kochany. Niech śpi.
Tymczasem mogłam zajrzeć do kuchni po coś do schrupania.
- Dzień dobry! - przywitałam się z Miriel, która szykowała śniadanie. - Mogę w czymś pomóc?
- Oczywiście, ranny ptaszku. Słońce wstało dopiero godzinę temu a ty już na nogach? - zdziwiła się i ja również. Jakoś w puszczy sen był bardziej regenerujący, jakbym dosłownie przespała tydzień. W związku z tym miałam więcej energii do spożytkowania, a Miriel nie pozwoliła jej się marnować. Zaraz usadziła mnie z jakimiś warzywami do krojenia. Nie byłam zbyt doświadczona w gotowanie, ale wymachiwanie nożem nie różniło się zbytnio od wymachiwania mieczem, więc szło mi całkiem nieźle.
- Jak się spało?
- Cudownie, dawno się tak nie wyspałam.
- Cieszę się - uśmiechnęła się. - Pomyślałam, że w tej zakurzonej bibliotece nie byłoby ci tak wygodnie, dobrze że młody cię przeniósł.
- No tak, nawet nie zauważyłam - zaśmiałam się.
- Ale od tego on jest, żeby cię na rękach nosić. Dokrój więcej pomidorów, bo może moje marnotrawne dzieci wrócą na śniadanie.
- Właśnie, nie mogę się doczekać, żeby ich poznać.
- Nic ciekawego - zareklamowała ich dumna matka. - Na pewno się dogadacie, młodzi zawsze znajdują tematy. Pewnie jeszcze pójdziecie poznać Gwila i Eth, oni mieszkają trochę na północ. Ale wesoła to była kiedyś gromadka!
- Chętnie posłucham o ich wyczynach - przygotowałam się na opowieści, ale Miriel nie zdążyła nawet nabrać oddechu, bo do kuchni wpadło stado głodnych mężczyzn.
- Siadajcie, głodomory - zarządziła i zaserwowała pyszną sałatkę jesienną.
- To jakie plany na dziś? - spytał Malthen.
- Ja lecę na targ z koszami, a młodzież?
- Może wyjdziemy na spotkanie Feredirowi i Nastyi?
- Pewnie, dobry pomysł. Ile się zatrzymujecie, mam nadzieję, że chociaż tydzień? Tak się chciałam wami nacieszyć...
- Nie, najwyżej dwa dni i tak robimy straszny tłok, a poza tym musimy wracać organizować ślub - Legolas złapał mnie za rękę i bawił się moimi palcami.
- Tradycyjnie u panny młodej?
- Tak, w Rivendell - potwierdziłam, wyrywając mu dłoń, bo potrzebowałam jej, by jeść.
- W samą pełnię grudnia, mam nadzieję, że będziecie? - zapytał Legolas, splatając bezczynne ręce.
- Oczywiście, nie ominęlibyśmy takiego wydarzenia. Czas ruszyć się w świat z puszczy, staruszku - poklepała po ramieniu męża, a on pokiwał głową i zamyślił się chwilę.
- Twój stary się określił? Będzie?
- Mój? - upewnił się Legolas (a bo czyj?) i spoważniał. - No, chyba będzie. Muszę tam się zatrzymać jeszcze dziś wieczorem.
![](https://img.wattpad.com/cover/363070719-288-k59727.jpg)
CZYTASZ
Córka Księżyca. Rozmarzona
Fanfiction~Dom jest za nami, świat przed nami i jeszcze wiele ścieżek do przebycia. Przez cień, na skraj nocy, aż wszystkie gwiazdy zapłoną ~ J. R. R. Tolkien Kolejny etap życia Ithililel. Choć nadzieja wielokrotnie zawodziła, siły dobra zwyciężyły i nieoczek...