Rozdział 12

75 5 25
                                    

- Na szczęście, jesteście! - zawołał z ulgą ojciec na nasz widok. - Już myślałem, że zmieniłaś zdanie.

Dziewczyny skłoniły się mu, ucałowały nieprzytomną ze stresu mnie w policzki i poszły na swoje miejsca w ogrodzie, które mieli im zająć chłopcy.

- Tato, nie dam rady - przestraszyłam się. - Wywalę się tam na środku i narobię wstydu. To nie ma prawa się udać!

- Nie panikuj - uspokajał łagodnie. - Nie pozwolę ci na to. Zaraz zachód słońca, musimy już iść.

- Jeszcze chwila - otarłam nieposłuszne łzy z oczu. Nabrałam mnóstwo powietrza do płuc. - Dziękuję, tatusiu.

- Nie ma za co - zaśmiał się, ale też był wzruszony. - Kocham cię, córeczko. Idziemy. Będziesz szczęśliwa.

Ujął moją zimną dłoń pod ramię i ruszyliśmy na zewnątrz. Pod wielkim drzewem, o którym wspominałam przy planowaniu ślubu, zebrali się już wszyscy goście. Z daleka dostrzegłam wysokiego Gandalfa Białego, który wyraźnie odznaczał się na tle ciemnej korze. Gdy podeszliśmy z ojcem do ustawionych w dwóch rzędach ławek, czarodziej odchrząknął znacząco. Zespół natychmiast zaczął grać starą, ślubną, elficką melodię, a szmery rozmów ucichły. Wszyscy jak na komendę odwrócili się na nas - wesolutcy Pippin i Merry, blady i smutno uśmiechnięty Frodo, przy nim stareńki Bilbo, a także dumny Sam, ściskający za rękę śliczną Rose Gamgee; dalej szalenie elegancki Gimli wraz z Brandem z Dale, wykrzywiona Galadriela i obojętny Celeborn (chyba to ostatnie mu przeszło). Z drugiej strony patrzyła na nas cała ekipa z Eryn Lasgalen, z głupkowatym Gwilem na czele. Malthen i Miriel rozpromienili się na mój widok i złapali za ręce. Zza nich wyglądał Celadon, żałosny jak zawsze, ale postanowiłam dziś się nim nie denerwować. Obok niego stał ojciec i srebrnowłosa dziewczyna, zapewne Celia. Kontrastowała z czarnowłosą i morskooką Lothiriel, za którą stał książę Imrahil z żoną. Z samego przodu siedzieli nienaturalnie spokojni Elladan i Elrohir. Widocznie wyszaleli się wczoraj. Na podwyższeniu po prawej stronie Gandalfa stał chłodny król Thranduil, który nie wydawał się głęboko przeżywać ożenku syna, a wręcz przeciwnie, za to za nim...

On. Ale się stęskniłam. Serce dosłownie mi stanęło. Oparłam się mocniej na ramieniu ojca. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, oboje uśmiechnęliśmy się do siebie, tak że cały świat zniknął. Jaki on był przystojny... A jaki kochany i dobry. Idealny. Bałam się tego szczęścia. Nie zasługiwałam na niego.

Ruszyliśmy powoli, jak we śnie, jakby ojciec chciał przedłużyć tę chwilę w nieskończoność. Słońce nieubłaganie zachodziło, ale Susan pomyślała oczywiście o wszystkim - drogę oświetlały nam pochodnie. W końcu wspięłam się z mozołem po tych kilku stopniach i stanęłam naprzeciw nieco wyższego elfa, ubranego w białą szatę i z wiankiem na głowie. Legolas i król Thranduil ukłonili się nam na powitanie, a my odpowiedzieliśmy tym samym. Wydawało mi się, że zaraz uniosę się nad ogrody z nerwów i wzruszenia. Przez myśl przemknęło mi, że muszę uspokoić bicie serca, bo zagłuszy Gandalfa.

- Drodzy przyjaciele! Zebraliśmy się tu, by towarzyszyć dwójce nam bliskich elfów - zaczął Gandalf. Umiał w te rzeczy. - Dziś na mocy prawa boskiego, Legolas Thranduilion i Ithiliel Elrondriel zostaną związani świętą przysięgą na wieczność.

Jednym gestem nakazał wszystkim wstać i kontynuował rytualne słowa.

- Zwracam się do przedstawicieli naszej pary, lorda Elronda z Rivendell i króla Thranduila z Eryn Lasgalen. Czy zgadzacie się na wieczyste połączenie waszych rodzin?

- Zgadzam się - powiedzieli jednocześnie nasi ojcowie.

- Czy możecie poświadczyć, że wypełnione zostały wszystkie warunki małżeńskie, to jest prawidłowo przeprowadzone zaręczyny, przynajmniej półroczny okres narzeczeństwa i tygodniowa rozłąka?

Córka Księżyca. RozmarzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz