Rozdział 15

63 8 9
                                    

Natychmiast owiało mnie chłodniejsze powietrze. Przyjęłam je z ulgą po zaduchu panującym w sali. Nie wiedziałam, dlaczego tak naprawdę wyszłam z własnego przyjęcia weselnego. Chyba chciałam zebrać myśli. Ale byłam wciąż zbyt rozemocjonowana, by się tym zająć.

Plus nie byłam sama. Widziałam poruszający się cienie zza rogu, słyszałam przyciszone głosy. Stali na rozświetlonym pochodniami tarasie.

Podkradnęłam się tam po cichu.

- Mój drogi, skąd bierzesz te liście? Posyłam wtajemniczoną służbę na wszystkie krańce Śródziemia, a i tak nigdy nie znajdują tego, czego potrzebuję.

- Z Zachodniej Ćwiartki. Nie cenię hobbitów tylko za umiejętności w rozwiązywaniu problemów, moja pani.

- Podzielicie się? - zaskoczyłam Lady Galadrielę i Gandalfa, którzy jak się okazało, wyszli na fajeczkę. Nie wiem jak to się stało, że do tamtej chwili nigdy nie przyłapałam babci na paleniu, ale w sumie pasowało mi to do jej osobowości.

- Nie za młoda jesteś, dziewczyno? - wyraził powątpiewanie czarodziej, ale Lady z pobłażliwym uśmiechem wyjęła mu z rąk fajkę i podała mi.

- Ona dziś wyszła za mąż, mój drogi.

Nie potrafiłam się zaciągać, więc po prostu trzymałam dymek w ustach. Wypuściłam powietrze tak, by utworzyło kółeczko, tak jak kiedyś nauczył mnie Aragorn.

- Proszę, proszę, widzę że miałaś już praktykę.

- U samego mistrza - potwierdziłam.

- Nie przypominam sobie, żebym cię uczył trików fajkowych, dziewczyno - zdziwił się Gandalf, a my prychnęłyśmy śmiechem.

- Niech no ja go dostanę w swoje ręce - na taras niespodziewanie dołączył ojciec. Aż prawie wypuściłam fajkę z ręki. - Proszę, moja córka pali, świat się kończy.

- Z całym szacunkiem, drogi Elrondzie - Galadriela wkroczyła do akcji. - Twoja kochana, cacana córunia jest już dorosła i właśnie wyszła za mąż. Dlaczego to powtarzam drugi raz w ciągu dwóch minut? Czy to naprawdę nie jest oczywiste?

Mrugnęłam do niej okiem, dziękując za ratunek, choć wiedziałam, że go nie potrzebowałam. Ojciec się tylko droczył. A ja nie chciałam być gorsza.

Powolutku podsunęłam fajkę do ust, nie przerywając kontaktu wzrokowego z ojcem, ale w ostatnim momencie zwróciłam ją Gandalfowi, który przyglądał się rodzinnej scence z niemałym rozbawieniem. A ojciec tylko pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

- Właśnie. Skoro już tu jesteś, wnuczko - sekretna - palaczko - przypomniało się Galadrieli. - Miałam prezent dla ciebie.

- Przecież dostaliśmy już od ciebie zestaw sztućców, nie szalej.

- Cel się uparł na te nędzne sreberka  - prychnęła w moich myślach. - I tak byś je odziedziczyła. Mam za to bardziej przydatny prezent.

O. No tak. Zrozumiałam o co chodzi.

Podeszłam bliżej i przyjęłam pozę wyrażająca pełną gotowość. Galadriela położyła ręce na moim czole, a ojciec i Gandalf przyglądali się nam, jeden z zatroskaniem, drugi co jakiś czas cicho stukając fajką w tarasową poręcz.

Tym razem udało się nam jakoś spokojniej. Żadna nie omdlała. Jedno krótkie zaklęcie, delikatny dreszcz i miałam możliwość... rozmawiania w czyichś myślach!

- No, spróbuj mi coś powiedzieć. Tylko musisz pilnować myśli, bo możesz niekontrolowanie pomyśleć o rzeczy, którą nie chcesz się dzielić z ofiarą.

Córka Księżyca. RozmarzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz