Rozdział 14

60 7 9
                                    

- Zmierzył się wzrokiem z tą siwą pokraką, stwierdził brak zagrożenia i tak po prostu poszedł - Elrohir wodził oskarżycielskim wzrokiem po wirującej parze złożonej z księżniczki z nad morza i jego własnego brata bliźniaka. - Tak po prostu...

- Wiem, że wszystko robicie razem...

- Zawsze - podkreślił, jakbym tego nie powiedziała.

- ...ale przychodzi w końcu taki czas, że pójdziecie w inne strony. Nie musi to być takie straszne - próbowałam go przywołać do porządku, a Feredir odkaszlnął znacząco, w ten sposób przekazał mi, że tłumaczenie nie ma sensu. Zamiast tego napełnił czymś kieliszek, podsunął Elrohirowi, a ten automatycznie podniósł go od ust. Skubany. Znał się na moich braciach bardziej niż ja.

- Mieliśmy razem rządzić Rivendell, nigdy nie brać żony, która nas rozdzieli, tymczasem on...

- To jeden taniec, a ty już planujesz ich ślub.

- Nie chcę przeszkadzać, ale..  - trącił Elrohira Feredir, nalewając i sobie wina. Ze zdziwieniem spojrzeliśmy w kierunku wskazanym przez spostrzegawczego, milczącego elfa.

"Siwa pokraka" aka Celadon wychylił do dna na odważniaka i... ruszył do Ethuilae!

Przypomniało mi się, jak mówiła wczoraj, że to jej pierwszy raz w publice. Dotychczas jej debiut wydawał się nudnawy. Wciąż podpierała ścianę, opuszczona przez brata i Nastyę. Wreszcie ktoś się nią zainteresował. Tylko dlaczego on?

- Ale się będę śmiać, gdy się nie zgodzi - mój brat postanowił wyładować zdenerwowanie na Celadonie. I z wrodzonej złośliwości wspierałam go w tym. Przez dłuższą, dramatyczną chwilę wpatrywaliśmy się w zmieszaną Eth.

- Zgodziła się - westchnęłam z zawodu, mrugnęłam do Feredira i złapałam za ramię brata. - Chodź zatańczyć, przyjrzymy się im z bliska.

- Nie, idź baw się sama, to twój dzień - westchnął boleśnie. - Ty też, przyjacielu. Ja pocierpię w samotności.

Wywróciłam oczami i siłą zaciągnęłam go na parkiet. Tam pary już zdążyły się przetasować. Legolas obracał właśnie Miriel, Elrond Galadrielę, a Malthen swoją córkę. Za to Éomer nie odstępował na krok Lothiriel! Misja wykonana.

Natomiast Faramir, moim skromnym zdaniem, za długo już ograniczał żądną szaleństwa Éowinę. Szczerze współczułam jej. Jak to dobrze, że Leggy jest dobrym tancerzem.

Oddałam przyjaciółce średnio zaawansowanego w tańcu Elrohira i dla jej dobra ścierpiałam dwa tańce z Faramirem. Za to dowiedziałam się kilka gorących szczegółów wczorajszego wieczoru kawalerskiego, wprost od najbardziej trzeźwego z nich wszystkich.

- Biedny jeleń - zakończył, przydeptując mi stopę. Ocalił mnie rzecz jasna ojciec. Trafiła się nam powolna wzruszająca piosenka.

- Jestem taki dumny - powiedział mi do ucha. Zrobiłam głupią minę, przeznaczoną tylko dla niego, żeby się nie rozpłakać, czym go rozbawiłam. - Muszę iść do hobbitów. Jeszcze jedzą. Za to do ciebie przymierza się ktoś, kogo nie posądzałbym o nieśmiałość...

Mówił zagadkami jak Arwena. A raczej to ona mówiła jak on. Nieważne.

Na szczęście ta zagadka szybko się rozwiązała - to Gimli postanowił rozprostować kości i przymierzał się do mnie. Nie śmiał przerywać lordowi Elrondowi tańca z córką, ale gdy tylko ten odszedł, skwapliwie wykorzystał okazję. Coś do mnie mówił, ale nie dosłyszałam co, bo jego głowa znajdowała się na wysokości mojego biustu.

- Jeszcze raz, Gimli! Proszę!

- Do kroćset piorunów, dziewczyno, wyglądasz jak kopalnia mithrilu! - wrzasnął tak głośno, że chyba go słyszeli w ruinach Mordoru.

Córka Księżyca. RozmarzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz