- heej!! Levi!!
- spóźniłaś się.
- wiem , wiem.. przepraszam! Ale to tylko pół godziny tym razem. Miałam problem z nowymi. Totalne ślamazary z nich!
- to daj ich mi. Szybko się nauczą.
- w to nie wątpię.. ale my mamy ich trenować nie zabijać Levi.
- co za różnica. Jak nie przeżyją to widoczne nie byli wystarczająco dobrzy.
- mniejsza.. gdzie Eren?
- u góry. EREN! chodź tu na dół !
- uh.. zapomniałam jaki ty masz donośny głos.. - dziewczyna złapała się za ucho i zaczęła je masować
Chłopak bardzo szybko pojawił się na dole i przywitał się z Hanji.
- no dobrze Eren usiądź sobie na kanapie to tylko kilka prostych rutynowych badań i jeśli nie masz nic przeciwko zrobiłabym pobieranie krwi.
- em.. jasne.
Dziewczyna osłuchała go sprawdziła temperaturę ciśnienie i kilka innych pierdół.
- dobra to jeszcze ta krew i dam ci spokój.
- Eren pov -
Podwinąłem rękaw dość nie chętnie bo jednak nie jestem fanem pobierania krwi..
Zacisnąłem rękę a ta założyła opaskę uciskową. O dziwo szybko jej poszło i praktyczne nic nie poczułem..
- i jak ?
- co jak?
- noo czy bolało. Staram się to ćwiczyć by było jak najmniej przerażające. Bo dość często pracuję z dziećmi..
- no to wychodzi ci.
- cudownie!
Dziewczyna posprzątała wszystkie przyrządy i zapięła swoją torbę
- no to ja się zbieram chyba, że chcesz bym została.- zrobiła słodkie oczka do Leviego.
- nie ma opcji. Spieprzaj do pracy i mnie nie denerwuj nawet.
- ojej jak agresywnie.. już idę.. , to papa Eren dbaj o siebie. I nie odpierdalaj takich akcji na przyszłość. - dodała stojąc już przy drzwiach poczym wyszła.
siedziałem jeszcze chwilę w ciszy z Levim ale w końcu uznałem, że warto się odezwać..
- yhm.. Levi.. tak właściwie jeszcze o to wczoraj..
- skończmy poprostu temat. Uznajmy, że tego nie było. I radził bym ci to zrobić zanim się rozmyśle. Nie chcesz wiedzieć co by się właśnie działo gdybym ci tego nie puścił.
- oh.. jasne.. ale ja chciałem tylko podziękować.
- za co?
- nie wykorzystałeś mnie.. i nie posłuchałeś mojej omegi.. pomimo ,że mogłeś to zrobić..
- nie mogłem. Już zapomniałeś co było na umowie?
- eh?
- owszem - wstał i podszedł do mnie przybliżając się nie bezpieczne do mojej twarzy. - podpisałeś umowę gdzie wyraźnie było , że biorę cię kiedy chce gdzie chcę jak chcę i tylko ci za to płacę. Jednak podczas rui jeśli nie chcesz to nie tykam cię. A trzeba umieć rozróżnić kiedy omega cos chce a kiedy ty. Więc poprostu wywiązałem się z umowy nie ma za co dziękować. - odszedł w stronę tarasu i wyszedł odpalając papierosa.
- no tak.. czy oczekiwałem czegoś innego? - powiedziałem sam do siebie i wróciłem do swojego pokoju.
Pomimo tego , że mogłem się tego spodziewać.. liczyłem na to , że może jednak.. zresztą nie ważne. No ale kto głupiemu zabroni marzyć co nie ? Tch.. czego mogłem oczekiwać.
Spojrzałem na naszą umowę na moim biurku.
No właśnie.. czego ja wogóle oczekiwałem? O czym myślałem, że się tak zawiodłem.. nie wiem. Chyba na chwilę zapomniałem, że żyje w tej samej gównianej dziurze tylko więcej mi płaci. Sprzedaję siebie by przeżyć i jakoś wyskoczyć z tego gnojowiska ale mam wrażenie, że zaczynam się w nim jeszcze bardziej topić.. zabawne.
Niczym się nie różni od tamtych jebanych mężatych grubasów. Tak samo obojętny byle by zaruchać nie?
Zawsze kazano mi trzymać dobre kontakty i być kulturalnym w stronę klienta.. tu chciałem być taki sam. No i może tam doceniali to w dziwny sposób to jednak to robili. Jednak skoro tutaj nie ma to zainteresowania chyba czas wrócić do początku.. rucha ja wychodzę.. i widzimy się znów w tej samej sytuacji.
Przynajmniej tak mówi umowa.
Zabawne w sumie..
- prawda mamo? - spojrzałem na małą ramkę z zdjęciem moim i mamy.
Poczym położyłem się na łóżku i zasnąłem patrząc bez celu w sufit..
![](https://img.wattpad.com/cover/344425280-288-k1753.jpg)
CZYTASZ
💲 pieniędzmi miłości nie zbudujesz 💲( Riren/ereri) (omegaverse)
WerewolfEren jest 17- nasto letnią omega , został on porzucony na pastwę losu przez rodziców po ukończeniu 15 lat. schronienie znalazł w pewnym stopniu " burdelu". Jego życie na prosty schemat, wstać - zadowolić klientów - iść spać. jego życie jednak diamet...