X

240 9 0
                                    

Przez ostatnie 2 godziny zajmowałam się tworzeniem nowych "zabawek" mających pomóc nam w walce. W końcu co innego miałam robić w tym czasie. Jako mistrzyni technologii, która nie potrafi spinjitzu nie miałam nigdy zbyt wiele do roboty. Ale kochałam to. Podczas kiedy używałam swojej mocy zawsze czułam taki niesamowity gorący dreszcz. Dreszcz pełny adrenaliny. Z jednej strony bardzo cieszyłam się z bycia ninja... A z drugiej czułam, że trochę odstaję od reszty. Może to nawet dobrze, że się wyróżniam.

Po chwili zdecydowałam się na opuszcenie swojej kabiny. Cała ekipa była w salonie z Lloydem. Tak szczerze... Żal mi go. I to strasznie. Słuchałam jego opowieści godzinami. Rozmawiał ze mną kiedy był przygnębiony. Ja w sumie nic nie robiłam. Tylko słuchałam o jego życiu. To nie fair, że tak cierpi. Nikt na to nie zasługuje. Zielony ninja tym bardziej.

Wyszłam w końcu z pomieszczenia i ruszyłam do salonu. Niby każdy siedział obok siebie, ale był równocześnie zamknięty w innym świecie. Jedynie Wyldfire jakby cały czas starała twardo po ziemi wpatrując się w Złotą Księgę.

- Hej... - machnęłam ręką, a wszyscy zerknęli w moją stronę - Jak z nim?

- Dalej ma lekką gorączkę, ale jest coraz lepiej. - odpowiedziała mi mistrzyni wody i zerknęła na zielonego ninja przypiętego do kroplówki - Martwię się o niego.

- Wyjdzie z tego... - uaktywnił się Arin.

- Tutaj chodzi o coś całkowicie innego. - dodał Cole. - To się już kiedyś zdarzyło. Nie do końca przez wizję... - urwał, energicznie schował twarz w dłonie łapiąc się i ciągnąć za czarne kosmyki.

Nya zrobiła to samo ukrywając łzy w poduszce.

- Ja... Ja już nie mogę po prostu. - powiedziała ninja wody i opuściła biegiem pokój.

Usłyszeliśmy tylko dźwięk trzaskających drzwi.

- Cole... - wywołałam imię przyjaciela, a ten spojrzał się na mnie pokazując swoje zaczerwienione oczy - Jak to było? Co się wtedy stało? Lloyd nie opowiadał nam o takich wydarzeniach.

- To stało się dawno temu... Z naszej perspektywy oczywiście. - zaczął ninja ziemi - Lloyd zakochał się w księżniczce o imieniu Harumi. Niestety nie była ona naszym sprzymierzeńcem. W tamtym czasie była wrogiem. Wskrzesiła Garmadona, ojca Lloyda. Ale nie był on już taki jaki był kiedyś. Został przesiąknięty złem. Lloyd chciał go powstrzymać. W emocjach wymknął się sam. - zająknął się - Pojechał do więzienia Kryptarium. Walczył ze swoim ojcem z myślą, że da mu radę. Jednak nic bardziej mylnego. Poległ. Stracił swoje moce. Był całkowicie bezsilny. Na szczęście Mistake pomogła nam go uratować i przekazała nam też herbatę "podróżnika".

- I co się stało dalej? - dopytywałam zaciekawiona i przerażona jednocześnie.

- Wtedy do miasta wkroczył Garmadon z armią i wielkim monstrum z kamienia. Ja, Kai, Zane i Jay ruszyliśmy na bitwę. Wzięliśmy Perłę. Ale monstrum zmiażdżyło statek. My przeżyliśmy jak widać i zostaliśmy przeniesieni do krainy Oni i Smoków za pomocą herbaty. To nie opowieść na teraz. - zaznaczył widząc mój pełen ciekawości wzrok - Lloyd i Nya, która z nim została o tym nie wiedzieli. Myśleli, że zginęliśmy. To był kolejny cios. W końcu Lloydowi udało się pokonać Garmadona. Bardzo pomógł mu ruch oporu. Jednak to nie koniec. Później miasto Ninjago zaatakowali Oni we własnej osobie. Aby ich pokonać stworzyliśmy Tronado Kreacji. Wtedy Lloyd też prawie zginął. A teraz... - znów się zaciął - Jakby te czarne scenariusze się powtarzają... Te wszystkie wizje i wydarzenia które nas dotyczą wykańczają go od środka. Bardzo chcę mu pomóc, ale... Ale ja czasem też już nie daję rady. - znów schował twarz w dłonie.

Podeszłam do niego i poklepałam po plecach. Ten wstał i mnie przytulił. Tak szczerze... To bardziej mnie zmiażdżył...

- Dobra, dobra Cole! Bo mnie udusisz! - krzyknęłam.

- Prze- Przepraszam... - odpowiedział speszony.

- Hej! Chyba Lloyd się budzi! - krzyknął nagle uradowany Arin.

Oczami Lloyda

Zacząłem czuć jakieś miękkie podłoże. Oddech miałem wyrównany. Głowa nie bolała mnie już tak jak wcześniej i nie czułem też rozpalenia. Chciałem usiąść, ale jedyne co udało mi się zrobić to powoli podnieść ciężkie powieki.

- Witamy wśród żywych! - krzyknęła w moją stronę Sora.

- Nie wiesz nawet jak nas przestraszyłeś. - dodał Cole, który wyglądał jakby chwilę temu dosłownie się rozpłakał. - Nigdy więcej nam tak nie rób.

- Nie wiem czy mogę to obiecać, ale spróbuję. - odpowiedziałem cicho.

Porozglądałem się po pokoju. Nie było w nim jednej osoby.

- Gdzie jest Nya? - spytałem.

Nie otrzymałem odpowiedzi. Wszyscy tylko spojrzeli w stronę kajut. Postanowiłem do niej pójść. Wstałem powoli z łóżka. Cole pomógł mi odpiąć kroplówkę i dojść do pokoju ninja wody.

Otworzyłem drzwi. Dziewczyna leżała na łóżku i ściskała jakąś karteczkę. Zdjęcie. Usiadłem obok niej.

- Już wszystko wiem. Wiem jak uratować Kai'a. - zacząłem spokojnie - W wizji rozmawiałem ze smokami źródła.

- Tylko nie mów mi, że znów będziesz o krok od śmierci. - dodała z lekkim uśmieszkiem.

- Nie ma szans... - skłamałem. Nie wiedziałem do końca jak mocnl wycieńczy mnie otworzenie portalu do więzienia Zakazanej Piątki.

- W takim razie ruszajmy uratować mojego brata. - westchnęła.

Po tych słowach opuściła pokój. Podniosłem fotografię która ściskała. Zdjęcie zrobione zostało w trakcie działalności ruchu oporu. Sam tak naprawdę nie zastanawiam się nad tym czy umrę w walce czy ratując czyjeś życie. Ale za mało zastanawiałem się nad tym, czy moje czyny nie ranią ekipy. Wszyscy jesteśmy zgraną drużyną. A bez jednego ogniwa następuje pustka. Im na mnie zależy, a mnie zależy na nich. I co ja mam teraz zrobić? Już podjąłem decyzję. Ale nikomu o niej nie wspomnę. Nikt nie może wiedzieć o konsekwencjach.

Odłożyłem zdjęcie i ruszyłem przygotować się na punkt kulminacyjny. Na uratowanie mistrza ognia.

Czy mam na tyle sił? Nie wiem... Ale zrobię co w mojej mocy. Jak zawsze... Prawda?

To by było na tyle w tym rozdziale. Na początku chciałam zawszeć perspektywę Sory, bo pomimo, że trochę mnie wkurzkała w pierwszym sezonie powstania smoków, to jest serio wartościową postacią. Tak samo chciałam wspomnieć o tych pamiętnych sezonach z Garmadonem jako największym antagonistą. Lubiłam te sezony i teraz tak podsumowując to wszystko... Lloyd jest moim ulubionym ninja. Czemu on? Bo pokazuje, że pomimo niełatwego życia można robić swoje i działać. Można mieć uśmiech na twarzy i nadal się cieszyć. Pokazuje, że można się bać i być niepewnym, a z drugiej strony nadal ratować świat i podejmować trudne decyzje. Kończę już te moje wypociny haha <3
Dzięki że przeczytaliście do końca! I oczywiście oczekujcie kontynuacji.
~ Wasza Lidka

Come back || NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz