W więzieniu Zakazanej Piątki
- Kai. To nie ma sensu, tylko niepotrzebnie tracisz siły. - krzyknęła do mnie Bonzle.
Od jakiś czterech godzin próbowałem rozwalić ścianę, to było strasznie głupie z mojej strony i owszem przyznaję się do tego. Nie zmienia to faktu, że chcę się stąd jakoś wydostać. Nie miałem przy sobie żadnego jedzenia, tylko trochę wody. Już od dłuższego czasu odczuwałem głód. Rzeczywiście Bonzle miała rację, niepotrzebnie tracę ostatnie siły. Nie chcę w końcu żeby ninja uratowali mnie martwego.
- Masz... Masz rację. - odpowiedziałem zdyszany i oparłem się o ścianę - To nie ma sensu! Ja tutaj nie wytrzymam. Nie zniosę tego!
- Sam mówiłeś, że ninja nigdy się nie poddają. - powiedziała spokojnie - A Cole i twoi przyjaciele nas uratują. Na pewno znajdą sposób.
- Obyś się nie myliła. - przyznałem. - Nie wydaje ci się, że czas tutaj płynie jakoś inaczej?
- Masz rację. Jesteśmy tutaj może raptem z 8 godzin, a czuję się jakby minęły z dwa dni. - dodała.
- No właśnie. Tak samo czuje się moje ciało. - powiedziałem prawdę.
Rzeczywiście tak było. Po bitwie nie doszedłem do siebie, wszystko miałem obolałe. Technika Wstającego Smoka naprawdę jest bardzo wyczerpująca. W dodatku niczego nie miałem do jedzenia i dostałem brak miejsca na regenerację. Ten wymiar to jakieś totalne dno. Zero wyjścia, tylko niekończące się schody i ciemność. To wszystko wręcz mroziło krew w żyłach, a w końcu jestem Mistrzem ognia... Najgorsza jednak była myśl, że zostawiłem moich przyjaciół z największymi wrogami wszystkich krain. Z tego co powiedziała Bonzle jeden z Zakazanej Piątki opuścił więzienie, a dusza drugiego opętała dziewczynę która otworzyła portal. Jak ona miała? Jordana? Mniejsza o to. Oni tego nie wiedzieli. Nie mieli pojęcia o tym dodatkowym zagrożeniu. Bardzo się o nich martwiłem. W dodatku ja sam musiałem być w gotowości. W końcu gdzieś tutaj była Zakazana Piątką, a w sumie to pozostała trójka z nich. Na pewno ciągłe oświetlanie pomieszczenia moją mocą nie szło mi na rękę, gdyż trzy razy szybciej traciłem siły. I niestety odczułem to znowu. Już chyba czwarty raz odkąd tutaj byłem. Zamknąłem oczy i osunąłem się na ziemię.
Przez dłuższą chwilę nie czułem nic. Jedynie zimno podłoża na którym leżałem. Chciałem otworzyć oczy, ale powieki zachowywały się wbrew mojej woli. Nagle poczułem czyiś dotyk. Wiedziałem kto to był, naturalnie dlatego, że dotknęła mnie delikatna ręka szkieletu. Sięgnęła do mojej sakiewki i wyciągnęła wodę. Podniosła moją głowę i nalała ciecz do moich ust. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego jak sucho naprawdę mi było. Usiadłem już o własnych siłach.
- Dzięki za to. - uśmiechnąłem się.
- Nie ma sprawy. Ale lepiej nie korzystaj z mocy. Ninja muszą uratować cię żywego. - powiedziała po chwili.
- Niech Ci będzie. - zgodziłem się.
Uśmiechnęła się do mnie z lekkim współczuciem.
- Wy śmiertelnicy nie macie łatwo wam powiem. Wykończyć was może nawet brak wody.
- Powiedziało zaklęcie. - uśmiechnąłem się.
- Wypraszam to sobie, jestem osobą w ciele szkieletu.
Oboje się zaśmialiśmy. Dobrze, że nie jestem tutaj sam. Co ja bym robił? Zapewne zanudzał się na śmierć. Aż trudno to sobie wyobrazić. Przestałem oświetlać miejsce w którym byliśmy. Nastała totalna, głęboka ciemność. Przeszył mnie zimny, niepokojący dreszcz. Coś wyraźnie mi tutaj nie pasowało. Może po prostu ja nie pasowałem. Trudno było mi określić ile tutaj przebywaliśmy, czy ile czasu minęło gdzieś tam, gdzie byli moi przyjaciele. Głód nie pozwalał mi myśleć racjonalnie. Miałem tego serdecznie dość. Postanowiłem, że chwilę się prześpię. Może na dobre mi to wyjdzie. Powiedziałem Bonzle o moich działaniach i położyłem się.
W mojej głowie nastała chwila ciszy.
- Kai! Kai! - usłyszałem krzyki.
Powoli otworzyłem oczy. Nade mną stała Bonzle, wyraźnie przestraszona. Podniosłem się powoli i spytałem zaniepokojony:
- Co się stało?
- Coś mi się śniło. - zaczęła - Ale to nie był zwykły sen. To było coś na wzór wizji.
- Lloyd miewał wizje. - przypomniało mi się. - Co zobaczyłaś?
- Widziałam jak ninja ruszają w bardzo niebezpieczną podróż by nas uratować, zobaczyłam księgę, smoka i coś w rodzaju nieokiełznanej energii z której powstało coś na wzór portalu. Przeszłam przez niego i wtedy sen się urwał. - wzięła głęboki oddech - To było nie tylko mega realistyczne, ale w dodatku tak żywe i przerażające, że nie chcę już iść spać.
- Widziałaś może coś jeszcze? - dopytałem.
- Tak. Była jeszcze świątynia. Ktoś wypowiedział jej nazwę: Świątynia Smoczego Kamienia. To tam była ta księga. Wyglądała na coś w stylu zbioru zaklęć. Ale nie znałam takiego wydania. Przeważnie takie książki są ciemne i tajemnicze, a od tej bił złoty blask. - skończyła.
Wstałem i ruszyłem przed siebie. Bonzle poszła za mną. To może znaczyć tylko jedno. Ninja są w drodze po nas. Nie wiem skąd dowiedzieli się, że mogą nas uratować, ale tak po prostu było. Może Lloyda też nękały wizje? Chciałem jak najszybciej odreagować to wszystko. Nie powinienem się martwić, a jednak tak było. Taki ze mnie wielki ninja ognia a i tak się rozklejam. Zostawmy to może w tajemnicy. Wbiegłem na schody, a w mojej ręce pojawił się płomień. "Mam serdecznie dosyć tej całej ciemności" - pomyślałem. To był błąd.
Myślałem, że wszystko idzie w dobrą stronę. Że przyjaciele nas uratują i wydostaniemy się stąd cali i zdrowi. Jednak to wszystko jakby się rozpłynęło, kiedy nagle Boznle upadła na ziemię, a ja oberwałem od kogoś z nunchako w łeb.
Hejka!
Przedstawiam Wam rozdział z perspektywą Kai'a. Czy uda mu się obronić i wytrzymać w więzieniu Zakazanej Piątki? A co z ninja? Jak pokonają Administrację i czy zdołają znaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania? Oczekujcie kontynuacji <3
~ Wasza Lidka
CZYTASZ
Come back || Ninjago
FanfictionKiedy Kai trafia do wymiaru Zakazanej Piątki, a Lloyda zaczyna dreczyć pewna nowa wizja, ninja decydują się uratować przyjaciela. Ale czy podołają temu zadaniu? Czy Kai wytrzyma w tym wymiarze tak długo, a ninja zdążą na czas? Zapraszam na opowieść...