Epilog

252 13 0
                                    

Moje powieki były niemiłosiernie ciężkie, ale jakimś cudem udało mi się je podnieść. Nagle oślepiły mnie promienie słońca. Przymrużyłem oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej. Leżałem w pokaźnych rozmiarów łóżku z pościelą koloru ciemnego niebieskiego. Gdzieniegdzie były wyszyte jakieś symbole. Przypominały trochę głowę smoka błyskawic... Przedemną poskładany w stosik był jakiś strój i bandana na czoło. Podniosłem ją delikatnie. W rogu miała wyszyty ten sam symbol co na pościeli.

Porozglądałem się trochę po pokoju. Było chyba z osiem łóżek, a na jednym leżał chyba nasz nindroid. Chciałem stąd zwiać. To pewnie ten cały turniej czy coś. Trzeba uciekać. Spojrzałem w stronę okna. Było niestety zaplombowane. Chciałem wstać ale poczułem gorące pieczenie w w prawym boku. Tam dostałem ostatnio od wojownika wilczej maski.

W mojej głowie pojawiło się milion różnych scenariuszy, ale żadnego nie mogłem okiełznać. Jakby dopadło mnie jakieś przebodźciwanie.

Moje roztargnienie przerwała jednak jedna rzecz... A raczej ktoś.

Drzwi zaskrzypiały. Podskoczyłem lekko i spojrzałem w ich stronę. W przejściu pojawił się nie kto inny jak...

Cinder.

- Witamy na Turnieju Źródeł. - powiedział, a ja tylko głośno przelkąłem ślinę.

KONIEC?

Come back || NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz