>8<

349 30 24
                                    

Vox rozświetlał środek szafy swoim ekranem, co trochę mi ułatwiało. Waliłam w drzwi szafy, ale za nic nie chciały się otworzyć. Kiedy moje pięści  były już poobijane, Vox zaczął powstrzymywać mnie przed kolejnymi uderzeniami.

- To nic nie da (y/n). Musimy na kogoś poczekać - powiedział.

- Ile mamy czekać? Kilka minut? Godzin? Dni? - powiedziałam I westchnęłam zrezygnowana.

- Możesz się trochę... odsunąć?

- Gdzie niby? Nie mam miejsca - powiedziałam.

Byliśmy zwróceni do siebie przodem, a przez brak miejsca w szafie stykaliśmy się lekko.

- N-napewno? Spróbuj chociaż trochę?

- Czemu ja? Mówiłam ci, że nie ma miejsca, a jak ci nie pasuje, to sam się kurwa przesuń - powiedziałam trochę wkurzona całą sytuacją.

- Bo ja się nie mogę ruszać, bo... nie ważne.

- Bo co?

- Dobra. Przesunę się, ale na twoją odpowiedzialność - powiedział, a ja popatrzyłam się na niego zdziwiona.

- Jak na moją odpowiedzialność niby? To tylko zwykłe przesunięcie się - powiedziałam, a on tylko wzruszył ramionami i docisnął się bardziej do ściany, zostawiając między nami malutki odstęp.

Kilka sekund potem zrozumiałam o co mu chodziło. Poczułam coś twardego na moim podbrzuszu, a twarz chłopaka zaczęła się lekko rumienić.

- Emm... Vox. Bo masz chyba mały problem.

- Nie mały. Znaczy się...

- Nie ważne czy mały czy duży. Ważne, że problem kurwa - powiedziałam i zapadła kilkusekundowa cisza, którą przerwał chłopak.

- A może chciałbyś się pozbyć tego mojego "problemu"? - zapytał zmieniając ton głosu na bardziej uwodzicielski.

Przybliżył się do mnie, przez co już się stykaliśmy, a ja czułam jeszcze lepiej jego erekcję na moim podbrzuszu, przez co zrobiłam się trochę podniecona.Zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, a ja nie wiedziałam jak zareagować.

Przez to, że byliśmy za bardzo skupieni na sobie, nie usłyszeliśmy przekręcanego klucza. Gdy miało dojść do pocałunku, nagle otworzyły się drzwi, a przez to, że byliśmy na nich trochę wsparci, polecieliśmy na podłogę. Leżeliśmy teraz pod nogami Velvette.

- Co wy kurwa robicie? Albo wolę nie wiedzieć. Ja rozumiem łóżko czy coś, ale w szafie? Pojebało was? - zaczęła gadać dziewczyna.

- Val nas tam zamknął - powiedział Vox gdy wstaliśmy.

- Aa... właśnie. Jeśli chodzi o Valentino, to teraz prawie rozpierdolił moje biuro, bo (y/n) mu niby uciekła. Więc idź ogarnij to swoje ruchadełko Vox - powiedziała wskazując palcem na chłopaka.

Vox tylko przewrócił oczami i wszedł w kamerę.

- Jak on to robi? - zapytałam się Vel wciąż wpatrując się w urządzenie, w którym zniknął ot tak Vox.

- Jego mocą jest prąd, więc no... sama wiesz - odpowiedziała mi - Chodź. Zobaczymy co tam się dzieje.

Po chwili byłyśmy przed jej biurem. Nie było nieczgo słychać, więc niedługo po podsłuchiwaniu weszłyśmy do środka. Okazało się, że chłopaki byli wgapieni w kamery i nikt nie raczył na nas spojrzeć gdy weszłyśmy.

- Co robicie? - spytałam i dopiero wtedy nas zauważyli.

- Ta suka była na spodkaniu w niebie i przyspieszyła eksterminację - powiedział Vox, który wyglądał na dość mocno wkurwionego.

- Co to jest?

- A no tak... jesteś tu tylko z tydzień. Zobaczysz, ale nie musisz się bać, bo nam tu nic nie grozi - powiedziała Velvette.

- Od tego wszystkiego muszę się z kimś przeruchać - powiedział Val i popatrzył się na Vox'a.

- Co? O nie, nie, nie. Na mnie się nie patrz.

- Przecież to lubisz.

- Może kiedyś. Teraz nie mam na to ochoty.

- A to dlaczego? Hmm... pomyślmy. Może dlatego, że jest tutaj taka jedna osoba...

- Nie. Wcale! Poprostu jestem zmęczony i nie chce mi się z tobą ruchać, jasne Val?

- Nie wierzę ci... ale niech będzie kochanie - powiedziała ćma i dmuchnęła mu w twarz różowym dymem.

- Spierdalaj - rzucił Vox i wyszedł z pomieszczenia.

- A ty (y/n)... chciałem cię przeprosić...

- O kurwa... japierdole Val, czy ty się dobrze czujesz? Jesteś chory? Pijany? Czy co kurwa?! - przerwała mu dziewczyna.

- Nie Velvette, czuję się świetnie, a wracając, to wiem, że zachowałem się w stosunku do ciebie źle - powiedział i podszedł do mnie kładąc mi rękę na ramieniu.

- T-ty mnie przepraszasz? - zapytałam, bo tak samo jak Vel, byłam bardzo zdziwiona.

- Oczywiście, że tak. Przecież dlaczego miałbym się nie pogodzić z przyszłą żoną... - nie zdążył dokończyć, bo drzwi otworzyły się z impetem, a w nich stanął jakiś pracownik.

- Panie Valentino chciałem tylko poinformować, że Zestial już tu jest - powiedział i wyszedł.

- Moje drogie panie muszę was przeprosić. Obowiązki wzywają.

- Czekaj! Jaką kurwa przyszłą żoną?! - krzyknęłam za nim, ale on nie zwrócił na to uwagi i wyszedł.

- Dobra, to było pojebane.

- Wiesz coś o tym Vel?

- Pierwsze słyszę. Pewnie znowu se coś ubzdurał.

- Mam nadzieję... - powiedziałam bardziej do siebie i zaczęłam iść w kierunku mojego pokoju.

~skip time~

Dochodziła godzina dwudziesta druga, a ja zamierzałam się właśnie przebrać w piżamę. Gdy miałam już zdjac bluzkę poczułam się obserwowana. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jak w jednym kącie, coś odbija światło lampy. Podeszłam  bliżej, a to co tam zobaczyłam sprawiło, że wybiegłam z pokoju i skierowałam się do pokoju Vox'a. Weszłam do środka nie pukając.

- Czy możesz mi powiedzieć, co to jest? - zapytałam się go.

Stałam przed nim i nie przeszkadzało mi wcale to, że nie ma na sobie koszulki. Chciałam się tylko dowiedzieć, czemu w moim pokoju znalazłam kamerę.

- Pokaż - powiedział i wziął do ręki urządzenie, które wyrwałam.

- Było to u mnie w pokoju i wiem, że to ty je tam dałeś, bo tylko Ty zajmujesz się tego typu rzeczami.

- Może i się zajmuję takimi rzeczami, ale to nie oznacza, że ja ją tam dałem. Val chciał jedną to mu pożyczyłem i tyle.

- Czyli to Valentino mnie podglądał?

- Czekaj... co? On cię podglądał?

- Tak! Kamera się świeciła przy włączniku na czerwono, więc działała.

- Wracaj do siebie (y/n) i idź spać. Ja musze jeszcze coś załatwić - powiedział Vox rozgniatając kamerę w ręce.

Vox x reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz