>12<

414 31 31
                                    

- Powiedz mi kochana... czy Adam czasem nie umarł? - zapytał Vox wciąż trzymając mnie w talii.

- O-on umarł ale... to czym zabiła go Niffty nie było anielską stalą.

- Dobrze wiemy kochana, że ten sztylet był z anielskiej stali. Więc jak to się stało, że przeżył?

- Potem wam powiem, a teraz oddaj telefon - powiedziałam już trochę poirytowana, ponieważ dalej mnie trzymał.

- Mówisz teraz. Nie masz wyboru, bo cię nie puszczę.

- Dobra kurwa... odkryłam swoje moce. Gdy ta jebnięta dziewczynka zajebała Adama mój plan zaczął się sypać, ale wtedy przypomniałam sobie, że niedawno odkryłam swoje moce. Więc przeteleportowałam się, wskrzesiłam go jak nikt nie patrzył i wróciłam tu. Potem myślałam jak mam się dostać do nieba ale wczoraj spodkałam Amgela i wszystko zaczęło się układać.

- Czekaj... Jakie plany? I kiedy udało ci się zdobyć moce?

- Te plany, co przeczytałeś, a moce odkryłam przez przypadek. Chciałam iść spać i nagle pojawiłam się w łazience podczas gdy Valentino się kąpał pod prysznicem. Ogólnie to trauma już na zawsze ale po kilku sekundach wróciłam - powiedziałam i za plecami usłyszałam cichy chichot.

- A kiedy zamierzałaś nam to powiedzieć?

- Nie wiem. Aaa i jeszcze jedno. Przeteleportowałam się też do Alastora zobaczyć czy uda mi się zrobić coś z jego laską ale się nie udało.

- Co? Po co? - zapytał zdezorientowany.

- Żebyś tak nie cierpiał nad stratą ukochanego, że go widywać już nie będziesz.

- Ale ja go nie kocham.

- Nie? Przecież widziałam jak się na niego patrzysz.

- Kocham, ale nie jego.

- Ahaa. Val'a? - zapytałam.

- Nie. Nie jestem gejem.

- W takim razie czemu się ruchałeś z Valentino? Dobra lepiej nie wiedzieć. To w takim razie kochasz Velvette?

- Jebie ci się coś w mózgu? Nie kocham jej.

- To w takim razie kogo? - Spytałam. To był błąd. Duży.

- Ciebie - powiedział, a zanim zdążyłam się zorientować ściągnął ze mnie bluzkę.

- V-vox co ty robisz?

- Cicho kotku. Obiecuję, że nikt nas nie usłyszy - powiedział, a ja stałam jak sparaliżowana podczas gdy on zaczął jeździć dłonią po moim brzuchu.

- Vox, Vox, Vox nie... proszę - zaczęłam troche panikować, gdy czułam jak jego palce grzebią przy zapięciu mojego stanika, który po chwili odpiął.

- Spokojnie - powiedział, a z jego ciała wyleciały kable, które owinęły się wokół moich rąk i nóg uniemożliwiając mi poruszanie się.

>>> w tym samym czasie gdzieś w piekle <<<
Narracja bezosobowa

- Potrzebujemy więcej anielskiej stali.

- Przecież mamy już chyba wystarczająco.

- Nie! Jak ona odkryje swoje moce będzie dla nas zagrożeniem, a ta stal już nam nie pomoże.

- Teraz też się nie zda na wiele skoro jest odporna.

- Jesteś głuchy? Dopóki nie odkryje swoich mocy nie jest odporna.

- To po co ci tyle anielskiej stali?

- Najpierw zabijemy ją, a potem wytępimy tych wszystkich Vee's a jeśli chcemy ich zabić, musimy najpierw być ich przyjaciółmi.

Jeszcze chwila i zaczęli by się kłócić, gdyby nie to, że ktoś wpadł do pomieszczenia.

- Ej! Mam dobre i złe wiadomości - powiedziała postać.

- Jakie?

- Dobra to taka, że udało mi się zdobyć grimuar.

- No i zajebiście. A zła?

- Już trochę opanowała swoje moce.

>>> a teraz powrót do was <<<

Nie widziałam go, bo w pomieszczeniu dalej było ciemno ale słyszałam jak się rozbierał. Myślałam, że już nic nie uda mi się zrobić, ale wpadłam na pomysł. Skupiłam się i przeteleportowałam.

Okazało się, że wyszłam z tych kabli, które pozostały tak, jak były na mnie. Szybko się więc ubrałam starając się robić to cicho i przeniosłam się na korytarz. Przeszłam trochę korytarzem i zobaczyłam jakaś demonice.

- Ej! Podoba ci się Vox? - zawołałam do niej na co ona rozejrzała się dookoła i po chwili pokiwała głową.

- T-tak... a co? - zapytała ściszonym głosem.

- Dobra. Teraz coś zrobię, tylko się nie przestrasz - powiedziałam i pstryknęłam palcami, na co dziewczyna się przeteleportowała i wiedziałam nawet gdzie.

Pov: Vox

Czy wyznanie jej miłości w ten sposób jest dobre? - myślałem rozbierając się.
A chuj w to.
Zostawiłem na sobie tylko bokserki i podeszłem do demonicy, która o dziwo była dość cicho.

- Wiesz... od dawna chciałem to z tobą zrobić - powiedziałem, ale zamiast jej głosu usłyszałem zupełnie inny.

Dotknąłem jej brzucha i piersi. Była ubrana, a one były za małe.

- C-co ty robisz? - usłyszałem tylko cichy głosik nie podobny do jej.

- Kim ty jesteś?

- Jestem Hailie. Twoja pracowniczka - powiedziała, a ja nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę.

Jak (y/n) udało się stąd wyjść? No w sumie nauczyła się teleportacji, ale żeby jeszcze tu kogoś podłożyć? Chciałem być delikatny, ale za takie coś będę ją musiał ostro zerżnąć.

Puściłem dziewczynę, która od razu wyszła, a ja zacząłem się ubierać. Po chwili wyszedłem na korytarz i skierowałem się do jej pokoju.

Zapukałem kilka razy, a gdy nie odpowiedziała weszłem do środka. Nigdzie jej nie było, więc skierowałem się do salonu.

Pov: (y/n)

Siedziałam na kanapie w salonie z Valentino i Velvette. Opowiedziałam im o wszystkim, a gdy doszłam do momentu gdzie podsyłam Vox'owi inną laske, oni wybuchnęli śmiechem.

Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął wściekły telewizor.

- Powodzenia - szepnęła mi do ucha Vel.

- Złość piękności szkodzi kochanie - powiedział Val do Vox'a na co on się jeszcze bardziej wściekł.

- (y/n)! Idziesz ze mną. Teraz - mówiąc to, wyciągnął znowu te kable które owinęły się wokół mnie, a następnie mnie podniosły.

- Powodzenia - zawołali tym razem Val z Velvette, a kiedy Vox mnie niósł z kablami zaczęłam się szarpać.

- Vox zajebie cię kiedyś! - krzyknęłam na co on tylko się zaśmiał kierując się w stronę jego pokoju.

-------------------------------
Mam nadzieję, że jak narazie, to się wam podoba.

Czy następny rozdział będzie mocny? Tego nawet ja nie wiem.

Vox x reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz