Kilka miesięcy później
Jadłam śniadanie podziwiając ścianę, która znajdowała się przedemną. Nie chciało mi się nic dzisiaj, dopóki do kuchni nie weszła Velvette.
- Hej, laska! Rozchmurz się trochę. Dzisiaj będzie się działo! - powiedziała siadając koło mnie.
- A co się ma dziać? Kolejny nudny dzień - mruknęłam półgłosem.
- Oj, nie taki nudny kochaniutka. Dzisiaj będzie eksterminacja!
- C-co? - spytałam wyrywając się z transu.
- Podobno jako pierwszy ich punkt, będzie ten cały Hazbin hotel, więc jesteśmy bezpieczni jak zawsze - powiedziała dziewczyna.
- To już dzisiaj?
- Tak (y/n). Będziemy oglądać z kamer jak im idzie. Uwierzysz w to, że ta cała Charlie zamierza stoczyć z nimi wojnę? Ona jest jakaś pojebana. I tak zdechną.
- Wojna z nimi? Z tego co mi o nich opowiadałaś, to ten hotel jest już w dupie.
- No, a jak! A teraz chodź. Zaraz się zacznie - powiedziała i zaczęła mnie ciągnąć do salonu, gdy tylko odłożyłam talerz z kubkiem do zmywarki.
Weszłyśmy do pomieszczenia. Val i Vox już tam siedzieli. Niestety przez to, że usiedli centralnie na środku kanapy, musiałam zająć miejsce koło jednego z nich. Miałam już iść usiąść koło Valentino, bo złapałam z nim dość dobry kontakt. Ale niestety zanim zdążyłam to zrobić Velvette była tam pierwsza. Zostało mi więc miejsce koło Vox'a. Gdy usiadłam Vox przysunął się bardziej do Val'a, który go objął przez co z moich ust wymknęło się niechciane pytanie.
- Jesteście razem? - zapytałam się wskazując na nich głową.
- Nie.
- Tak - powiedział Val z Vox'em.
- To w końcu tak czy nie?
- A czy to jakaś różnica?
- Tak Vox, wielka - odpowiedział mu Val, a on tylko przewrócił oczami.
- Zaczęło się! - krzyknęła dziewczyna i od razu wszyscy powędrowali wzrokiem na ekran.
Godzinę później
Walka trwała, a wszyscy byli wpatrzeni w ekran. W końcu doszło do tego, że Adam zaczął walczyć z Alastorem. Wszyscy patrzyli się na to w oczekiwaniu. Alastor wysunął swoje czarne macki, a Adam miał swoją gitarę, co mnie trochę śmieszyło. Jak można pokonać kogoś gitarą? Po chwili się dowiedziałam. Adam przepołowił hotel na pół, niszcząc przy tym laskę Alastora.
- O kurwaaa. Aż mi stanął - krzyknął Vox wstając z kanapy i robiąc te dobrze znane ruchy biodrami. W moją stronę.
- Jakoś nie widać - powiedziałam, a Velvette z Val'em wybuchnęli śmiechem na minę Vox'a.
- A chcesz się przekonać?
- O czym?
- Że mi stanął.
- Przecież widać, że ci nie stanął.
- Ejjj patrzcie - przerwała nam kłutnie Vel.
Popatrzyliśmy się na monitor na którym było widać, jak jakaś dziewczynka dźga Adama po plecach. Lute zaczęła do niego biec, ale bez ręki.
- Co się tu odpierdala? - powiedziałam na głos, ale bardziej do siebie.
- O kurwa... - powiedział Vox łapiąc się za swój płaski łeb.
Velvette przestała patrzeć się w ekran telefonu, a Val zrobił zdziwioną minę, która wyglądała bardziej jak dziubek.
- Idę stąd - powiedziałam i ruszyłam w stronę mojego pokoju, ale nie usłyszałam jak ktoś zaczął iść za mną.
Weszłam do pomieszczenia i gdy chciałam zamknąć drzwi, ktoś mi je zablokował ręką.
- Co do... - nie zdążyłam nic powiedzieć, bo nagle czyjaś ręka wylądowała na moich ustach z jakąś ścierką nasączoną jakimś płynem.
Zaczęłam się szarpać. Wcale nie czułam się senna, chociaż jak się można było domyślić, na ścierce był środek nasenny.
- Co jest kurwa?! Czemu to nie działa?! - usłyszałam głos za sobą i już wiedziałam do kogo on należy.
- Kurwa! Leon co ty odpierdalasz?! - powiedziałam, kiedy udało mi się odciągnąć rękę jednego z naszych pracowników.
- Skoro to nie działa, to wezmę cię tak.
- Co? - zapytałam trochę zdezorientowana, co mój przeciwnik wykorzystał i popchnął na łóżko przyszpilając mnie do niego.
- Teraz masz być cicho, albo będę musiał użyć bardziej drastycznych środków - powiedział, a ja wiedziałam, że mam jedyną szanse.
- Voooox! - zawołałam na całe gardło, a Leon od razu mnie spoliczkował.
- Miałaś być cicho!
- Aha. Walisz jak baba.
- Co? Ty suko - powiedział i przywalił mi jeszcze raz.
- Mocniej się nie da? Jesteś jakąś babą w przebraniu czy co?
Podniósł rękę zwijając ją w pięść. Wiedziałam, że mnie teraz nie oszczędzi, więc zamknęłam oczy i przyszykowałam się na nadchodzący ból, który nie nadszedł.
- (y/n)? Wszystko okej? - zapytał głos, który należał tym razem do osoby przeze mnie lubianej.
- T-tak Vox... dzięki.
- Spoko. Pokaż twarz - powiedział i wziął mi ją w dłonie siadając przy mnie.
- Jest dobrze.
- Nie boli cię?
- Nie. Mam pytanie. On przyłożył mi jakaś szmatkę z płynem usypiającym, ale nie zadziałało. Czy odkryłam jakaś swoją moc?
- Z płynem usypiającym?
- Tak. Tam leży - powiedziałam wskazując miejsce na podłodze.
Vox podszedł do niej i następnie wziął ją do ręki aby ją powąchać.
- Ty masz nos?
- To teraz nie jest ważne (y/n)... ważniejsze jest to, że to nie jest środek nasenny.
- To co to jest?
- Środek wywołujący mocne halucynacje. Zaczyna działać po dziesięciu minutach i może trwać nawet z godzinę.
- Nie mówisz poważnie?
- Mówię. Najlepiej żebyś poszła spać, to może przejdziesz to bezobjawowo. Będę przy tobie - to były ostatnie słowa, które usłyszałam, bo nagle zapadła mi przed oczami ciemność.
CZYTASZ
Vox x reader
RomanceZmarłaś poprzez dźgnięcie nożem przez płatnego zabójcę, którego wynajęła twoja rodzina. Nigdy cię nie kochali i chcieli się ciebie pozbyć. Miałaś 19 lat i przez depresję piłaś dużo alkoholu oraz brałaś używki. Trafiłaś oczywiście do piekła, gdzie zn...