Obudziłam się. Na początku nie pojmowałam gdzie jestem, ale sobie dość szybko przypomniałam. Popatrzyłam przez okno. Było jeszcze jasno, więc to oznaczało, że się tylko lekko zdrzemnęłam. Obróciłam się i już miałam wychodzić, gdy zobaczyłam małe prostokątne pudełko na szafce koło łóżka.
Podeszłam i wzięłam to powoli otwierając.
Otworzyłam i nigdy bym nie pomyślała, że dostanę taki prezent. Znajdował się tam nowoczesny telefon z firmy Vox'a, a obok była karteczka na której pisało:To dla ciebie. Na pewno ci się przyda. Masz tam zapisany numer do mnie, Velvette i Val'a.
~ VoxWpatrywałam się w zawartość liściku przez kilkanaście sekund, a potem zdecydowałam, że pójdę do telewizora i mu podziękuję. Wzięłam telefon i miałam już wychodzić ale przypomniałam sobie, że dalej jestem w tych brudnych ciuchach, a Vel malała mi jakieś dać. Podeszłam więc do szafy i ją otworzyłam. Rzeczywiście znajdowały się tam najrozmaitsze ubrania. Pogrzebałam trochę, a po chwili wyjęłam czarny top i spodnie cargo w tym samym kolorze. Ogarnęłam jeszcze trochę włosy, ale zostawiłam je rozpuszczone. Wiedziałam, że jest wieczór ale nie będę chodzić w takim miejscu w jakiś zdartych ubraniach. Wyszłam z pokoju i zapukałam do drzwi obok. Usłyszałam krótkie pozwolenie na wejście, co od razu zrobiłam. Siedział przy biurku tyłem do mnie i nad czymś myślał.
- Hej Vox - przywitałam się, a on tylko pokazał mi kciuk w górę.
- Dzięki za telefon - powiedziałam, a on znowu pokazał kciuk w górę.
- Wszystko okej? - zapytałam, a on znowu pokazał ten sam gest.
- Odpowiesz mi w końcu, czy mam to zrobić za ciebie? - i znowu zrobił to samo.
- No kurwa! Masz jakiś tik nerwowy?! Czy zespół cieśni nadgarstka?! - Nie wytrzymałam i krzyknęłam, po czym dopiero się opamiętał.
- C-co? Co mówiłaś? - spytał widocznie zdezorientowany.
- Ehh... dziękuję za telefon.
- Spoko. A mówiłaś coś jeszcze?
- Tak... pytałam się, czy masz jakiś tik nerwowy albo zespół cieśni nadgarstka.
- Coś takiego w ogóle istnieje?
- Chuj wie - powiedziałam i prawie jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem.
Miałam już wychodzić, gdy nagle do środka wbiła z buta Velvette.
- Co to kurwa za krzyki?
- Vox miał jakieś tiki nerwowe - powiedziałam, a on się na mnie popatrzył morderczym spojrzeniem.
- XD. Voxiuś co ci się dzieje - dziewczyna lekko zachichotała.
- Nic. Nic mi się nie dzieje - odpowiedział cicho.
- Ach tak? Bo mi się wydaje, że ktoś tu się za... - nie zdążyła dokończyć, bo chłopak jej przerwał.
- Tylko ci się wydaje, a teraz proszę was możecie już iść? Mam spotkanie za niedługo.
- Jasne - odpowiedziałam i chciałam wyjść, ale znowu ktoś mnie powstrzymał.
- (y/n)... ty zostań - powiedział telewizor, a ja byłam trochę zdziwiona ale zrobiłam jak kazał, a Vel puściła mi tylko oczko zanim zniknęła z mojego pola widzenia.
- Czemu nie mogę iść?
- Zaraz pójdziesz. Mam spotkanie z taką jedną Carmillą, a chciała cię poznać.
- A... okej - powiedziałam i usiadłam na rogu jego łóżka.
- Tylko pamiętaj i jednym. Masz się przedstawić jako Vanessa.
- Dobra. Postaram się.
Po chwili na ekranie Vox'a pojawiło się przychodzące połączenie, które nacisnął i wskazał palcem na telewizor przed nami, a połączenie od razu się na niego przeniosło i automatycznie odebrało. Patrzyłam na to tak, jakbym zobaczyła jakiś cud. No ale w sumie to piekło...
- Witaj Carmilla - powiedział chłopak rozsiadając się na fotelu - od razu przypominam, że nie idę na żadne spotkanie overlordów.
- Witaj Vox. Nie chciałam się z tobą zobaczyć ze względu spotkań, ale o tym chyba już wiesz. Gdzie ona jest.
Vox widząc, że jestem poza zasięgiem kamerki chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Przez ten ruch prawie w niego wpadłam, ale w porę złapałam równowagę. Wstał z krzesła i pozwolił mi na nim usiąść, a on sam usiadł na łóżku.
- Hej Carmilla jes... - miałam się przedstawić, ale przerwał mi Vox szturchając mnie w żebro - jestem Vanessa.
- Miło mi cię poznać Van. Wiesz dlaczego chciałam cię poznać?
- Nie - odpowiedziałam.
- A więc tak... Vox nigdy nie przyjmuje gości za darmo. Jak już to mają mu płacić. Tak samo nie karze im wybierać imienia na V jak w twoim przypadku - mówiła Carmilla, a ja słuchałam jej z ciekawością.
- Czyli... co masz na myśli? - spytałam.
- To, że możesz mu się... - nie zdążyła powiedzieć, bo Vox nas rozłączył.
- Ejj! Chciałam usłyszeć co ma mi do powiedzenia.
- Już sporo usłyszałaś - powiedział i skierował się do drzwi.
- Podobno nie przyjmujesz nikogo za darmo, więc co jest moją zapłatą? - zapytałam się wychodząc za nim.
- Nic nie musisz płacić. Zrobiłem wyjątek.
- Podobno ty nigdy nie robisz wyjątków.
- Raz nie zaszkodzi - powiedział i skierował się do kuchni - głodny się zrobiłem.
- Chwila... to ty jesz? - zapytałam idąc za nim.
Na moje pytanie gwałtownie się zatrzymał, a przez to, że byłam zamyślona wpadłam na jego plecy.
- Ał - odsunęłam się od niego i zaczęłam masować swój nos, który oderwał najbardziej.
- Czy ty serio spytałaś się kurwa jak jem? - zapytał obracając się.
- Tak. No bo wiesz... masz ekran zamiast głowy, a przez ekran żarcie raczej nie przechodzi - po tych słowach popatrzył się na mnie morderczym wzrokiem.
- Uwierz, że przechodzi (y/n), a teraz chodź. Albo w sumie idź se gdzie tam chcesz - powiedział i ruszył przed siebie.
Popatrzyłam się na zegarek z telefonie. Była dwudziesta, więc poszłam do pokoju. Pomyślałam, że skoro on poszedł do kuchni to ja odpouszczę sobie kolacje. Mogłam go nie złościć, bo przynajmniej nie poszłabym spać głodna. Ale się stało. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamę którą znalazłam w łazience. Podeszłam do lustra żeby się zobaczyć. Niestety moje spodenki zakrywały tylko połowę moich pośladków, a druga była odkryta ale nie ruszało mnie to za bardzo. Kto o tej porze by tutaj przyszedł? Było w końcu już po dwudziestej pierwszej. Góra piżamy też nie była za długa, ale przynajmniej większość zasłaniała. Podeszłam do łóżka i zaczęłam wchodzić na nie na czworaka. Przeszłam tak przez całe łóżko i chciałam wziąść telefon ale wtedy otworzyły się drzwi. Obróciłam się i ujrzałam w nich...

CZYTASZ
Vox x reader
RomantikZmarłaś poprzez dźgnięcie nożem przez płatnego zabójcę, którego wynajęła twoja rodzina. Nigdy cię nie kochali i chcieli się ciebie pozbyć. Miałaś 19 lat i przez depresję piłaś dużo alkoholu oraz brałaś używki. Trafiłaś oczywiście do piekła, gdzie zn...