Weszłyśmy do salonu, gdzie na kamerach widniał jakiś hotel i grupka demonów.
- Po chuja się drzesz? - spytała Velvette.
- On. Powrócił - odpowiedział Vox wskazując na ekran monitora.
- Alastor? To niemożliwe! Przecież zaginął! - krzyknęła dziewczyna i podbiegła do Vox'a.
- Powie mi ktoś co się tu odpierdala?
- Chodź (y/n) - powiedział Vox, a ja posłusznie podeszłam.
- Widzisz to czerwone gówno na środku? To jest Alastor, radiowy demon. Nasz wróg numer jeden - zaczęła mówić Vel.
- No widzę. I co z nim?
- Dżizas, (y/n), ty jesteś głupia czy głupsza? On. Zaginął. Na. Siedem. Lat - dziewczyna zaczęła akcentować każde słowo.
- Se typ zaginął i się odnalazł. Co w tym złego - powiedziałam wzruszając ramionami.
- Przypatrz się. Na kogo ci wygląda? - powiedział Vox.
- Na... czerwonego jelonka z pięknym uśmiechem. Wogule to ładny jest... - chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale kątem oka zobaczyłam iskry wokół telewizora.
- Hej, spokojnie Vox - zaczął uspokajać go Val - pokażę jej jak ma się do niego zwracać - powiedział i chwycił mnie za ramię.
Zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był za silny. Zaciągnął mnie do jakiegoś pustego pomieszczenia z jednym krzesłem pośrodku i linami.
- Zostaw mn... - chciałam coś powiedzieć, ale on zawiązał mi usta.
Chciałam coś zrobić, ale nim się zorientowałam moje ręce były związane za moimi plecami, a on prowadził mnie w stronę krzesła. Zaczęłam wierzgać nogami i próbowałam się mu wyrwać, ale na nic. Posadził mnie na krześle obwiązując mnie dookoła liną, a moje nogi przywiązał do nóg krzesła. Łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu, ale nie zamierzałam płakać. Nie chciałam aby widział, że jestem słaba. Zaczęłam się modlić w duchu o to, aby ktoś mnie jakimś cudem znalazł.
- Słuchaj kochanie... mogę cię oszczędzić, ale musisz cofnąć to, co powiedziałaś o tym jebanym jeleniu - powiedział i uderzył mnie w twarz. Zabolało mnie to bardzo, bo walnął w miejsce po ranie, która prawdopodobnie zrobił mi swoimi pazurami.
- J-ja cofam t-to - powiedziałam kiedy rozwiązał mi usta, ale i tak dostałam jeszcze raz. Tym razem w drugi policzek.
- Głośniej, bo nie słyszę.
- To se sparat słuchowy kup - powiedziałam, czego od razu pożałowałam.
- Ach tak chcesz się bawić? W takim razie puszczę cię wolno.
- C-co? - zapytałam się. On by tak nie zrobił. Musiał być jakiś haczyk.
- No tak... zapomniałabym. To będzie gra. Wystarczy, że ukryjesz się przede mną i przetrwasz calutką noc, ale jak cię znajdę... będziesz wtedy przez całą noc moja i Vox cię już nie uratuje - mówił rozwiązując mnie.
- Nie. Proszę.
- Liczę do stu. I nawet nie biegnij do tego twojego telewizorka, bo on ci nie pomoże - powiedział, a kiedy mnie rozwiązał, puściłam się biegiem.
Wybiegłam przez drzwi. Wiedziałam gdzie jestem, więc szybko pobiegłam na dół. Przebiegłam koło Vox'a i Vel. Chłopak złapał mnie za rękę i chciał o coś zapytać, ale ja mu się wyrwałam i pobiegłam dalej. Usłyszałam za sobą tylko ich krzyki. Wołali mnie... Biegłam do drzwi wyjściowych i wybiegłam na pole. Próbowałam szukać jakiegoś schronienia, więc biegałam chyba wszystkimi uliczkami. Nagle zobaczyłam przed sobą jakiś Hazbin Hotel do którego postanowiłam zapukać. Prawie od razu otworzyła mi drzwi jakaś blond włosa dziewczyna, a ja wybiegłam do środka.

CZYTASZ
Vox x reader
RomanceZmarłaś poprzez dźgnięcie nożem przez płatnego zabójcę, którego wynajęła twoja rodzina. Nigdy cię nie kochali i chcieli się ciebie pozbyć. Miałaś 19 lat i przez depresję piłaś dużo alkoholu oraz brałaś używki. Trafiłaś oczywiście do piekła, gdzie zn...