>19<

372 21 32
                                    

- Hej, hej. Nie rozpędzaj się tak. Na dzieci jeszcze będzie czas, a to był tylko żart - powiedziałam na jednym tchu.

- Co? Jak to.

- Wiesz... jak poszedłeś wtedy po ubrania dla mnie, to wpadłam na taki jeden pomysł i napisałam do Vel i Valentino, a oni się zgodzili. Więc to był tylko żart, a ja ledwo się powstrzymywałam aby się nie zrzygać od tych ogórków.

- Czyli nie ma dziecka?

- Vox! Kurwa. To ci właśnie próbowałam powiedzieć. A to że ty jesteś overlordem, to nic, ponieważ ja nim nie jestem i nie mogę mieć dziecka.

- Dobra. Trochę szkoda, ale okej - powiedział, a ja walnęłam w niego poduszką.

- Ałaa, za co to.

- Za to twoje "trochę szkoda" - powiedziałam, a on zrobił coś, czego się nie spodziewałam.

Kiedy zamknęłam na chwilę oczy, on mnie pocałował. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje, ale prawie od razu odwzajemniłam pocałunek.

- Kocham cię - powiedział kiedy oderwaliśmy się od siebie, aby złapać powietrze.

- Ja ciebie też.

Kilka dni później.

Szłam spokojnie korytarzem do mojego pokoju, gdy nagle zza rogu wyszedł Vox z jakimś młodym chłopakiem. Miał na oko z 25 lat. Jego włosy miały kolor blond. Niezbyt lubię blondynów.

- Oo, (y/n) dobrze, że jesteś. Słuchaj to jest nowy pracownik Max. Będzie moim służącym, więc jakbyś coś chciała, to możesz go też poprosić. Jest zawsze do twojej dyspozycji.

- Spoko - odpowiedziałam

- Max, to jest (y/n). Moja dziewczyna, więc jak będzie czegoś potrzebowała, to jej też masz usługiwać, jasne?

- Tak.

- To w takim razie mamy dogadane.
(Y/n) proszę chodź na słówko. Musimy porozmawiać - powiedział łapiąc mnie tym samym za rękę i zaczął lekko ciągnąć w kierunku sypialni.

Weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku, a Maxowi, który podążał za nami, kazał zaczekać przed drzwiami.

- O co chodzi? - spytałam.

- Słuchaj... jutro muszę wyjechać w ważnej sprawie na tydzień - powiedział i westchnął.

- Jak to na tydzień? - mówiłam spokojnym głosem chociaż we mnie wszystko chciało abym go jutro nie puściła.

- Przepraszam cię. Ale obiecuję, że jak tylko tu wrócę, to wynagrodzę ci twoje czekanie - powiedział, a jego głos lekko się zmienił.

- Tak? A czym mi to wynagrodzisz~? - spytałam, chociaż bardzo dobrze znałam odpowiedź.

- Tym samym, co będzie dzisiaj wieczorem~ - mówiąc to, zaczął się do mnie powoli zbliżać.

Nie oddałam się. Nie chciałam tego przerywać, lecz ktoś miał inne plany. Gdy miało już dojść do pocałunku, nagle ktoś zapukał w drzwi i od razu je otworzył. Odskoczyliśmy od siebie i popatrzyliśmy kto śmiał zakłucić nam spokój. Oczywiście nie kto inny jak Max.

- Przepraszam że przeszkadzam, ale muszę tu stać cały czas? - zapytał, a ja myślałam, że zaraz wybuchnę ze złości na niego.

- Dzisiaj już możesz iść do domu. Jutro na ósmą masz tu być. I jeszcze jedno! Najpierw czekaj na pozwolenie zanim otworzysz drzwi. Jasne? - powiedział spokojnym głosem Vox.

- Tak, przepraszam - zamknął drzwi i odszedł.

- Która godzina? - spytał chłopak.

Popatrzyłam na zegarek w telefonie.

- Około wpół do dziewiętnastej.

- W takim razie muszę już iść. Potem zrobię ci niespodziankę. Kocham cię - stwierdził i zanim zdążyłam o cokolwiek go zapytać, wyszedł.

Nie mając za bardzo nic do roboty wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę salonu.
Szłam korytarzem i kiedy miałam już skręcić, nagle ktoś wybiegł zza ściany i na mnie wpadł. Polecieliśmy razem na podłogę.

- Ała - syknęłam, gdy tylko moje plecy zderzyły się w twardą podłogą.

- Boże, przepraszam - powiedział Max, ponieważ to właśnie on na mnie wpadł.

- Nie jestem Bogiem, a ty mógłbyś bardziej uważać. Jak będziesz dalej tak biegał, to zaniedługo powpadasz na wszystkie możliwe osoby tutaj - warknęłam wstając i otrzepując się lekko z kurzu.

- T-tak... to ja już pójdę - wyjęczał i pobiegł wzdłuż korytarza.

Kogo on kurwa zatrudnił - powiedziałam do siebie w myślach i podeszłam do drzwi.

Weszłam do salonu gdzie, jak myślałam, byli Valentino z Vel.

- Oo, hej (y/n) - powiedziała jako pierwsza dziewczyna, ponieważ Val siedział do mnie obrócony plecami.

- Hej - odpowiedziałam siadając koło niej.

- Jak się czujesz z tym, że twój kochaś opuści cię na tydzień? - spytał po chwili Val.

- Trochę szkoda. Jakoś dam radę przez ten tydzień bez niego.

>>> Gdzieś w piekle <<<

Podeszłam do drzwi. Bałam się. Bardzo. Nie chciałam aby mnie zabili. Podniosłam drżącą dłoń do drzwi i zapukałam cicho trzy razy.

- Proszę - usłyszałam zza drzwi, a chłodność tego głosu dało się poczuć aż tutaj. Nie miałam jednak wyboru.

- No proszę, proszę... Zoe. A już myśleliśmy że zwiałaś - powiedział kobiecy głos.

Nie widziałam jej, ponieważ siedziała w najciemniejszym miejscu w całym pomieszczeniu. Dobrze ją jednak słyszałam i wiedziałam jedno. Ten ton głosu nie zwiastował nic dobrego.

- P-przepraszam... - wyszeptałam najciszej jak mogłam.

- Co kochanie? Nie słyszę. Podejdź bliżej, proszę.

Podeszłam.

- Przepraszam - powiedziałam już tym razem głośniej.

- Yhym... a wiesz za co? - spytał głos, a sekundę później poczułam uścisk na mojej szyi i zobaczyłam wijacy się po podłodze fioletowy łańcuch.

- N-nie - wyjąkałam.

- Miałaś sprawić, że ta gówniara odejdzie od vees, a co zrobiłaś?! Połączyłaś ją z nimi jeszcze bardziej! - wrzasnęła pociągając za łańcuch, przez co zmusiła mnie do uklęknięcia.

- J-ja...

- Tak, ty! Miałaś się z nią pokłócić, ale w taki sposób, aby od nich odeszła. A ty co narobiłaś?! Potrzebuje jej tutaj abym mogła stworzyć portal, który połączy piekło z niebem i Ziemią. Masz sprawić, aby odeszła od nich, a potem ma dołączyć do nas, rozumiemy się?!

- T-tak Eva...

>>> Wieża Vees <<<

Dochodziła dwudziesta pierwsza. Szłam właśnie pod prysznic, a w tym samym czasie rozmyślałam nad niespodzianką od Voxa. Zdjęłam ubranie i weszłam do kabiny. Puściłam wodę.  Od razu poleciała letnia, czyli w sam raz. Przez szumiący strumień nie słyszałam, gdy ktoś wszedł do łazienki. Zorientowałam się że nie jestem sama dopiero, gdy drzwi od kabiny prysznicowej się otworzyły. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się nagi tors Voxa.

- V-vox? Co ty tutaj robisz? - spytałam starając się jednocześnie zakryć rumieniec, który powoli wchodził na moją twarz.

- Co ja tutaj robię... to jest ta niespodzianka. Nie myślałem, że akurat dzisiaj wybierzesz prysznic. W sumie to nawet lepiej, bo nigdy jeszcze nie robiłem tego w takim miejscu~

- A ty możesz wchodzić do wody?

- Heh. To jest piekło (y/n) - powiedział, a następnie wszedł do mnie zasuwając drzwi.

-------------------------------
No to... chyba każdy już wie co się wydarzy w następnym rozdziale.

Jestem ciekawa waszych teorii na temat tej krótkiej scenki z tego innego miejsca w piekle.

Vox x reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz