1

957 66 12
                                    

Cichy odgłos, jaki wydała klamka przy delikatnym naciśnięciu, lekko go zaniepokoił. Otwierając drzwi, nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Jego wyobraźnia szalała, podsuwając coraz to straszniejsze wizje, do których po tylu latach pracy wciąż się nie mógł przyzwyczaić.

Krew na ścianach? Rozczłonkowane zwłoki na podłodze? A może erotyczne zabawki wyeksponowane na półkach jak trofea?

Jaki brudny sekret mógł skrywać Tom Riddle Junior, że z każdej afery i skandalu wychodził czysty niczym biała kartka?

Sypialnia była zupełnie zwyczajna. Nawet nudna – powiedziałby Harry, gdyby nie postać, która leżała na łóżku. Ona była najbardziej interesującym elementem pomieszczenia.

Gdy zaczynał swoją pracę jako złodziej, wielokrotnie słyszał o rodzinie Riddle'ów. Kto tego nie robił? Szanowani w społeczeństwie, bogaci filantropi. Hojni darczyńcy dla sierocińca i wielu fundacji na rzecz pomocy dzieciom oraz ofiarom przemocy.

Idealna przykrywka dla seryjnego mordercy – pomyślał Harry z przekąsem, karcąc się zaraz i wywracając oczami.

Zdecydowanie naoglądał się zbyt wielu seriali kryminalnych z Hermioną. Dziewczyna kochała takie klimaty i z pewnością zaraz spróbowałaby wywęszyć jakiś sekret. Nie dość ich już miała w pracy patologa sądowego?

Spoglądając z bliska na Toma Riddle'a Juniora wydawało się, jakby to anioł leżał w łóżku, a nie człowiek. Harry'emu aż zaparło dech w piersi, gdy blask księżyca spoczął na jego ostrych rysach, a krucze loki zalśniły srebrnym blaskiem.

– ...mhmm chodź... – mruknął Riddle, przyprawiając Harry'ego o chwilowy zawał. Dopiero po minucie pełnej napięcia chłopak zorientował się, że mężczyzna mamrotał przez sen. – ...bliżej... – zabrzmiał dźwięk, kusząc Harry'ego, by dotknął ciemnych fal na czole Riddle'a.

Weź się w garść! – przypomniał sobie po chwili z ręką zawieszoną w powietrzu. Wypuścił długo wstrzymywany oddech. – Masz zadanie.

Zerknął ostatni raz na zachwycającej urody twarz Riddle'a i odwrócił się. Potem przeskanował wzrokiem pokój, wcielając się w rolę złodzieja.

Bo to właśnie kochał najbardziej - kradzieże.

Odkąd był mały - nieważne jak bardzo starał się być miłym i uczynnym - jego rodzina go nienawidziła. Wmówiła wszystkim sąsiadom, którzy chcieli słuchać (a była ich spora lista), że Harry jest niebezpieczny i niepoczytalny.

Ciotka Petunia zawsze sprawiała wrażenie, jakby czyniła wielką łaskę, przyjmując osieroconego siostrzeńca pod swój dach. Wuj Vernon z początku chciał oddać Harry'ego do sierocińca, ale kwoty od rządu i fundacji dla sierot szybko odmieniły jego zdanie. Ogłosił wszem i wobec swoją hojność, zapraszając Harry'ego do domu. Oczywiście, zapewniając mu absolutne minimum.

Tak więc chłopak nie miał najlepszej opinii w okolicy, pomiędzy plotkami Petunii, swoim zaniedbanym wyglądem włóczęgi i kłopotami w szkole powodowanymi przez gang Dudleya. Rodziny, które przechodziły obok chodnikiem, odsuwały od niego swoje dzieci, a panie mocniej ściskały torebki, jakby w obawie, że Harry spróbuje im je wyrwać prosto z rąk.

A on tylko starał się być miłym i przyjaźnie uśmiechać.

Zło poznał dopiero, kiedy dowiedział się, w jaki sposób zginęli jego rodzice.

Brutalnie zamordowani. Harry również miał być celem. Jednak w niewyjaśnionych okolicznościach przeżył, wyłącznie z blizną na czole w kształcie błyskawicy.

Wtedy Harry pojął, że ludzie z natury są źli. Nikt nie będzie chciał zrozumieć, że chłopiec w rzeczywistości jest największym empatą na świecie. Nikt nie będzie chciał słuchać, że Dursleyowie kłamią. Nikt nie będzie chciał uwierzyć w żadne słowo Harry'ego.

Wszyscy wokół byli przekonani, że jest przestępcą i złodziejem.

Więc cóż... Harry potrafił łatwo się dostosowywać.

Od tej pory panie na chodnikach niebezzasadnie ściskały swoje torebki i dzieci.

Harry zaczął kraść, gdy miał jedenaście lat, trafiając do szkoły z internatem, którą opłacili mu zmarli rodzice. Hogwart był miejscem cudownym, ale nie był przygotowany na zwiastun nieszczęść, jakim był Harry Potter.

Nikt nie miał świadomości, że chłopiec wyrośnie na renomowanego złodzieja, który potrafił ukraść dosłownie wszystko - od pieniędzy, przez informacje mogące pogrążyć państwowe rządy, po dzieła sztuki. Kiedyś udało mu się nawet ukraść budynek. Grimmuald Place 12 było jego największym osiągnięciem i do dziś nie zdradził sekretu ani Hermionie, ani Ronowi, w jaki sposób cała kamienica mogła zniknąć w jedną noc.

Powracając z cichym chichotem do rzeczywistości, Harry podszedł pewnym krokiem do przeciwległej ściany. Stukot obcasów wygłuszył miękki dywan, a ciche pomruki dochodzące z ust Riddle'a upewniały go, że ofiara śpi.

...cudowny... mhmm... szybciej... – mamrotał mężczyzna, lekko rozpraszając Harry'ego zmysłowymi dźwiękami, aż chłopak zaczął się zastanawiać, o czym on śnił. Brzmiało bardzo... przyjemnie.

Przystanął przy ścianie, odsuwając po cichu lampę, stojącą na ziemi. Badał palcami kontury wypukłej tapety, aż z tryumfem znalazł to, co chciał - krawędź drzwi.

Nacisnął delikatnie, coś kliknęło, a one uchyliły się jak szafka. Harry'ego ogarnęło podekscytowanie. Przeróżne myśli brzęczały mu w głowie jak pszczoły, gdy otwierał drzwi.

Za nimi znalazł swoją twarz, wpatrującą w się z uśmiechem w oryginał.

– Co do cholery...! – sapnął, potykając się w tył i zahaczając ręką o lampę. Zignorował hałas, patrząc z przerażeniem na dziesiątki... nie, setki zdjęć, które wisiały na ścianach. Wszystkie przedstawiały jego, Harry'ego.

Tam zdjęcie ze szkolnego apelu, gdy miał siedem lat. Tu ostatnie spotkanie w parku z przyjaciółmi. Nawet został uchwycony, jak wchodził do supermarketu i nawet nie miał świadomości, że ktoś go śledzi!

Czuł, jak zaczyna mimowolnie drżeć, gdy ogrom tej sytuacji powoli przenikał do jego świadomości. Dziwna mapa czerwonych linii prowadziła pomiędzy zdjęciami, błądząc i zatrzymując się na jednym konkretnym.

Jego miejscu zamieszkania.

– ...witaj, piękny... – usłyszał słowa Riddle'a - tego... potwora. Wstrzymał oddech, nie śmiejąc się obrócić, bojąc, co... kogo tam zastanie. Kim był w ogóle Riddle? Czego chciał? – ...no dalej, Harry... – ciągnął nieustępliwy głos i Harry musiał wydać jakiś dźwięk, bo dygotał tak usilnie, że niemal przewrócił się o tę cholerną lampę. Jego powieki wydawały się jak przyklejone, gdy otwierał je z przestrachem, spoglądając na Riddle'a.

Mężczyzna leżał na łóżku i wciąż spał, przykryty kołdrą. Nawet nie drgnął, od kiedy Harry wszedł do pokoju. Wydawał się prawie martwy, oprócz...

– ...tak, Harry... och... wspaniały... tak!... dojdź dla mnie, Harry...

Harry jeszcze nigdy w życiu tak szybko nie uciekał.

_+_+_

Buahahahahaha! Zrobiło mi się ociupinkę żal Harry'ego, ale tylko na chwilkę 🙃 Powody jego przerażenia poznacie w kolejnym rozdziale 😁

W ogóle miał to być one-shot (klasycznie) i nagle wyszła mi gigantyczna fabuła. Przygotujcie się na budowanie całego przestępczego świata :)

Obsesja || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz