15

334 31 16
                                    

Czas na sentymenty właśnie nadszedł :)

_+_+_

W pokoju panowały zaduch i wilgoć typowe dla starych budynków. Firanki objedzone przez mole dawno zniknęły, ale spróchniałe drewno nadal zalegało we framudze okna.

Harry wstał z wysiłkiem, który mógłby być niemal fizyczny i wyjrzał przez szybę. Westchnął, opierając się ciężej o porysowany parapet. Na zewnątrz było szaro.

Niebo płakało razem z nim.

Pamiętał. Te ulotne chwile, które spędził razem z Tomem. Jak ostatniego dnia w posiadłości Riddle'ów obudził go zapach przygotowywanego śniadania.

Już dawno nikt dla niego nie gotował.

Jak potem zamruczał z błogości, wstając sennie i zauważając niewyraźny ból w dolnych partiach, lecz z rumieńcem rozkwitającym na policzkach zignorował to na rzecz znalezienia ubrania. W końcu musiał wystarczyć mu szlafrok, który Riddle zostawił na oparciu krzesła.

Teraz nie miał nawet luksusu poczucia na sobie miękkiej faktury ubrania. Nie mógł zatopić się w za dużej koszuli, pachnącej nutką szamponu i czegoś niewysłowionego, co oznaczało wyłącznie Riddle'a. Musiała mu starczyć sprana koszulka i wierne od lat spodnie.

Schodząc na dół, powitał go widok gotującego mężczyzny. Oczami wyobraźni widział lśniący uśmiech i czoło przyprószone czernią włosów. Oparł się o blat obok i zamrugał z zachwytu.

– Ładnie pachnie – rzekł wtedy, przytulając się do ciepłego boku Toma.

Posiłek był jak mrugnięcie okiem. Szybki i zwodniczo piękny, minął zbyt prędko i Harry mógł teraz jedynie wspominać.

Harry'emu było tamtego dnia żal, że miał opuścić Toma. Nie wiedział jeszcze, jak prawdziwie długa rozłąka ich czeka.

Niestety, obowiązki wobec Zakonu wzywały, ale chłopak nie mógł doczekać się zobaczenia Riddle'a podczas nadchodzącej licytacji.

Ta myśl szybko odgoniła jego smutek, jak i znów zaraz go przywołała. Na samą myśl, jak sunął gładko po parkiecie w ramionach partnera, by zaraz uderzyć o ziemię z bólem i krwią w ustach.

Ostatnie godziny, które Harry spędził trzeciego dnia w posiadłości Riddle'a były niespokojne.

Mężczyzna wyczuł, że coś jest nie tak. Dostroił się niemal idealnie do Harry'ego, naturalnie wiedząc, kiedy chłopakowi leży coś na sercu.

Spędzili te parę godzin na wspólnym leniuchowaniu. A raczej na wylegiwaniu się na kanapie w przypadku Harry'ego. Riddle pochłonięty był magazynem o polityce. Zbliżały się wybory na premiera i kandydatem mogącym przebić się przez mur niekompetencji i głupców otaczający Knota był jedynie Rufus Scrimgeour.

Teraz nie miało to dla Harry'ego żadnego znaczenia, ale przez wzgląd na Toma pozwolił sobie dalej wspominać.

Riddle cmoknął z niezadowoleniem, wyciągając dłoń w poszukiwaniu włosów Harry'ego. Przez te dwa dni nabrał nawyku bawienia się nimi, kiedy coś go irytowało. Wtedy jego oczy błyszczały gniewnie, a usta miał ściśnięte w kreskę.

– Nie powinieneś czytać tego świństwa, jeśli masz być taki niezadowolony – stwierdził w tamtej porze Harry, łapiąc gazetę i wyjmując ją z rąk Riddle'a. Ten mu pozwolił z pobłażliwym wyrazem twarzy.

– Nie jestem niezadowolony – odparł z uniesieniem brwi. – Tylko intensywnie myślę.

– Och, tak, zdecydowanie za dużo – przytaknął Harry z chytrym uśmieszkiem, pakując się prosto na kolana Riddle'a. Brew mężczyzny momentalnie zdawała się zniknąć pod włosami, uniesiona do granic możliwości.

Obsesja || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz