8

692 54 13
                                    

Siedzieli w ciszy, mierząc się intensywnymi spojrzeniami i popijając łyczkami herbatę. Cóż, kawę w przypadku Riddle'a.

Harry nie docenił mężczyzny. Zachowywał się przyzwoicie, jak na seryjnego zabójcę, który uwielbia się relaksować przy krzykach swoich ofiar, gdy powoli rozcina je skalpelem.

Zaproponował Harry'emu nawet przekąski, lecz ten grzecznie odmówił.

Rezydencja, w której mieszka Riddle, należała wcześniej do jego ojca i dziadków. Chodziły plotki, że działy się w niej tajemnicze rzeczy. Podobno żona Riddle'a Seniora była czarownicą i odprawiła rytuał, oczarowując go eliksirem, by mieć z nim potomka.

Prędzej Harry podejrzewał, że uwiodła go swoimi wdziękami, a gdy okazało się, że ma dziecko z Riddlem, ten ją porzucił i nazwał wiedźmą.

I właśnie to dziecko siedziało przed nim - czarujący mężczyzna, który ze skupieniem wpatrywał się w każdy szczegół mimiki Harry'ego i uśmiechał się lekko, gdy chłopak niezręcznie zmieniał niewygodne pozycje. Wiercił się, rumieniąc, gdy ciemny wzrok Riddle'a spoczął na jego smukłych nadgarstkach, potem wędrował powoli, delektując się widokiem zgrabnej szyi i ostatecznie spoczął gdzieś na wysokości ucha lub policzka.

Harry był niemożliwie wdzięczny, że te burzowe oczy nie spojrzały wprost w jego, bo już było mu zdecydowanie zbyt gorąco. Poruszył się gwałtownie, zarzucając nogę na nogę, by zakryć rosnące podniecenie.

Riddle skopiował jego ruch, choć stokroć płynniej, zakładając kostkę na kolano, wyglądając przy tym niemożliwie spokojnie.

I milczeli dalej, popijając kawę lub herbatę, a powietrze zdawało się być niemal parne. Harry czuł, jak zaczyna się pocić w koszuli, a kołnierzyk go dusił, zmuszając do rozpięcia guzika i odsłonięcia obojczyków.

To był zły ruch – zorientował się po chwili, kiedy Riddle jak jastrząb spojrzał dokładnie w to miejsce, a cień zadowolenia przemknął po jego rysach. Bardzo zły ruch – pomyślał z paniką, gdy mężczyzna zaśmiał się nisko, odkładając filiżankę na spodek i pochylając się ku Harry'emu. Chłopak czuł się, jakby ten naparł i wkroczył swoją drapieżną aurą w jego przestrzeń osobistą, ale to było absurdalne, bo siedzieli po przeciwnych stronach stolika!

– Harry – mruknął mężczyzna, wywołując iskry spływające wzdłuż kręgosłupa młodszego. – Naprawdę się cieszę, że odpowiedziałeś na mój list – uśmiechnął się nieznacznie, lecz sam mały gest wystarczył, by szarpnąć wszystkimi strunami w sercu Harry'ego.

– Jaki... list? – bał się spytać, lecz musiał, bo paliła go przemożna ciekawość.

– Moje zadanie dla ciebie – wyjaśnił, choć to jeszcze nic nie mówiło Harry'emu. Chyba że Riddle'owi chodziło o... – Zakon ma doprawdy słabe zabezpieczenia. Ich pieczęć feniksa tak łatwo da się podrobić.

– Ty...! – sapnął chłopak. Dłoń mu zadrżała i odstawił ze stuknięciem filiżankę. Czuł, jak krew napływa do jego policzków. – Ustawiłeś to! Chciałeś bym tu wszedł! – krzyknął w nagłej wściekłości. – Do cholery! Włamałem się do twojego domu!

– I mojego serca – dodał cicho Riddle.

– I chciałeś, bym znalazł się w pokoju ze zdjęciami!

– I w moim łóżku – mruknął z rozbrajającym uśmiechem.

– Jesteś chory!

– Jesteś niespodzianką – kontynuował Riddle, jakby nie słyszał wszystkich protestów Harry'ego. – Bardzo miłą niespodzianką.

– A ty mordercą – palnął pierwsze, co przyszło mu na myśl. Zaraz przymknął powieki ze zgrozą, blady na twarzy.

– A ty złodziejem – odparł z rozbawieniem Riddle, stwierdzając, że zagra w grę, którą nieświadomie rozpoczął Harry.

Obsesja || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz