Ominęłam celowo trzeci dzień Harry'ego u Toma. Ma to związek z fabułą i wrócę do tego w późniejszym rozdziale.
Tymczasem... bawcie się :)
_+_+_
Hermiona miała dostać kota!
Nie dosłownie, oczywiście. Jednego już posiadała i uważała, że rolę kociej mamy odgrywała wystarczająco dobrze, ale nie dość, by mieć więcej futrzastych dzieci.
Chodziło o Harry'ego.
Cóż, przeważnie o niego chodziło. Przyjaciel dziewczyny zazwyczaj był w centrum wszelkich zdarzeń. Nie tylko jako widmowy złodziej, który kradł rzeczy warte miliony.
Ale też jako Chłopiec-Który-Przeżył.
Tytuł był głupi. Hermiona nigdy nie miała poważania dla zawodu dziennikarza i uważała ich za największych plotkarzy. Skeeter uwielbiała sensacje, a nagłówki takie jak Harry Potter Chłopcem-Który-Przeżył! zapewniały Prorokowi dużą poczytność.
I upewniały, że społeczeństwo wierzy w bzdury. Jak w przypadku Syriusza Blacka, który okazał się niewinny dopiero po śmierci, choć za życia nigdy nie otrzymał procesu.
Dlatego Hermiona nie zareagowała z początku, gdy zobaczyła w gazecie krzykliwy nagłówek: Pamiątki Hogwartu odnalezione! Nawet parsknęła śmiechem, wywracając oczami. Zanim wypiła poranną kawę, sprawdzając w notatniku, kogo dzisiaj będzie przerabiać na preparaty dla studentów medycyny, Ron zdążył zejść do kuchni i najeść się trzema kanapkami.
Wtedy Hermiona zaczęła się niepokoić. Jutro był dzień, na kiedy zaplanowali atak na Riddle'a i Malfoya. Harry poprosił Zakon o trzy dni spokoju, zanim będzie gotowy i Mag był skłonny mu je przyznać. Przez ten czas chłopak nie kontaktował się ani z Hermioną, ani z Ronem, szykując do akcji.
Dziewczyna zastanawiała się mimochodem, jak jej przyjaciel zdołał wymusić na Dumbledorze przysięgę, że starzec nie będzie się wtrącał podczas tych trzech dni. Naprawdę szanowała dyrektora jako błyskotliwego wynalazcę, nauczyciela i przywódcę Zakonu, ale swoje plany krył pod warstewkami półprawd i dziadkowych uśmiechów, co do których nie miała pełnego zaufania, lecz musiała się stosować. Bo jakie inne miała wyjście? Pójść do Voldemorta? Śmiechu warte!
Charakter Maga też pozostawiał wiele do życzenia. W najlepszych momentach irytujący, małomówny dziadek, lecz przeważnie ledwie znośny. Żeby nie powiedzieć, że wręcz upierdliwy.
Wstała, by spakować potrzebny jej sprzęt, dała Ronowi całusa na pożegnanie i pognała do pracy. Kochała badanie trupów i tajemnice, które kryły się za śmiercią tych ludzi, ale najbardziej uwielbiała oglądanie ich od środka. Fascynowało ją, jak jeszcze ciepłe serce człowieka może bić w jej ręce. Ile siły należy włożyć, by przepiłować kość udową. Dlaczego niektóre ciała osiągają stan stężenia pośmiertnego wcześniej, a inne później.
Była szukającą – jak często śmiali się Ron i Harry, nawiązując do ich ulubionego sportu. – Drążyła temat i nawet kiedy wyeksploatowała wszystkie zasoby biblioteczne, nadal nie była usatysfakcjonowana, pragnąc przeprowadzić eksperyment samodzielnie.
Tego dnia miała ręce pełne roboty. Poniedziałki były jej dniem w szpitalnej kostnicy i naprawdę nie chciała przypadkiem spotkać Riddle'a w nawale pracy. Omijała piętro wydziału kardiologii szerokim łukiem oraz próbowała nie chodzić korytarzem, gdzie mieściło się biuro dyrektora.
Nie udało jej się. Zobaczyła Riddle'a w towarzystwie Lucjusza Malfoya, który przypałętał się z powrotem, nie wiadomo po co.
– Czy wszystko gotowe? – zapytał Riddle wymagającym tonem. Z jego wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. Miał pustą minę jak czysta kartka.
CZYTASZ
Obsesja || Tomarry
FanfictionHarry kochał bycie złodziejem. Nigdy nie odmówiłby szansy na łatwy zarobek i kolejną wielką przygodę. Więc kiedy dostaje propozycję ukradnięcia brudnego sekretu szanowanego lekarza, Toma Riddle'a Juniora, nie waha się przed włamaniem do jego domu. T...