Dorcas Meadowes
Benjy Fenwick
Regulus Black
Marlene McKinnon
Gideon i Fabian Prewett
I wielu, wielu innych...
Harry teraz rozumiał.
Odkopywał stare strony internetowe, które traktowały o zniknięciu tych osób. Jedynie Benjy'ego znaleziono w kawałkach. Reszta przepadła bez wieści.
To nie był Riddle, lekarz psychopata. Nigdy taki nawet nie istniał.
To znaczy... to był on, Riddle. Ale jako Voldemort.
Jego Śmierciożercy porywali te osoby, bo należały do Zakonu Feniksa. A to, że miały jakiekolwiek powiązania z pacjentami Riddle'a okazywało się nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności.
A jednak tylko i aż zbiegiem okoliczności.
Riddle zabił osobiście Meadows. Resztę wykończyli Śmierciożercy. Podobno potrzebowano pięciu, by ujarzmić walczących braci Prewett. Wszystko w imię sporu między dwiema frakcjami złoczyńców.
Śmierciożercy też ucierpieli. Niejeden wylądował w Azkabanie - więziennym zakładzie psychiatrycznym. Paru też zmarło, zabitych przez Moody'ego i jemu podobnych.
To było niczym wojna w przestępczym półświatku. A prawda, którą Harry odkrył, miała posłużyć do zakończenia dwudziestoletniego sporu.
Dlatego też szykował się na licytację z miną pełną zadzioru, bo nic nie mogło mu przeszkodzić w wykonaniu zadania. Miał wyeliminować z gry Voldemorta - i tak też zrobi.
Schował do rękawa marynarki broń i spojrzał na swoje odbicie w porcelanowej wazie. Przyczesane włosy, nowe oprawki okularów i trzyczęściowy garnitur. Na nowo był Andrew Geistem.
Dwór Malfoyów świecił się złotem i był wręcz obrzydliwie bogaty. Komu po co marmurowa fontanna wbudowana w ścianę salonu? I eksponowanie tych wszystkich, zapewne skradzionych waz na zabytkowych blatach mebli. Do tego dodajmy salę balową z wykładaną mozaikową podłogą...
Harry nie mógł powstrzymać się od wywrócenia oczami.
– Też uważam, że Malfoyowie zatracili smak dobrego gustu – rzekł niespodziewanie ktoś z lewej. Harry uniósł brew, spoglądając na znajomego mężczyznę. – Przesadność nie jest obecnie w cenie – stwierdził Riddle, a Harry uśmiechnął się lekko na potwierdzenie.
– Co za dużo, to nie zdrowo – przytaknął, wywołując aprobatę na twarzy drugiego.
– Wydajesz się tutaj nowy – zauważył Riddle, odgarniając z czoła niesforny lok. Harry'ego dobiegło kilka westchnień od strony zgromadzonych dalej pań. – Z pewnością bym zapamiętał kogoś tak zjawiskowego – zażartował, a Harry dał się wciągnąć w rozmowę, ignorując zazdrosne spojrzenia dam.
Popijał szampana, czując musujący smak na języku. Przeszła go fala orzeźwienia, a zaraz myśli zamgliły mu się przyjemnie. Błyski złota omamiły go lekko, kiedy zauważył wyciągniętą w swoją stronę dłoń. Złapał ją bez wahania i dał się poprowadzić do tańca.
Licytację poprzedzał bal, a potem godzinna przerwa na przygotowanie się do spraw biznesowych. Harry zamierzał skorzystać i dobrze się bawić. Swobodny śmiech uleciał mu z piersi, gdy wirował w tanecznym rytmie walca, owinięty zaborczymi ramionami Riddle'a.
– Jak mam cię nazywać? – spytał mężczyzna, umiejętnie prowadząc Harry'ego po parkiecie. Wsunęli się gładko w przestrzeń między innymi parami, a chłopak nie mógł nawet narzekać na swój brak tanecznych umiejętności. Z Tomem wszystko wydawało się takie proste i intuicyjne.
CZYTASZ
Obsesja || Tomarry
FanfictionHarry kochał bycie złodziejem. Nigdy nie odmówiłby szansy na łatwy zarobek i kolejną wielką przygodę. Więc kiedy dostaje propozycję ukradnięcia brudnego sekretu szanowanego lekarza, Toma Riddle'a Juniora, nie waha się przed włamaniem do jego domu. T...