Jestem zmuszona dodać ostrzeżenie o znęcaniu się nad zwierzętami na potrzeby tego rozdziału. Przykro mi, jeśli komuś zrobi się z tym źle :(
Ale może niektórym umilę tym rozdziałem nockę :)
_+_+_
Kiedy Harry po raz pierwszy zawitał w Hogwarcie, nie wiedział, co zastanie. Szkoła z internatem brzmiała bardzo szanowanie, wbrew wszelkim przytykom Dursleyów o sektach i dziwakach.
Dopiero gdy Hagrid - wysoki, napakowany i groźny, lecz tak naprawdę najmilszy człowiek na świecie - wprowadził Harry'ego w świat przestępców, chłopak odkrył, że ma dziedzictwo do kontynuowania.
Potterowie byli rodziną znaną w tym świecie. Członkowie Zakonu, jedni z najlepszych. Liliowa dama i cyfrowy rogacz. Złodziejka i haker. Stanowili dobraną parę, włamując się i kradnąc najdroższe klejnoty sprzed nosa właścicieli.
I sprzed nosa Śmierciożerców - organizacji przestępczej, której przewodził niesławny Voldemort. Zrzeszał najgorszych z najgorszych. Same czarne perły pokroju Bellatrix Lestrange.
Mawia się, że to Voldemort zabił Potterów, bo stanowili zbyt wielką konkurencję. Zakon od lat próbował namierzyć jego siedzibę, ale jedyne, czego się dowiedział i z informacji, które Harry zdołał ukraść, wynikało, że mężczyzna miał bliskie kontakty z Malfoyami.
Każdy, kto był choć odrobinę ważniejszy w przestępczym półświatku, utrzymywał kontakty z Malfoyami. Nawet Harry. To była informacja praktycznie na nic.
Więc by dowiedzieć się więcej, Harry drążył temat. Pytał, szukał, wysyłał maile. Nauczyciele w Hogwarcie wiedzieli tylko tyle, co postronny świadek, czyli niewiele.
Dopiero Syriusz Black, uciekinier z Azkabanu i ojciec chrzestny Harry'ego, był w stanie odpowiedzieć na pytania chłopaka.
Voldemort był zabójcą Potterów. To nie ulegało wątpliwościom. Syriusz osobiście dorwał Szczura, który wydał kryjówkę jego najlepszych przyjaciół.
Pytanie pozostało jedno - co sprawiło, że Voldemort zabił Potterów, ale oszczędził Harry'ego?
Chłopak bał się odpowiedzi. Gdy tylko zaczynał o tym myśleć, przed oczami migały mu zdjęcia, które zobaczył w sekretnym pokoju. Jego zdjęcia zrobione ręką Riddle'a.
Czy to możliwe...? Czy Riddle miał obsesję na punkcie Harry'ego, bo jako jedyny w historii przeżył atak Voldemorta?
Harry uznał ten pomysł za godny rozważenia, kiedy podążał śladami mężczyzny. Riddle wędrował ulicami Nokturnu, jakby był jego panem i aż dziwne, że Harry nigdy wcześniej nie widział go w tych rejonach.
Chociaż mogły to tłumaczyć dziwne szaty z kapturem, które Riddle miał na sobie. Skutecznie zasłaniały jego twarz, rozmazując w cieniu rysy. Gdyby te dziesięć dni temu Harry nie przypatrzył się uważnie z bliska mężczyźnie, nie rozpoznałby charakterystycznego błysku jego włosów i wysokich kości policzkowych.
Tylko to pozwoliło mu dostrzec Riddle'a i śledzić, gdy ten szedł pewnym, aczkolwiek niespiesznym tempem w dół ulicy Nokturnu. Mijał sklepy, nawet nie poświęcając im najmniejszego zerknięcia, dopóki nie dotarł do miejsca godnego lekarza, którym był.
Sklepu ze skalpelami.
Harry poczuł ciarki na plecach, ale zignorował je na rzecz przyjemnego dreszczyku emocji. Uwielbiał tego rodzaju balansowanie na granicy, kiedy oczekiwał na szansę, wiedząc, że może to być ta jedyna lub jego ostatnia. Adrenalina zagłuszała wewnętrzne protesty, popychając do przodu.
Dostrzegł osobliwe napięcie na twarzy Riddle'a, zanim mężczyzna wszedł do lokalu. Harry nie zastanawiał się jednak nad tym zbyt długo. Skręcił w boczną alejkę i zaczął wspinać się po rynnie. Zagryzł zęby, mocując się z łoskoczącą, blaszaną konstrukcją. Szło mu mozolnie, lecz wreszcie dotarł na dach, który na szczęście pokryty był nierównymi dachówkami. Trzymając się za wystające elementy, z łatwością wyłamał zamek okna i wślizgnął się do środka.
CZYTASZ
Obsesja || Tomarry
FanfictionHarry kochał bycie złodziejem. Nigdy nie odmówiłby szansy na łatwy zarobek i kolejną wielką przygodę. Więc kiedy dostaje propozycję ukradnięcia brudnego sekretu szanowanego lekarza, Toma Riddle'a Juniora, nie waha się przed włamaniem do jego domu. T...