13. Tequila

11.1K 330 112
                                    

Miłego czytania!❤️ #liarswattpad

Pov's Madeline:

Stanęłam przed brązowymi drzwiami, czując jak mój żołądek zamienia się w supeł. Od dobrej godziny byłam chodzącym kłębkiem nerwów i nie wiedziałam co ze sobą począć. Skubałam zębami wnętrze swoich policzków, aż poczułam w ustach metaliczny posmak. Skrzywiłam się lekko i przerzuciłam się na obgryzanie skórek.

Zapukać czy nie zapukać?

Weź się w garść, Madeline. Nie jesteś, przecież pizdą.

A może jestem?

Ukryłam w dłonie swoją twarz i cicho jęknęłam. Odkąd dostałam telefon od Lucasa, że pilnie mnie potrzebuję i muszę się u niego jak najszybciej zjawić, chodziłam jak na szpilkach. I oczywistym faktem było, że nie chciał mi nic więcej zdradzić przez telefon, typowo.

Przez moją głowę przeleciał każdy możliwy scenariusz, który zwiastował najgorsze. A czołowe miejsca zajęły rzeczy takie jak poważna choroba, wypadek, śmierć lub możliwość przejażdżki na szympansie.

Nareszcie zdając się na odwagę zapukałam cicho w drzwi. Po chwili stanął w nich rozpromieniony blondyn z wielkim uśmiechem przylepionym do twarzy. Moje zdezorientowanie wzięło górę, może w ten sposób skrywa coś bolesnego? Zakłada maskę, żeby za moment rozpłakać się w moich ramionach?

– Moja gwiazda przyjechała. – Zamknął mnie w szczelnym uścisku, zabierając mi połowę dostępnego tlenu.

– Cześć, Lucas – wymamrotałam w jego bark.

Oderwał się ode mnie i zaprosił do środka, więc ze strachem w oczach przekroczyłam próg jego domu, ale gdy tylko to zrobiłam z wielką mocą runęłam na podłogę.

Czułam jak coś wgniotło mnie w ziemię z niemałą siłą. Było to coś puchatego i zdecydowanie dużego. Uchyliłam swoje powieki, które zamknęłam mocno z przerażenia, gdy leciałam wprost na plecy. Golden Retriever dyszał z wystawionym językiem, prosto w moją twarz. Przejechał nim po moim policzku, zostawiając na nim mokry i obślizgły ślad.

– Chyba cię polubił – zaśmiał się nerwowo Lucas, ściągając ze mnie to ogromne stworzenie.

Podniosłam się z podłogi i dopiero w tym momencie zauważyłam przemoczoną koszulkę Lucasa, którą miał na sobie. Mokre ślady łap, które zostawiał jego pies z każdym krokiem oraz panujący w mieszkaniu istny harmider.

– Czemu dzwoniłeś? Co się stało, że jestem ci pilnie potrzebna? – Przełknęłam ślinę, szykując się na najgorszę.

– On się, kurwa, stał! – wydał z siebie jęk, wskazując na swojego psa.

– Kto? Pies?

– Tak, dokładnie, Gwiazdko.

Zaczerpnęłam głęboki wdech, próbując nie wybuchnąć z jebanej złości. Miałam nadzieję, że jego powód będzie na tyle trafny, że zrekompensuje mi godziny stresu, którego się nażarłam. Nie sądziłam, że powodem lamentu, który odegrał mi przez telefon, może być pies.

– Co z nim? – zapytałam łagodnie.

– Nie daję się wykąpać.

Wybieraj sobie trumnę, Lucasie Hollinsie.

– Powiedziałeś, że to jest, kurewsko, ważne i to sprawa życia i śmierci!

– Bo tak jest!

– I zadzwoniłeś akurat do mnie? Do osoby, która mieszka na drugim końcu miasta, gdzie na tej samej ulicy mieszka Kelly? Albo chociażby Alex?

Chłopak podrapał się po karku i wskazał dłonią na drzwi. Westchnęłam i udałam się do pokoju obok wraz z nim.

Liars  +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz