24. Taniec śmierci

9K 397 242
                                    

!TW! W rozdziale pojawią się sceny przemocy, rozlew krwi i nieprzyjemne opisy.

No to... miłego czytania! #liarswattpad

Pov's  Clyde:

Odkąd pamiętam moją jedną z nielicznych zasad, którą starałem się przestrzegać, było to, że nie wchodziłem w konflikty z użyciem przemocy. Nie tyczyło się to mojej obecności na ringu, bo to było zupełnie coś innego. A bardziej to ja traktowałem to jako, coś innego – realizowanie swojej pasji, w sporcie. Poświęciłem lata, aby dojść do wyznaczonego przez siebie celu. Pełno wyrzeczeń, godziny spędzone na treningach, porażki, które jako gówniarz było mi ciężko znieść.

Do tej pory pamiętam każdy siniak, który zdobił moje ciało.

Ale mimo wszystko, to mnie uwalniało.

Wiązałem z tym przyszłość, więc musiałem być odpowiedzialny. Nie interesowały mnie uliczne bójki, które często stanowiły rozrywkę dla otaczającego mnie środowiska. Jeden niefortunny cios, wyciągnięty nóż czy broń, a mogłoby mnie tutaj nie być.

Unikałem tego jak ognia.

Aż do dnia dzisiejszego.

Złapałem za lodowatą klamkę, która była pokryta rdzą. Powoli ją nacisnąłem, a następnie pewnie wszedłem w głąb pomieszczenia.

Z przybrudzonych i obdartych ścian zaczęła odpadać przestarzała farba. Nos swędział mnie od nieprzyjemnego zapachu, a bardziej odoru, który unosił się w powietrzu. Wspinałem się po drewnianych schodach starej kamienicy. Odgłosy moich ciężkich kroków roznosiły się echem po klatce schodowej. Znalazłem się pod ciemnymi, masywnymi drzwiami, przez co gniew wymieszany z irytacją, zaczął coraz szybciej krążyć po moim ciele. Zanim postanowiłem zapukać, moje dłonie powędrowały na kark. Zacisnąłem je, a następnie przekręciłem nimi w odpowiedni sposób, tym samym strzelając z kości kręgu szyjnego. Starałem się unormować swój nieregularny oddech, wiedząc, że było to zupełnie bezskuteczne działanie.

Drzwi mieszkania uchyliły się, skrzypiąc przy tym charakterystycznie. Przede mną ukazał się, nieco niższy mężczyzna. Jego czarne włosy były w zupełnym nieładzie, a pod oczami widniały sinofioletowe ślady, które ewidentnie wskazywały na dłuższy brak snu. Jego blada skóra była matowa i poharatana przeróżnymi śladami oraz bliznami.

Nie współczułem mu ani, kurwa, trochę.

– Myślałem, że szybciej do mnie dotrzesz – wychrypiał ciężkim głosem.

Milczałem, czując jak moje spojrzenie pochłania żywy ogień, najgorszy odmęt mroku.

On jak krzywdził, wielokrotnie i bezkarnie.

– Zaprosisz mnie do środka czy sam mam to zrobić? – zapytałem zachowując spokój, mimo że w środku drżałem z gromadzących się emocji. Był, kurwa, bezczelny. Nie podobało mi się to, on doskonale zdawał sobie sprawę z tego jakich czynów się dopuścił, a mimo to grał rolę niewzruszonego.

Mężczyzna odsunął się zapraszając mnie gestem dłoni w głąb mieszkania. Bez zawahania przekroczyłem jego próg, a gdy drzwi zatrzasnęły się za nami, odwróciłem się gwałtownie i popchnąłem czarnowłosego.

Zacisnąłem pięść na skrawku jego szmacianej koszulki i przyciągnąłem do siebie. Dla osób takich jak on, litość nie występowała, nie miała miejsca. Z jednego ważnego powodu – nie zasługiwali na nią. Pragnąłem napawać się widokiem jego, krztuszącego się własną krwią, tuż pode mną. Chciałem, aby cierpiał, aby odczuwał taki sam ból, jaki zadał.

Miałem świadomość, że brutalność nie jest rozwiązaniem. Nigdy nie powinna nim być.

Cóż, sprawa przybierała innego punktu widzenia, gdy tyczyła się jej.

Liars  +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz