-Patrząc na to, że to nie była duża dawka zaraz powinien się wybudzić. - obudził mnie głos tej samej lekarki co mnie uśpiła
-Poczekam tu zaraz… - urwała gdy zauważyła że otwieram oczy - Hej Oscar.
-Hej. - nagle dotarło do mnie dziwne pikanie i nieprzyjemny zapach
Rozejrzałem się, nie byłem w sypialni w której przebywałem przez ostatnie tygodnie. Byłem w szpitalu i nagle wróciły wspomnienia. Ten straszliwy ból, szalona jazda, przerażający zapach Alf i Bet, później te pomieszczenie, kłótnia, błogość i… Alfa. Rozejrzałem się po pokoju z nadzieją, że jest, że mnie nie zostawił i, że to nie był sen.
-Kazałam mu jechać do domu - mówi nagle Dalia siadając na krzesełku przy łóżku - słyszałam co się stało, ty i Eric.
-Czyli to jednak był on? - szepcze a dziewczyna odpowiada mi skinieniem głowy
-Oscar. - zwraca na siebie moja uwagę lekarka - Posłuchaj ciąża jest zagrożona - zamarłem - Za bardzo się stresujesz, do tego twój organizm jest wyczerpany jakbyś nie spał i nie jadł kilka dni.
-Ledwo spałem po nocach. - wyjaśniłem na co kobieta przytakuje i coś zapisuje - I mało jadłem.
-No dobra. - zaczęła zdanie z westchnieniem - jest jeszcze jedna rzecz - mówi i na mnie patrzy - nie możesz dać się oznaczyć Ericowi przed porodem - jak to nie mogę się dać? Czyli, że on będzie chciał? Nawet jak się nie znamy.
-Eric to dobra Alfa - zapewnia Dalia - Na pewno nie zmusi cię do oznaczenia, nawet już po porodzie.
-Przepraszam, źle to zabrzmiało? - zaniepokoiła się szatynka - Mogę zapewnić, że mój kuzyn jest naprawdę porządną Alfą. - pokiwałem głową trochę uspokojony
-Czekaj jesteście kuzynostwem? - pytam zdziwiony nagle uświadamiając sobie ten fakt
-Tak - zachichotała Dalia - jest duża możliwość że przeżyjesz jeszcze nie jedne zdziwienie z naszą rodziną - nastała chwilowa cisza przez którą przebijała się tylko aparatura
-Kiedy wyjdę? - zapytałem w pewnym momencie niepewnie
-Pobiore ci jeszcze tylko krew do badań i będziesz mógł wyjść - uśmiecha się do mnie… no właśnie jak ona się nazywa
-Nie zarejestrowałem tylko... Mogę zapytać się jak się nazywasz? - zapytałem na co dziewczyna z roześmianymi oczami skinęła mi głową
-Oczywiscie że możesz skarbie, nazywam się Sarah, Sarah Rose - wzięła do ręki strzykawkę ale bez igły
-Nie będziesz się wkłuwać? - dopytuje lekko przerażony myślą o igle
-Nie, po co mam cię kłuc jeżeli masz wenflon. - no tak - A co boisz się igieł? - przytaknąłem jej - To dlatego tak ścisnąłeś rękę Erica.
-Serio to zrobiłem? - zapytałem zawstydzony i lekko wystraszony
-Nie chciałeś go pościć. - mówi z lekkim rozbawieniem zaczynając napełniać fiolkę - Choć szczerze zastanawiałam się, który bardziej nie chciał puścić drugiego.
-Nigdy nie widziałam go tak przejętego jak dziś, serio. - do rozmowy dołączyła się Dalia
-Byłam w szoku widząc tego króla lodu i opanowania tak owładnięty emocjami. - kontynuuje dyskusję Sarah odkładając wszystko co miała w rękach na jeżdżący stoliczek - totalnie jak nie on a jak się awanturował, że chce tu wejść! - zaśmiała się głośno a razem z nią Dalia ale moje myśli zaprzątało coś innego
-On na pewno będzie mnie chciał? - dziewczyny zamilkły, spojrzały na mnie ze współczuciem w oczach
-Oczywiście że będzie chciał, czemu niby nie? - odpowiada od razu niebieskooka trochę zaniepokojona
CZYTASZ
Szczęście w nieszczęściu
Teen FictionLos który rzuca cały czas kłody pod nogi niewinnej nikomu omedze. Napad przez który poznał osobę z którą zostanie już na zawsze i zdobędzie mały skarb do kochania. Witajcie w opowieści o omedze która zdobyła szczęście przez nieszczęście.