25

139 14 4
                                    

Chodzę w kółko po pomieszczeniu od kilku minut. Cała ta sytuacja mnie tak wkurwia że chyba jeszcze nigdy nie czułem takiej złości. Miałem wrażenie że jestem na granicy i mało mi zostało mojej cierpliwości. O ile tam jest.

-Kurwa!!! - krzyczę uderzając w blat kuchenny w naszej bazie

-Do jasnej cholery Eric! - krzyczy Bella próbująca spać na kanapie po całonocnym patrolowaniu ulic - niektórzy potrzebują snu bezduszny chuju

-Minęło dziewięć dni - zaczynam wkurwiony - dziewięć pieprzonych dni! A wiemy tylko tyle u kogo jest!

-Eric, słuchać cię już od windy - zmęczony Matt wchodzi do kuchni z pustym kubkiem po kawie - uspokój się trochę - mówi gdy podchodzi i włącza ekspres

-Jak ja mam się uspokoić?! - pytam nie rozumiejąc znieczulicy przyjaciela - nie wiem gdzie jest, co się z nim dzieje! Kurwa moja Alfa mnie zaraz rozwali od środka

-Dobra rozumiem! - krzyczy sfrustrowany przez te całe dni pracy - porwali ci przeznaczonego

-On nie jest tylko przeznaczonym - mówię siadając na jednym z krzeseł przy stole - to nie instynkt, ja serio go kocham, jego słodki nieśmiały uśmiech, piękne bursztynowe oczy, to jak słodko marszczy nosek - rozmarzyłem się z tęsknoty z nim… boże jak mi go brakuje - nosi nasze dziecko pod sercem… musimy go znaleźć

-I znajdziemy Eric - do kuchni wchodzi Dalia, która wiem że jest załamana tak samo jak ja - zobaczysz wszystko się ułoży

-Szefie!!! Szefie!! - usłyszeliśmy nagle krzyki z korytarza a dosłownie po dwóch sekundach w progu pojawił się zdyszany Sam - -Mal…Malcolm wrócił - opiera się ręką o futrynę próbując złapać oddech. Bella wstała i podała mu butelkę z wodą (siostrzany instynkt)

-I? - pyta Matt popijając nowo zrobioną kawę

-Mają coś

Tylko tyle mi wystarczyło by w sekundę pojawić się przy windzie. Dźwięk tupania mojej nogi roznosił się po korytarzu gdy wyświetlacz pokazywał coraz to niższą liczbę. Kroki moich przyjaciół odbijały mi się echem w uszach gdy płeny myśli umysł nie umiał funkcjonować.

“Mają coś” słowa na które tyle czekałem.

Znajdziemy Oscara.

Będzie bezpieczny.

Niecierpliwy ledwo wytrzymałem w miejscu te dwie minuty zanim winda wjechała na na samą górę na drugie piętro. Pierwszy wyszedłem z windy kierując się do miejsca gdzie najprawdopodobniej był Malcolm - do sali konferencyjnej. Na czas poszukiwań zrobiono z niej sale poszukiwawczą w której były umieszczone dosłownie wszystkie informacje jakie znaleźliśmy czy mamy od dawna na temat Shè które mogą pomóc.

W pomieszczeniu na podłużnym zaokrąglonym stole leżała masa dokumentów i zdjęć. Na ścianie wisiała biała tablica na której przyczepione były magnesami wszystkie najważniejsze poszlaki. Z przeszklonej oknami jednej ze ścian było widać słońce chowające się za czubkami drzew barwiąc niebo na różowo-pomarańczowe kolory.

Gdy weszliśmy do pomieszczenia Malcolm siedział na jednym z krzeseł próbując nie zasnąć na siedząco - cały dzień na nogach robi swoje. W ręku trzymał kawę i nawet się nie odwrócił gdy weszliśmy do konferencyjnej. Naprzeciwko mężczyzny siedział Louis który akurat zwrócił na nas uwagę. Przed nimi na stole leżały nowe zdjęcia których pewnie nie zdążył jeszcze dać na tablice.

-Co macie? - pytam po chwili analizowania sytuacji. Malcolm wstał, wziął zdjęcia i pokierował się w stronę tablicy. Pokazał palcem na jeden z dokumentów na niej zawieszonych

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz