26

119 10 2
                                    

Zanim wyszłam z auta zatrzymał mnie Matt. Patrzył na mnie w lusterku a ja patrzyłam na niego.

-Dalia skup się - zaczyna próbując mnie zmotywować - nie chcesz chyba zwalić misji

-Kurwa Matt - przerywam mu mając już dość - każdy z nas jest sfrustrowany przez cały ten stres i nieprzespane noce, a mówiąc do mnie tak mi teraz nie pomagasz - już chciałam wychodzić gdy zatrzymał mnie kładąc swoją rękę na moim ramieniu

-Dalia, przepraszam ja…

-Ja nie chcę przeprosin, ja chcę prawdę, to co czujesz w sercu, te wszystkie miłe słówka które tym trzymasz i uparcie nie chcesz ich mi pokazać - mówię wreszcie - chce je usłyszeć, zostać przytulona i pocieszona nie zmotywowany - nastała cisza która trwała z pół minuty Matt patrzył się na mój fotel próbując zebrać myśli

-Dalia to stresuje też mnie… nie chcę patrzeć jak cierpicie - zaczął powoli dobierając słowa - jak Michael izoluje się w swoim pokoju, jak Taís ucieka do lasu na dni lub tygodnie, jak Eric znów popada w pracoholizm… - robi dłuższą przerwę i opiera czoło o zagłówek mojego fotela - jak płaczesz po nocach odpychając mnie od siebie - kładzie swoją rękę na moim ramieniu na której od razu kładę tą swoją - wiem że chcesz ode mnie bym cię pocieszył ale nie umiem… a doskonale wiem że słowa “będzie dobrze” to nie jest dobre pocieszenie… zasługujesz na coś więcej

Patrzyłam jak bezsilność powoli go zżera. Widzę teraz że jest strasznie w sobie zamknięty, jak trzyma w sobie swoje uczucia i jak ciężko mu je powiedzieć - nawet mi.

-Matt - podniósł głowę i na mnie spojrzał - dziękuję że się ze mną podzieliłęś tym wszystkim, kocham cię

-Ja ciebie też - czułam w tych słowach tą rzadko spotykaną u niego czułością która zawsze rozgrzewa mi serce

-Chodź bo Eric nas zabije zaraz - zaśmiałam się widząc ponaglający wzrok brata

~•≈•~

Rozdzieliliśmy się na dwie grupy, szedłem ostrożnie przy Dalii. Przeszukaliśmy pomieszczenia, ogłuszając i rozbrajając przechodzących ludzi. Wszystko szło dobrze do czasu pierwszych strzałów. Później rozniósł się stukot biegnących botów i pojawiali się przy nas. Dalia próbowała się dowiedzieć czegokolwiek o sytuacji reszty składu i by zwołać posiłki.

Szybko i celnie strzelałem do przeciwników unieszkodliwiają ich coraz większą ilość. Nagle przy mojej głowie usłyszałem świst pocisku i huk za mną. Padł jeden z Shè przede mną który schowany za zakrętem celował we mnie. Uśmiechnąłem się do Dalii stojącej za mną i z której pistoletu został wypuszczony pocisk. Skubana ma refleks.

Dość szybko udało nam się uporać z tą bandą idiotów dzięki czemu mogliśmy iść dalej. Ale Dalia miała jednak inne plany. Podeszła do jednych z zwłok i od tak zaczęła szturchać po twarzy bronią. Zastanawiałem się co ona niby takiego robi.

-Dalia do cholery zostaw tego umarlaka - mówię i podchodzę do niej na spokojnie by ją stamtąd zabrać

-On żyje, tylko udaje umarłego - dziewczyna powiedziała to wstając a gdy skończyła kopnęła go w krocze. Sam się skrzywiłem gdy mężczyzna głośno krzyknął z bólu

-No no, nie spodziewałem się, brawo - chwałę dziewczynę po czym daje jej przelotnego całusa

-Powiedz nam kochanieńki gdzie trzymacie ciężarną omegę? - pyta dziewczyna kucając do leżącego na podłodze mężczyzny

-Nie powiem - jego angielski najlepszy nie był ale dało się go zrozumieć. Dziewczyna przystawiła mu pistolet do skroni

-Och no tak, mogłam się domyśleć - nie spuściła wzroku z typa i po prostu wyciągnęła rękę w bok i strzeliła prowokacyjnie - mów gdzie omega! - broń znów pojawiła się przy mężczyźnie

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz