27

110 8 1
                                    

Obudziły mnie uciążliwe odgłosy jakiś maszyn. Na wpół obudzony zdałem sobie sprawę że leżę na łóżku - nie tak wygodnym jak łóżko moje i Erica ale na pewno wygodniejsze od materacyku w hangarze. I dosłownie po tej myśli ogarnąłem że właśnie powinienem być w hangarze. Więc gdzie ja jestem i co się stało?

Otworzyłem oczy, byłem w przyciemnionym przez żaluzje pokoju. Ściany w beżu i podłoga w ładnym odcieniu ciemnego drewna pięknie grała z szafą i szafkami znajdującymi się w pomieszczeniu. A jedyne rzeczy które mi zdradziły sekret gdzie jestem była aparatura i łóżko szpitalne. Pokój posiadał dwa okna jedno po mojej lewej stronie na widok na miasto, a drugie po prawo koło drzwi na korytarz. Kawałek od mojego łóżka stał duży, granatowy fotel, na nim zawiesiłem swój wzrok najdłużej i to nie ze względu na jego widok a na osobę w nim siedzącą.

Patrzyłem przez chwilę na moją alfę w sumie śpiącą na fotelu. Nie widziałem go… sam nie wiem ile ale mam wrażenie że za długo. Marynarkę niedbale odłożył na rant łóżka, kilka pierwszych guzików od koszuli miał rozpięte, nie mówiąc już o samej koszuli która była wymemłana. Włosy miał nie ułożone i te okropne wory pod oczami. Jedno było pewne, był wykończony i chyba nigdy nie widziałem go w takim stanie.

Patrzyłem tak cały czas jak oparty i rękę śpi gdy nagle do pokoju ktoś wszedł. Spojrzałem na Sarah’e która widząc że nie śpie z lekkim zaskoczeniem przystanęła ale po chwili uśmiechnęła się do mnie. Odwzajemniłem gest gdy ona sama przyciągnęła sobie taboret na kółeczkach bliżej mnie.

-Miałam przyjść zobaczyć jak tam z Eric'iem ale jak już się obudziłeś to porozmawiam z tobą - mówi ściszonym głosem

-N-o - odchrząknąłem gdy nie wyszło mi za pierwszym razem mówienie - właśnie widzę że z nim nie najlepiej - mój wzrok automatycznie skierował się na alfę

-Całe dziewięć dni był na nogach i cię szukał - zaczyna dziewczyna również zaczynając patrzeć się na kuzyna - idiota z desperacji nie chciał robić przerw… twoje zniknięcie go… sama nie wiem chyba najbardziej przeraziło i… może być że zabolało

-Zabolało? - dopytuje trochę nie rozumiejąc

-Mam nadzieję że tak nie myśli ale w jego głowie mogły narodzić się wątpliwości czy jest dobrym alfą - widziałem jak dziewczyna zaczyna skubać materiał kołdry pod którą leżałem - długo cię szukali a on sam dostawał napadów gniewu i frustracji… nawet Matt miał go dość - zatrzymała się i chwilę jeszcze patrzyła na Erica po czym odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się lekko - dobra może lepiej porozmawiajmy co z tobą, jak się czujesz? Dużo przeszedłeś, potrzebujesz czegoś przeciwbólowego?

-Czuje się strasznie obolały i osłabiony - mówię zdając sobie sprawę jak źle zaczynam się czuć - podasz mi wody?

-Pewnie - podała mi butelkę z wodą która leżała przy komodzie, odkręciła ją i pomogła się napić - jesteś strasznie odwodniony, nie dość że z tego co się dowiedziałam piłeś za mało, to jeszcze zostałeś pobity i urodziłeś

Na ostatnie słowo dotknąłem swój brzuch. Właśnie zdałem sobie sprawę że rzeczywiście coś takiego się stało, Lily odbierała mój poród. Teraz już wiem czemu przez cały czas tak dziwnie się czuję, nie mam obok siebie Leo. Boże… po policzku spłynęła mi łza.

-Leo… - próbowałem mówić pomimo guli w gardle - jest tu? Wszystko z nim dobrze?

-Tak, waga dwa dziewięćset, bez większych komplikacji - uśmiecha się uspokajająco - gdy dyrektor usłyszał że to mój bratanek to kazał zwołać najlepszych ludzi i zrobić wszystko najlepiej jak się da, więc nie martw się jest pod opieką najlepszych pielęgniarek na oddziale… a do tego pokoju w którym aktualnie śpi jest strzeżony przez Bellę i kilku waszych ludzi - uśmiecha się rozbawiona, zaśmiałem się razem z nią uspokojony wiedząc o bezpieczeństwie mojego dziecka.

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz