Obudziłem się otulony ramionami Erica. Było mi tak przyjemnie ciepło, że poszedłbym dalej spać ale zaczął dzwonić budzik w telefonie alfy. Odwrócił się szybko i wyłączyć wkurzający dźwięk na telefonie. Powrócił do poprzedniej pozycji tylko tym razem zaspanym wzrokiem patrzył na mnie
-Dzień dobry - całuje mnie w czoło i przyciąga bliżej siebie - przepraszam zapomniałem wyłączyć budzika wczoraj
-Nic się nie stało - mówię i wtulam się w jego klatkę piersiową. Słyszę jak jego serce miarowo bije co mnie uspokaja. Jego palce powoli wślizgują się w moje włosy które powinienem za niedługo podciąć. - nie chce mi się wstawać
-Mi też - słyszę jego cichy śmiech a później usta na czubku mojej głowy - dobrze że mam wolne - mruknąłem zadowolony w jego klatkę piersiową gdy nagle przypomniało mi się
-Czekaj jutro jedziemy do twoich rodziców na rocznicę ich ślubu? - obudziłem się i odsunąłem od alfy, ten spojrzał na mnie zdezorientowany
-No tak - wstaje z łóżka szybko
-Nic nie mam, nic - zaczynam panikować i chodzić po pokoju - nie mogę przecież iść do nich z pustymi rękami
-Bursztynku przecież mama wszystko przygotuje - alfa chwyta mnie za rękę i przyciąga tak że ląduje na łóżku przy nim - do tego skorzystajmy z przywileju nic nie robienia skoro jesteś w ciąży
-Nie można tak - zaczynam protestować - do tego nie istnieje taki przywilej - Alfa otwiera oczy i patrzy na mnie
-Bardzo chcesz coś zrobić? - kiwam głową ochoczo - dobra - wstaje do siadu i bierze telefon, wybiera numer i przykłada telefon do ucha - cześć mamo… tak, tak wszystko ok… tak ja właśnie w tej sprawie… tak będziemy tylko Oscar bardzo chciałby coś zrobić i pytanie co by się przydało… … oczywiście też myślę że to najlepszy pomysł dobrze to dzięki mamuś paa - odłożył telefon i na mnie spojrzał z uśmiechem - zarzekała się że nie musisz nic robić ale jak już tak bardzo chcesz to możemy przynieść coś słodkiego
-Coś słodkiego - powtarzam i zaczynam myśleć - pierniki! Zrobimy pierniki! Tylko nie wiem czy mamy składniki
-To sprawdzimy a jak czegoś nie będzie to możemy jechać do sklepu - uśmiecham się do alfy po czym opierając się na rękach przysuwam się do niego i daje mu buziaka w usta.
Wstaję i zaczynam się szykować. Wyjmuje z szafy czarne ciepłe spodnie i pięknie mieniący się przez taką nitkę, fioletowy sweterek. Idę z ubraniami do łazienki i tam się przebieram, myje zęby, załatwiam swoje potrzeby. Wychodzę z łazienki akurat gdy Eric zakłada na siebie swój fit "Dziś nie pracuje". Czyli czarne dżinsy i jedna z trzech w jego szefie bluz z kapturem. Akurat dziś biała czyli coś co u niego jest rzadkością. Podszedłem do komody na której leży mały talerzyk z moją biżuterią. Wziąłem do ręki naszyjnik mojej mamy i podszedłem do lustra na szafie.
-Pomóc? - pyta starszy widząc jak męczę się z zapięciem naszyjnika
Podszedł, zapiął go bez większego trudu i pocałował mnie w policzek. Patrzyłem na nasze odbicie w lustrze i moje oczy spotkały się z tymi jego. Przytulił się do mnie od tyłu zaciągając się moim zapachem. Spojrzałem na to jak wyglądamy, podobało mi się to. Przypominało mi trochę moich rodziców. Podobna scena była na zdjęciu, wziąłem w ręce wisiorek i go otworzyłem. W środku widniało zdjęcie moich rodziców gdy mama była ze mna w ciąży i jedno moje gdy miałem pięć lat.
-To ty? - alfa pokazał na te drugie pokiwałem głową zgadzając się z nim - a to twoi rodzice? jesteś podobny do mamy
-Tu tego nie widać ale oczy akurat mam po tacie - przejeżdżam opuszkiem palca po ich zdjęciu - tęsknie za nimi
-Domyślam się bursztynku - czuje jego usta na swoim policzku - tak bardzo cię podziwiam, jesteś tak strasznie silny i tyle przeszedłeś… zrobię wszystko byś miał tylko łatwiej
^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^°^
Wchodzę do kuchni z uśmiechem na twarzy. Eric kładzie na blat siatkę z zakupami i zaczyna rozpakowywać zawartość. Krzątam się po kuchni wyjmując potrzebne mi rzeczy. Jakaś miska, waga, sitko, miarka. Jeszcze jednej rzeczy potrzebuje ale nie mogę dźwigać więc…
-Eric - podszedłem do alfy - wyjmiesz mikser planetarny?
-Oczywiście - zaczął iść w stronę szafek ale nagle się zatrzymał - a które to? - zaśmiałem się cicho i otworzyłem odpowiednią szafkę i wskazałem na urządzenie - to my takie coś mamy w domu? - zaśmiałem się głośniej
-To ty nie wiesz jakie urządzenia masz we własnym domu? - pytam rozbawiony
-Kuchnią zajmowała się zawsze Dalia - odpowiada i ściąg mi mikser na blat - proszę - uśmiechnąłem się do niego i stanąłem na palcach by pocałować go w policzek
-Dziękuję - wyjąłem fartuch kucharski i wziąłem się do pracy.
Zacząłem odmierzać dokładnie wszystkie składniki. Powoli przesypywałem odpowiednią ilość mąki, nalałem mleka i lekko go podgrzałem. Zajęty myślami, zatracony w tym co kocham dopiero po chwili zorientowałem się że ktoś mnie bacznie obserwuje. Odwróciłem się by spojrzeć na mojego obserwatora. Eric siedział na stoliku barowym i patrzył na mnie z lekkim uśmieszkiem na ustach.
-Co? - pytam przesiewając mąkę
-Cieszy mnie widok tego jak bardzo w to się pochłaniasz - zaczął mówić a ja lekko się speszyłem - widać że to kochasz
-Bardzo - wyznaje uśmiechając się i wylałem na przesianą mąkę miód - wiesz co sobotę robiliśmy z mamą wypieki to była taka trochę jakby tradycja - zaczynam mieszać masę w misce
-Uuuu co pichcisz? - zapytał Michael wchodząc do kuchni
-Na jutro pierniki - odpowiadam bo od razu wiem jakie będzie następny pytanie - tak, mam zamiar zrobić więcej by wam zostawić
-Ubóstwiam cię Oscar! Jesteś najleprzy - siada przy wyspie i zaczyna obierać mandarynkę - a co jest jutro?
-Rocznica ślubu moich rodziców - odpowiada mi alfa
-Czemu twoi starzy pobrali się w styczniu? - alfa dostał małego laga
-Nie wiem tak chcieli to tak zrobili - śmieje się
-Moi na przykład wzięli w czerwcu - mówi beta i je obrany przez siebie owoc
-Moi we wrześniu - wcinam się w rozmowę wbijając jajko w ciasto
-A wy kiedy planujecie? - pytam nagle blondyn
-Nie wiem, na pewno po narodzinach Leo - gdy Alfa wspominał o naszym synku odruchowo już przejechałem dłonią po moim brzuchu
-Całkowicie się zgadzam - mówię i nagle zamieram, rozszerzyłem oczu a nóż który trzymałem w ręce mi wypadł
-Oscar - błękitnooki szybko do mnie podbiegł - co się stało bursztynku? Coś cię boli? Skaleczyłeś się? Źle się czujesz? - zaczął wypytywać a mi w oczach zebrały się łzy ale nie smutku tylko szczęścia
-On… on kopnął - alfa zamarł na chwilę
-Że co? - patrzył na mnie oszołomiony
-Leo kopnął - spojrzałem mu w oczy w których dostrzegłem nagłą ulgę - przepraszam wystraszyłem cię - przyłożyłem sobie dłoń do ust lekko panikują
-Nic się nie stało skarbie - przytulił mnie do siebie i ucałował w czoło
-Znowu - kładę rękę alfy na moim brzuchu - czujesz?
-Tak bursztynku czuję - śmieje się cicho ucieszony
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słów 1073Dzień dobry! Wróciłam do Polski i do walonej szkoły!
A jak u was? Bardzo zawalony tydzień?
Miłego dnia/nocy<33
CZYTASZ
Szczęście w nieszczęściu
Teen FictionLos który rzuca cały czas kłody pod nogi niewinnej nikomu omedze. Napad przez który poznał osobę z którą zostanie już na zawsze i zdobędzie mały skarb do kochania. Witajcie w opowieści o omedze która zdobyła szczęście przez nieszczęście.