Nyxia
Być może powinnam...
Leżałam na podłodze, nie wiem kiedy się tutaj znalazłam. Wiedziałam tylko, że siniaki, które nabił mi ojciec nie zejdą aż tak szybko. Będę musiała je ukrywać, będzie to dość trudne.
Promienie słońca drażniły moje oczy, na wpół przymknięte. Musiałam wstać żeby wyszykować się do szkoły ale każdy ruch sprawiał mi nie wyobrażalny ból. Z syknięciem uniosłam się do siadu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu aż mój wzrok zatrzymał się na czarnych różach, które stały na moim biurku. Zmarszczyłam brwi w zaskoczeniu, wczoraj ich jeszcze tutaj nie było. A napewno mój ojciec ich nie przyniósł. Więc od kogo one były. Powoli wstałam na nogi, to była pestka. Chodzenie było katorgą, ruszyłam nieśpiesznie w stronę biurka. Musiałam zobaczyć czy nie było tam kartki. Złapałam wazon w obie dłonie i zaczęłam go oglądać w różnych pozycjach. Mój wzrok zatrzymał się na małej białej kartce, włożonej pomiędzy łodygi. Wzięłam ją do ręki i rozwinęłam.
Ptaszyno
Myślę o tobie odkąd po raz pierwszy się spotkaliśmy.
Twój Koszmar.......
Wpatrywałam się w tą karteczkę z niedowierzeniem, pomieszanym z strachem. Mimowolnie mój oddech przyspieszył. Kto by mógł napisać ową karteczkę. Zgniotłam ją w dłoni i wyrzuciłam do kosza. Jeżeli był to jakiś żart to napewno mnie nie śmieszył. Wzięłam przygotowane ciuchy z fotela i ruszyłam do łazienki. Położyłam ubrania na szafkę, i automatycznie spojrzałam się w lustro. Widok wywołał u mnie krzyk, zasłoniłam swoje usta. Każdy prawie centymetr skóry pokrywały siniaki. Odwróciłam wzrok z odrazą, nienawidziłam siebie jeszcze bardziej. Włączyłam zimną wodę w prysznicu, tylko ona koiła moją obolałą skóre.
Wkładałam niepotrzebne książki do szafki, nie byłam w najlepszym nastroju. Było ciepło a ja musiałam siedzieć w cholernej bluzie. Gdy skończyłam czynność, którą wykonywałam, miałam zamiar iść pod odpowiednią sale. Ale mój plan został zniszczony przez Hester.
-dlaczego się nie odzywałaś. - Powiedziałam oburzona. -martwiłam się o ciebie. - Westchnęłam cicho, nie miałam ochoty wysłuchiwać jej narzekań.
-nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. - Przygryzłam dolną wargę. -miałam ciężke cztery dni. - Ruszyłam w stronę sali ale Hester mnie dogoniła.
-mogłaś chociaż napisać, że żyjesz. - Prychnęla niezadowolona.
Nic nie odpowiedziałam, nie była moją matką, żebym ją informowała. Może byłyśmy blisko ale to wszystko już mnie przerastało.
-dlaczego? - Wyminęła mnie i stanęła przede mną. -dlaczego, tak się zachowujesz. - Zmarszczyła brwi.
-nie chcę o tym rozmawiać, rozumiesz? - Spojrzałam się wściekle na nią, już grała mi na nerwach. -po prostu to nie dotyczy ciebie. - Wskazałam na nią.
Zwinnie ją wyminęłam i bo zadzwonił dzwonek, a nie chciałam się spóźnić na lekcje. Weszłam jako przed ostatnia, gdy dyskretnie się rozejrzałam. Nie zauważyłam Nereusa, miałam nadzieje, że nic sobie przeze mnie nie zrobił. Poczucie winy na nowo zagościło w moim sercu. A myślami byłam daleko, ten liścik. Nie wiem czy powinnam to gdzies zgłosić, bo ktoś obcy był w moim domu.
-panno Nyxia. - Usłyszałam głos nauczycielki. -niech pani słucha, dobrze? - Spojrzała sę na mnie z nad okularów.
-dobrze, proszę pani. - Kiwnęłam głową, że rozumiem.
Słuchałam trzy po trzy, nie mogłam się na niczym skupic. Tabletka przeciwbólowa, już zaczęła przestawać działać. Nie wiem czy nie zwolnie się do domu. Gdy zadzwonił dzwonek, od razu ruszyłam w stronę drzwi. Chciałam jak najszybcje opuścić ta sale. Usiadłam na ławce przed budynkiem naszej szkoły. I znowu go zauważyłam, stał przy bramie. Wpatrując się we mnie, przygryzłam wargę bo teraz domyśliłam się. Że to od niego dostałam te róże. Zamrugałam kilka razy, gdy ten wyjął z kieszeni spodni telefon. A po kilku sekundach usłyszałam dzwonek swojego.
- Halo?
-Cześć ptaszyno. - Uśmiechnął się w moją stronę.
-Nevan, czego chcesz ode mnie
-chcę cię ochronić, przed Nereus
-dlaczego? Przecież nic mi nie zrobił
-ale ma zamiar ptaszyno
Zmarszczyłam brwi, nic z tego nie rozumiałam. Chciałam zapytać jeszcze raz ale nie zdążyłam niczego powiedzieć, bo się rozłączył. Wpatrywałam się w niego jak na jakiegoś szaleńca. Ale tre nic z tego sobie nie robił i tak po prostu odszedł.
-Kto to był. - Usłyszałam męski głos za mną. - Powoli się odwróciłam, żeby zobaczyć kto to był. - Był to Nereus, byłam na sto procent pewna, że słyszał naszą wymiane zdań.
-to był Nevan. - Odpwiedziałam po dłuższej sekundzie.
-dlaczego, chce cię chronić przede mną. - Zapytał zaciekawiony. -nie jestem przecież niebezpieczny. - Uśmiechnął się w moją stronę. -chyba o tym wiesz
-nie wiem dlaczego, chcę to zrobić. - Wzruszyłam ramionami.
-a może, chcę cię mieć tylo dla siebie. - Przybliżył się do mojego ucha, wypowiadając te słowa szeptem.
Odepchnęłam go od siebie, wstając z ławki. Zmarszczyłam brwi, gdy usłyszałam jego dźwięczny śmiech. Co z nim było nie tak. Z przerażeniem wymalowanym na twarzy, ruszyłam w stronę bramy. Nie miałam zamiaru siedzieć w tej szkole. Z bólem pokonywałam kilometry.
CZYTASZ
Akord Diabła 18+ Zawieszone
RomanceNie da się uciec przed swoim losem. O to właśnie chodzi w przeznaczeniu bo jeśli uciekniesz to i tak cię odnajdzie.....