25

23 7 4
                                    

Wilk

Szloch, był dla mnie jak muzyka....

Sam nie mogłem jej porwać. Bo znienawidziła by mnie jeszcze bardziej. Chciałem sprzedać ją w mojej organizacji, była już przygotowana na to co ją czeka. Jest posłuszna a takie najlepiej schodzą. Uśmiechnąłem się pod nosem, kochałem patrzeć jak cierpią. Było to dość przyjemne doświadczenie, że miałem władze nad nimi. Ale najbardziej uwielbiałem gdy ona cierpiała, szlochała za każdym razem. Zaśmiałem się, pamiętam dalej sytuacje, w której ona się sprzeciwiła. Mam małą bliznę na swoim ramieniu, pamiątkę jej nie posłuszeństwa.

-szefie. - Z za myśleń wyrwał mnie głos mojego pracownika. -mamy problem

-jaki problem? - Zapytałem ciekawy tego co ma mi do powiedzenia.

-bo Nevan wrócił do miasta. - Zmarszczyłem brwi z niezadowolenia.

-musimy przez ten czas, być bardzo ostrożni. - Spojrzałem się na swojego podwładnego. - rozumiesz. - Kiwnął głową na potwierdzenie.

Gdy wyszedł z mojego gabinetu, mogłem skupić się nad pracą papierkową. Była to dość żmudna robota ale nikomu nie ufałem im żeby zrobił to za mnie.

Po godzinie roboty mogłem, zrobić sobie przerwę. Wstałem od biurka i ruszyłem w stronę wyjścia. Chciałem się przewietrzyć, i zapalić. Powiew wiatru rozwiał moje przydługie włosy, wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Zaciągnąłem się porządnie.

-papierosy szkodzą, nie wie pan. - Spojrzałem się w stronę Nereusa.

-wiem, ale trzeba karmić swojego raczka. - Uśmiechnąłem się w stronę chłopaka. - co cię sprowadza do mnie?

-mamy ogromny problem. - Zacisnął wargi w wąskiej linii. - Nevan wziął za cel Nyxia. Zacisnąłem dłoń w pięść.

-japierdole. - Syknąłem pod nosem. -miej na nią oko. - Nie widziałem, innej opcji.

-dobrze. - Kiwnął głową i odmaszerował w inną stronę.

Musiałem zaplanować następne kroki. Bo jeśli się nie pośpieszymy to Nevan zdąży ją porwać. Westchnąłem cicho, wszystkie nadzieje, w Nereusie. Bo tylko on może ją przekonać do wyjścia a wtedy to ja ją porwie.

Byłem już dawno w domu, czekałem na moją zdobycz aż wróci ze szkoły. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi z uśmiechem na twarzy wstałem z kanapy i ruszyłem w stronę przedpokoju. Gdy mnie zauważyła, mina jej zwiędła. Widziałem w jej oczach taką ogromną nienawiść do mnie, że czułem ją na swojej skórze.

-w końcu wróciłaś. - Uśmiechnąłem się.

-tak wróciłam. - Ani razu jeszcze się na mnie nie spojrzała, nie nawidziłem tego. Chwyciłem jej podbródek i skierowałem głowę w moją stronę.

-patrz na mnie jak do ciebie mówię. - Warknąłem wściekły, była to zniewaga. - Zawinąłem swoją dłoń w jej włosy i zacząłem ją ciągnąć w stronę schodów.

Rzuciłem ją o podłogę, gdy wydała z siebie pisk. Zaśmiałem się, uwielbiałem to robić. Usiadłem dziewczynie na kolana. Szybko zaczerpnęła powietrza. Zacisnąłem swoje smukłe palce na jej szyi, w moich oczach tańczyły iskierki szaleństwa. Ona z przerażeniem wymalowanym na twarzy, złapała mnie za moje nadgarstki. Była za słaba na cokolwiek, jak jej matka. Włożyłem drugą dłoń pod jej koszulkę. Muskałem opuszkami palców jej skórę. Wiedziałem, że cała była pokryta siniakami. Może trochę przesadziłem ale nie żałowałem tego.

Wstałem z jej kolan, nie chciałem przemęczać dziewczyny. Nie chciałem, żeby zaczęła mdleć. Nie mogłem wydawać na nią zbyt wiele pieniędzy, nie opłacało mi się to.


Akord Diabła 18+ ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz