Nie miałam pojęcia ile czasu zajęło mi ubranie się i dojechanie na miejsce taksówką. Robiłam to wszystko automatycznie i z prędkością światła, a zarazem nie pamiętałam połowy tych czynności, chociaż obawiałam się, że i tak zajęło mi to zbyt dużo czasu, tak jakbym ubierała się dwie godziny. Na dworze panował już mrok, a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nic nie wiedziałam i to chyba najbardziej przytłaczało mnie w tej całej sytuacji. Nie wiedziałam co się stało z Michaelem i w jakim jest stanie, nie wiedziałam co się dzieje z jego rodzicami i nie wiedziałam czy w ogóle chciałam to wiedzieć. Moje uczucia były mocno skomplikowane, a myśli kołowały się w mojej głowie nie pozwalając mi na chwilę wytchnienia i spokoju. W tym wszystkim było zbyt dużo sprzeczności, ale czułam się zobowiązana do tego, żeby się tam pojawić. Po pierwsze dlatego, że nie chciałam tłumaczyć jego rodzicom w tak trudnym czasie, że zerwaliśmy jakiś czas temu. Po drugie gdybym nie pracowała w takim miejscu to wszystko potoczyłoby się inaczej, a po trzecie było mi szkoda Michaela pomimo tego co mi zrobił.
Obawiałam się, że mógł sobie zrobić coś głupiego przeze mnie. Nie był osobą, którą można by było nazwać słabą, czy też zbyt odważną, lub głupią. Nie do końca wiedziałam jak powinnam patrzeć na samobójców lub tych, którzy taką próbę samobójczą przeszli. Z jednej strony uważałam ich za tchórzy, bo uciekali. Powinni o siebie walczyć i o swoje życie, a oni po prostu ,,opuszczali pociąg''. Takie osoby mogło spotkać jeszcze wiele dobrych rzeczy, mogły poznać najcudowniejsze osoby na świecie i robić to wszystko, co kiedyś kochali z takim samym zaangażowaniem jak przed laty, a jednak woleli z tego wszystkiego zrezygnować. Nie wiedziałam nawet czy powinnam o tym myśleć w ten sposób, a już na pewno nie powinnam mówić tego nagłos, bo co niektórzy uznaliby to za coś złego, jednak czy człowiek mógłby przejść obok takiej sytuacji obojętnie? Każdy miał jakieś zdanie, ale obawiał się powiedzieć je głośno. Problem pojawiał się dopiero wtedy, kiedy myślałam o samobójstwie ojca, bo nie uważałam go ani za tchórza, ani za odważnego. Powinien po prostu żyć i dalej walczyć o siebie, bo wszystko zaczynało się układać. Lepsze czasy na pewno by nadeszły. Uważałam go za głupca, bo zostawił mnie i matkę. Nie obchodziło go to jak się będziemy czuły, kiedy dowiemy się o jego śmierci. Po prostu to zrobił i nie patrzył na nasze cierpienie i przyszłe problemy, jednak odrzuciłam od siebie te myśli, bo nie mogłam myśleć o Michaelu jak o człowieku, który zrobiłby sobie coś złego, a na pewno nie chciałam myśleć o tym, że mógłby to zrobić przeze mnie. Nie przeżyłabym takiego ciosu. Nasz związek od zawsze był skomplikowany i nie mogłam go nazwać idealnym, ani też bardzo udanym, szczęśliwym związkiem, ale przed dowiedzeniem się o miejscu mojej pracy nigdy nie zrobił mi nic aż tak potwornego. Czasami się kłóciliśmy, powiedzieliśmy o dwa słowa za dużo, ale nigdy nie podniósł na mnie ręki i zawsze się starał na swój sposób.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział zniecierpliwiony taksówkarz, a ja w końcu zdałam sobie sprawę, że stoimy przed szpitalem. Pośpiesznie zapłaciłam mężczyźnie i od razu wybiegłam z samochodu nie mówiąc nic na pożegnanie. Zawsze starałam się być kulturalna i uprzejma, ale aktualnie nie mogłam się na niczym skupić i nic innego niż Michael się dla mnie nie liczyło.
Jak szalona wbiegłam do wielkiego, białego budynku, pełnego małych okien i dużych nieprzyjemnych dla oka lamp. Takie miejsca od zawsze wydawały mi się mocno przerażające, chociaż ten zdecydowanie należał do tych przyjemniejszych i znajdował się w o dziwo bardzo dobrej okolicy. Nie wiedziałam dokąd powinnam się udać, dlatego biegłam od jednej strony korytarza do drugiej i ciągle znajdowałam nowe pomieszczenia, oraz strefy o których nie miałam pojęcia. Prawdopodobnie mogłabym spytać o drogę pielęgniarki, ale ewidentnie mnie nie polubiły, ponieważ wpadłam w całą ich gromadkę, dlatego drogę do Michaela starałam się znaleźć sama i ostatecznie mi się to udało. Na jednym z korytarzy znalazłam rodziców Michaela, którzy siedzieli na dosyć starych, szarych krzesłach zapewne delikatnie skrzypiących i mało wygodnych. Przytulali się do siebie i płakali w swoje ramiona, co mogłam dostrzec już z daleka.
![](https://img.wattpad.com/cover/364572590-288-k591126.jpg)
CZYTASZ
Be my doll
RomanceMinęło pięć lat od momentu w którym serce Kiary zostało złamane przez dwie bliskie jej sercu osoby. Mogłoby się wydawać, że jej życie wygląda coraz lepiej. Miała dobrego chłopaka, wyprowadziła się od matki i pracowała, chociaż jej praca nie była zwy...