Rozdział 31

324 10 0
                                        

Spał śnieg.

Grudzień stał się grudniem w pełnej odsłonie.

Pierwszy raz w życiu tęskniłam za tym widokiem. Z samego rana zerwałam się z łóżka i patrzyłam przez okno na spadające śnieżynki, które tworzyły ogromną ilość białego puchu na podwórku. W końcu z nieba spadło coś innego niż deszcz i nieszczęścia. Dało się poczuć świąteczny klimat, który z każdym rokiem życia zanikał.

Tęskniłam za dzieciństwem pod jednym względem. Oczywiście nie było udane, ale chyba każde dziecko, albo prawie każde dziecko dobrze wspomina święta. Nieważne czy rodzice się kłócili, czy nasza koleżanka dostała lepsze zabawki. Tęskniłam za poczuciem pełnej wolności. Tęskniłam za czystą niewinnością i niewiedzą, która sprawiała, że życie było spokojniejsze. Chciałam, choć na jeden dzień poczuć się tak jak wtedy, kiedy wylatywałam z domu z samego rana i biegłam zjeżdżać z górki na drewnianych sankach. Chciałam znów ubrać małą choinkę z mamą i patrzeć w nocy na kolory. Chciałam oczekiwać na świętego mikołaja i próbować go nakryć, co nigdy mi się nie udało, bo zasypiałam zanim przyniósł moje prezenty. Nigdy nie było ich zbyt wiele, ale cieszyłam się nawet z długopisu z moim imieniem, który dostałam jako ośmiolatka.

W tym roku święta przyszły nagle... czas mijał bardzo powoli, a nagle wyskoczył jak z procy i zobaczyłam na kalendarzu dwudziesty czwarty grudnia. Wyjątkowo spadł śnieg, co było rzadkością, bo zazwyczaj padało, albo śnieg się topił i tworzyły się brzydkie, brązowe kałuże, które nijak miały się do świąt.

Pomimo pięknego wyglądu podwórka i szybkiego wstania z łóżka po pewnym czasie poczułam się jeszcze bardziej zmęczona. Zakręciło mi się w głowie i śniadanie zjadłam sama w łóżku. Przeczytałam rozdział słodkiej książki o pięknej miłości dwójki osób, którzy poznają się w pociągu podczas burzy śnieżnej, a potem odwiedził mnie zaspany Miller. Zaproponował, żebyśmy w końcu dzielili razem sypialnię, ale nie czułam się na to gotowa i mu odmówiłam.

Nie mogłam sobie nadal wszystkiego przypomnieć i, choć żywiłam go ciepłym uczuciem, to nie czułam się z tym za dobrze. Nie mogłabym tak nagle dzisiejszego dnia przejść do jego sypialni i udawać, że wszystko jest w porządku, bo wcale jeszcze tak nie było. Powoli wracaliśmy do normalności, uśmiechów i ciekawszych wymian zdań, jednak to nadal nie było ,,tym czymś''. Nie wiedziałam czego oczekuje i nie wiedziałam jak to osiągnąć, ale byłam pewna tylko jednego, a mianowicie tego, że muszę poczekać na odpowiedni moment.

Reszta dnia była już całkiem normalna. Mężczyzna od czasu do czasu wchodził do mojego pokoju i rozmawialiśmy. Udało nam się obejrzeć grincha, a potem wyszedł do swojego gabinetu, gdzie spędził dużą część dnia. W tym czasie zajmowałam się czytaniem, oglądaniem i jedzeniem. Mój telefon po ostatnim spotkaniu wydawał z siebie więcej dźwięków, bo pisali do mnie przyjaciele, natomiast nie odpisywałam im zbyt często. Być może nadal byłam odrobinę zła na ostatnią rozmowę z Danem.

Wieczorem Miller przysłał do mnie kolacje, a sam zajął się pracowaniem, co było dla mnie dosyć ciężkie do zrozumienia. W końcu były cholerne święta! A on siedział większość dnia w gabinecie i zajmował się biznesem zamiast odpocząć sobie, chociaż jeden dzień. Przewróciłam na to tylko oczami, a potem zajęłam się jedzeniem, które było pyszne jak wszystko, co robiła nasza gosposia. Chciałabym mieć taki talent i taką wiedzę, żeby móc zrobić większość dań i to jeszcze tak dobrze. Po posiłku wzięłam do ręki swój telefon i wybrałam numer do mojej mamy, która ostatnio praktycznie wcale ze mną nie rozmawiała. Ciągle była czymś zajęta i nawet nie wysłała mi głupiego sms w dzień świąt.

- Wszystkiego najlepszego. - powiedziałam, kiedy odebrała moje połączenie. Usłyszałam szelest, który sprawił, że musiałam odsunąć telefon od ucha, ale na szczęście chwilę potem sytuacja się unormowała.

Be my dollOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz