29. Dziwny John

61 3 0
                                    

Vivian  

Zanim weszłam do domu Petera, zatrzymałam się na chwilę przy furtce. Ogromny dom otaczał mnie z każdej strony, czułam się, jakbym wchodziła do innej rzeczywistości. A teraz, wiedząc, że to jest nasze ostatnie wspólne lato, to miejsce wydawało się tylko jeszcze bardziej nierealistyczne.

Podeszłam do drzwi, w których zastałam szeroko uśmiechającego się Petera. Cały czas miałam w głowie to, co Miller powiedziała nam parę dni temu. Czy to była prawda? Nigdy nie dawał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Chociaż jakby spojrzeć na to z innej strony, często na imprezach miał gorszy humor i zapijał smutki w alkoholu, ale zawsze tłumaczyłam to tym, że każdy może mieć gorszy dzień. Chłopak przechwycił ode mnie siatki z przekąskami i alkoholem, a ja weszłam za nim do środka.

W przestronnym salonie czekała już cała reszta. Siedzieli na kanapie, rozmawiając i polewając pierwszą partię wódki do kieliszków. W końcu trzeba było uczcić ostanie wspólne wakacje, choć nam to czczenie różnych okazji przychodziło dość często. Już dawno zdałam sobie sprawę, że mamy poważny problem z imprezami. Niebawem to się skończy, każdy będzie bardziej poważny.

Gdy ich zobaczyłam od razu poczułam ten charakterystyczny ciepły klimat, który tworzyliśmy wszyscy razem.

– Elo Viv! – krzyknęła Lillian, która siedziała koło Willa, przez co uśmiech wkradł się na moje usta– Siadaj, pijemy! – dodała, machając ręką, jakby to spotkanie miało trwać wiecznie. Miałam wrażenie, że w tym momencie każde z nas starało się trzymać to poczucie radości, by nie dopuścić do myśli, że niedługo wszystko się zmieni.

Valerie rzuciła mi krótki uśmiech. W jej oczach było coś, czego nie mogłam zignorować, jakaś delikatna nostalgia.

Wszystko działo się w salonie. Wysokie okna, przez które wchodziło ciepłe letnie światło, kominek, który nie był używany od miesięcy oraz elegancka sofa, na której wszyscy się zmieścili. Wszystko tu było zbyt perfekcyjne, jakby miało tylko przypominać o tym, jak dobrze życie potrafi wyglądać na zewnątrz.

Ale wewnątrz tego świata, wśród przyjaciół, czuło się coś innego. Każdy z nas miał swoje tajemnice, zmartwienia i marzenia, których nie mówił na głos.

Antoine siedział obok Valerie. Nikt nie wiedział, co tak naprawdę ich łączyło, o ile cokolwiek było. Jego spojrzenie i uśmiech, gdy patrzył na Valerie, mówił więcej niż jakiekolwiek słowa.

W tle toczyły się rozmowy. Lilian i Alexis kłóciły się o to, która z nich lepiej zaśpiewała na ostatnim karaoke, choć tak naprawdę żadnego nie było, a Aiden wtrącał się, rzucając zabawnymi komentarzami o tym, jakim "kryminalistą" byłby w jakiejś komedii sensacyjnej. Sophie i Peter śmiali się z tego, jak mulat robił miny do lustra, udając kogoś, kto właśnie wychodzi z więzienia po latach.

Zajęłam miejsce obok Willa, kiedy Sophie zaczęła opowiadać o tym, jak wyobraża sobie, że jej związek z Peterem przetrwa całą tę odległość. Zaczęliśmy żartować, co się stanie, gdy na przykład William zacznie się z kimś umawiać. Chłopak rzadko kiedy obdarzał kogoś swoimi uczuciami. Wiedziałam, że Lili się w nim cicho podkochuje, lecz nie mówiła o tym często.

Rozmawialiśmy o przyszłości, śmialiśmy się, udawaliśmy, że nic się nie zmieni. Po jakimś czasie, lekko wstawiony Antoine wstał, podszedł do okna i spojrzał na nas.

– Macie jeszcze czas, nie musicie się spieszyć – powiedział z nieszczerym uśmiechem, jakby wiedział, że te słowa nie są do końca prawdziwe. Wszyscy nagle ucichli, a potem w powietrzu znów pojawił się śmiech.

Chłopak zaczął namawiać nas, abyśmy wyszli na zewnątrz. Wszyscy po chwili namysłu zaczęli zbierać się do wyjścia do ogrodu, jednak mi nie dawała spokoju jedna rzecz. Poczekałam aż każdy wyjdzie na taras i pospiesznym krokiem weszłam do kuchni.

Shadow of secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz