35. Ostatnia prosta

88 4 7
                                    

Vivian

Myślałam, że za chwile wybuchnę. Szliśmy całą gromadą, przez to zajebane ludźmi lotnisko, a przekrzykiwanie się moich przyjaciół działało mi na nerwy, ale chyba nie byłam w tym sama. William, Wilson i Peter szli z przodu mrucząc tylko pod nosem jakieś przekleństwa, a z kolei reszta była daleko w tyle i mocno nad czymś dyskutowała.

Dzisiejsza pogoda w Meksyku robiła sobie z nas jaja, przez cały wyjazd nie było tu ani razu takiej patelni jak dziś a akurat tego dnia musieliśmy tachać ze sobą wielkie walizki więc miło by było gdyby słońce przestało sobie z nas kpić.

Stanęłam robiąc sobie chwilową przerwę bo moja kondycja nie była zbyt dobra, a gorąco nie pomagało. Wzięłam szybki łyk wody, odetchnąłem dwa razy i poprawiłam sobie okulary, a w tym samym czasie Aiden odwrócił się patrząc na nas czy w ogóle za nimi zmierzamy. Zmarszczył brwi i poczekał aż do niego dołączę więc w taki o to sposób szliśmy we dwójkę w stronę oddania bagażów.

- Daj. - mulat wyciągnął rękę spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem na ustach.

- Dam sobie radę. - puściłam mu oczko ciężko oddychając.

- O znalazła się pani niezależna. - prychnął lecz po chwili wyrwał mi rączkę od walizki.

Podziękowałam mu i dołączyliśmy do pozostałej dwójki i czekaliśmy na resztę naszych powalonych przyjaciół.

- Czy ty możesz się już zamknąć! - żachnęła Valerie do blondyna. - Carter powiedział nam, że mamy iść w te stronę więc tam idziemy.

- A właśnie, że w złą stronę się kierujemy. Nie moja wina, że niektórzy nie rozumieją hiszpańskiego! - spojrzał na O'Connor.

- I ty to mówisz? Pomyliłeś ostatnio łazienkę z daniem w restauracji idioto. A ta kelnerka patrzyła na ciebie jak na debila!

- Możecie już przestać? Zagadałem z jakąś panią po angielsku bo tak owa się znalazła. - Lane podkreślił słowo angielsku. - Więc ruszcie te swoje dupy bo spóźnimy się na samolot.

I takim o to sposobem pół godziny później znajdowaliśmy się w samolocie. Siedziałam obok Aidena, który co chwile machał nam na przemian jakąś ulotką bo nie dało się wytrzymać z tej duchoty, obok mnie siedziała Valerie ze swoim małym wiatraczkiem na baterie, po przeciwnej stronie Alexis, Lillian i Antoine, a za nimi reszta.

Na lotnisku po powrocie również nie obyło się bez komplikacji lecz w miare szybko udało nam się ogarnąć cały ten szajs i pod wieczór znajdowałam się już w domu.

Wzięłam długi prysznic aby zmyć z siebie cały ten pot oraz chciałam się również odprężyć bo nie ukrywam ten wyjazd mimo super atmosfery strasznie mnie zmęczył, a jutro wieczorem czekało na mnie starcie, które krążyło mi po głowie już naprawdę długo.

Założyłam piżamę składająca się o ironio z koszulki Aidena, która rzekomo nie mieściła się już w jego walizce, a nawet nie miał okazji jej założyć. Ładnie pachniała więc stwierdziłam, że nada się idealnie. Położyłam się na łóżku i co dziwne zasnęłam w bardzo szybkim czasie.

***

Stałam na lini startu trzęsąc się cała od środka. Ludzie wiwatowali a moje serce łomotało z każdą sekunda coraz bardziej. Piski, krzyki dodawały mi adrenaliny ale dziś także czułam strach. Przed wyścigiem rozmawiałam z Gregiem i opowiedziałam mu co wydarzyło się po mojej wygranej a jego mina mówiła sama za siebie. Pamiętam, że zerknął tylko na jak go nazywaliśmy agenta i wytrzeszczył oczy. Próbował przekonać mnie żebym zrezygnowała tak jak radził mi ten facet ale nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam pokazać, że byłam słaba.

Shadow of secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz