14. Różowy pogrzeb

114 3 0
                                    

Peter

Cisza w korytarzu przygnębiała mnie jeszcze bardziej niż się spodziewałem, siedząc i wpatrując się w kartkę, na której nie wiedziałem nawet co jest napisane, myślałem czy w końcu będzie dobrze. Wielki napis „skierowanie" raził moje oczy tak bardzo, że miałem ochotę je po prostu zamknąć i przenieść się do innego świata. Złożyłem papier na pół a mój wzrok powędrował w stronę małego dziecka. Siedziało na szpitalnym łóżku z wenflonem wbitym w dłoni, chłopiec nie miał również włosów. Na ten widok przeszły mnie ciarki i miałem ochotę po prostu podejść i zabrać temu dziecku to  cierpienie, na które nie zasłużyło. Żaden człowiek nie zasługiwał na to wszystko. Po mojej prawej stronie z kolei siedziała staruszka, która przymykała i otwierała na zmianę oczy jakby przysypiała a jej ręce trzęsły się niemiłosiernie szybko.

- Wszystko w porządku? - zapytałem cicho przybliżając się do staruszki.

- Oj dziecko, nawet sobie nie wyobrażasz. Dzisiaj urodziła mi się wnuczka. - uśmiechnęła się lekko, lecz po chwili zaczęła strasznie kasłać. - Ale moje zdrowie już nie jest takie dobre. - Tak jak szybko jej kąciki ust się podniosły na wzmiankę o noworodku tak szybko opadły. - A ty co tu robisz chłopaku?

- Przyszedłem na badania kontrolne.

- Ojej, a co się dzieje?

- Nic złego. Niech się pani nie martwi.

Siwa kobieta chciała coś dopowiedzieć lecz mój wzrok spoczął na otwierających się drzwiach gabinetu. Lekarz stanął w ich progu i podążył wzrokiem po wszystkich tutaj zgromadzonych.

- Peter Lane? - zapytał ochrypniętym głosem.

Wstałem poprawiając koszulke i spoglądając ostatni raz na kobietę, która uśmiechnęła się do mnie promiennie, lecz w jej oczach widać było zmęczenie i jak u większości tutaj ludzi cierpienie. Schowałem kartkę do kieszeni i ruszyłem do gabinetu.

- Proszę siadać. - tak jak powiedział tak zrobiłem więc teraz znajdowaliśmy się na przeciwko siebie a oddzielało nas jedynie biurko. - Pan na wyniki badań, jak mniemam?

- Tak, zgadza się. - wyprostowałem się bo ostatnie czego chciałem to słuchanie o tym co niestety było nieuniknione.

- Panie Lane, niestety muszę pana zmartwić. Ostatnie wyniki krwi jak i moczu nie wyszły tak jak przypuszczaliśmy. A jeśli chodzi o ocenę wskaźników niewydolności serca nie są one dobre. Zdaje sobie pan sprawę jak bardzo niebezpieczna jest pana choroba? - podniósł brew a ja ścisnąłem pięści tak aby nie zauważył.

- Tak, uważam pod każdym względem a leki biorę cały czas o danej porze.

Nie czułem się dobrze, wiadomość, którą przekazał mi doktor sprawiła, że miałem ochotę zwymiotować, nie tego się spodziewałem. Przecież ostatnio było dobrze, czemu zawsze musi się coś pierodlić akurat wtedy gdy zaczynało już być w porządku.

Przyjaciele nie wiedzieli, nie zdawali sobie sprawy, że od dwóch lat się z tym zmagam i tak ma pozostać. Nie chciałem ich litości i spojrzeń pełnych współczucia i smutku, nie zasłużyli na to. Co ja powiem teraz rodzicom? Że mój stan znów się pogorszył? Przecież mama by się załamała ale nie mogłem jej nie powiedzieć, to by jeszcze bardziej ją zabolało gdybym to przed nią ukrywał.

- Halo? Słyszy mnie pan? - usłyszałem jak przez mgłe. Potrząsnąłem głową bo całkowicie zapomniałem gdzie się znajdowałem.

- Przepraszam, zamyśliłem się. Co teraz?

- Za bardzo nie mamy co zrobić, jedyne co to znowu podwyższymy dawkę leków i trzeba będzie przyjeżdżać na kontrole znacznie częściej. I proszę również ograniczyć ilość alkoholu i palenie papierosów i innych używek.

Shadow of secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz