Vivian
Otwierałam szafkę aby wziąć szklanki i napoje dla przyjaciół, którzy zdążyli się już usadowić na kanapie przed telewizorem. W głowie cały czas siedziała mi wymiana słów z Wilsonem. Nie miałam łatwego charakteru i większość z nas to wiedziała, on najwidoczniej też, a i tak próbował wytrącić mnie z równowagi. Jeśli chodzi o osoby cierpliwe nie należałam do nich, była to jedna z moich wad, których nie lubiłam. Nie rozumiałam ludzi, którzy nie umieli się określić i powiedzieć prawdy prosto w twarz, ja to robiłam i często mi się tym obrywało, ale wolałam być szczera niż zgrywać kogoś kim nie jestem. Większość ludzi uważało mnie za suke, może przez wyraz mojej twarzy lub to jak zachowywałam się publicznie, ale ja byłam totalnym przeciwieństwem i wiedziała to tylko mniejszość. Nie mogłam pozwolić, aby chłopak o czarnych oczach odkrył to co dzieje się u mnie w środku, miałam nadzieje, że nie przebije tej bariery, którą nie wiele osób przebiło.
Aiden nie był osobą, której byłabym w stanie zaufać, mimo jego dobrego wyglądu odrzucał mnie swoim zachowaniem. Lubiłam się z kimś podroczyć lecz nie w sposób jaki robił to on. Jego pewność siebie i wyższość, którą pokazywał w moją stronę była dla mnie największym obrzydzeniem. Nie zachowywał się tak w stosunku do innych, może i był obojętny czy oschły do wszystkich, ale to mi obrywało się najbardziej. Skłamałbym mówiąc, że mnie nie przeraża bo jednak czasami jego postawa i ton jakim się posługiwał wywoływały ciarki na mojej skórze. Może razem z Willem po części byli do siebie podobni lecz nigdy nie miałam momentów, aby bać się mojego przyjaciela, nie tak jak jego.
Wychodząc z kuchni z sześcioma szklankami i sokiem zauważyłam na stole otwartą wódkę.
- Co się tak patrzysz. - parsknął blondyn.
- Skąd to macie?
- Oj no wiesz, barek twojego taty tak rzucał się w oczy i po prostu widziałem, że ta wódka prosi się o wypicie. - powiedział niewinnie.
- Jesteś spierdolony. A to nie tak, że nie mieliśmy dziś pić? - Valerie zmarszczyla brwi okrywając się kocem.
- Trzeba opić powrót Lili nie? - Blackburn zaczął odkręcać butelkę alkoholu. - Wszyscy piją jeśli się nie mylę.
Spojrzałam na wszystkich po kolei a każde z nich potwierdziło. Nawet ciemnoskóry dziś pił co mocno mnie zdziwiło bo za każdym razem gdy gdzieś go widzieliśmy nie tykał alkoholu.
- Ja myślałam, że ty nie pijesz. - wtrąciła Lillian spoglądając na czarnookiego.
- To, że nigdy nie piłem w waszym towarzystwie nie znaczy, że nie spożywam alkoholu. - powiedział obojętnie, a ja miałam ochotę przewrócić oczami.
- Okej, już nic nie będę się ciebie pytać. - wzruszyła ramionami. - W takim razie zdrowie. - powiedziawszy to zwróciła się w kierunku Valerie, a następnie w moim lekko się uśmiechając.
Nawet nie wiem w którym momencie z jednego kieliszka zrobiło się sześć, mogłam stwierdzić, że byłam już nieco podcięta ale lubiłam ten stan. Jeszcze pare i by było idealnie. Antoine leżał rozjebany na dywanie, Will zajmował fotel, który znajdował się obok kanapy a ja wraz z dziewczynami rozwaliliśmy się na sofie. Wilsona dało się dostrzec przez drzwi tarasowe, bo chwile wcześniej zawiadomił nas, że idzie zapalić i takim oto sposobem siedział na marmurowym schodku jarajac tą truciznę, którą i ja czasami lubiłam zapalić.
Światła wydobywające się z dwóch niedużych lamp ustawionych po boku kominka były naszym jednym oświetleniem, ale dzięki temu było przytulniej i był lepszy klimat. Zawsze gdy spotykaliśmy się u mnie w domu właśnie tak o siedzieliśmy. Można było powiedzieć, że tak nam wszystkim było najlepiej.

CZYTASZ
Shadow of secrets
Teen FictionStan Kolorado, Denver, miasto pełne ukrytych sekretów i nieznanych ścieżek. To właśnie tutaj rozpoczyna się opowieść o grupie przyjaciół, w której okaże się czy więź jest silniejsza niż poznane kłamstwa. Ale czy na pewno? Odkryty przez nich sekret...