Żegnaj

11 2 0
                                    

Max
Cały kolejny dzień myślałem tylko o niej.
Jak się czuję.
Czy to co zrobiła ostatniego wieczoru było spowodowane tym co powiedziałem.


Natłok myśli nie dawał mi spokoju. Dodatkowo dzisiaj wieczorem wylatywałem do Stanów. Musiałem załatwić tam kilka i potem wrócić do Polski na chwilę. Nie mogłem, więc wylecieć bez wyjaśnienia tej sprawy. Po pracy od razu pojechałem do kwiaciarni, kupiłem jeszcze większy bukiet kwiatów i ruszyłem w stronę cukierni. Gdy wszedłem do środka wydawało mi się, że coś się zmieniło. Nie było tu jak wcześniej.
⁃ Dzień dobry. Czym mogę służyć? - zapytała mnie dziewczyna, która zbierała naczynia ze stolików.
⁃ Dzień dobry. Szukam Melody.
⁃ Niestety nie ma jej. - uśmiechnęła się i ruszyła za ladę.

Nie dam się ponownie na to nabrać.

⁃ Wiem, że jest i zapewne się ukrywa na zapleczu. Muszę z nią porozmawiać naprawdę. - rzuciłem lekko poirytowany.

Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem.
⁃ Nie ma jej i nie będzie.
⁃ Słucham?
⁃ Już tu nie pracuje.

Takiej informacji się nie spodziewałem.

Dlaczego?

Ciastka to podobno całe jej życie.

⁃ Coś jeszcze? - wyrwała mnie z zamyślenia dziewczyna.
⁃ Nie dziękuję. Do widzenia.

Nie mogłem w to uwierzyć. Przecież tak dobrze jej szło. Miała mnóstwo zamówień. A to ostatnie, które przygotowała dla Camili było nieziemskie.

Przyznaje się.

Zjadłem po jednej porcji z każdej monoporcji czy jak to się tam nazywa.

⁃ Zaczekaj! - nagle ktoś wybiegł z cukierni. - Szefowa ją zwolniła, bo dowiedziała się ile zarabia za zamówienia. Chciała zgarnąć większą część. - rzuciła dziewczyna.
⁃ Dziękuję za informację. - skinął głową w jej stronę.
⁃ Lepiej jednak będzie jak odpuścisz. Ona ... ma teraz trochę problemy. - skrzywiła się.
⁃ Rozumiem. - zacisnąłem zęby.

Nie lubię odpuszczać.

Bardzo nie lubię.

Wystarczająco, że wczoraj odpuściłem i nie mogłem spać. Nigdy się tak nie czułem. Nie wiem co się ze mną dzieje.

⁃ Dziękuję, że mi powiedziałaś. - uśmiechnąłem się i kiedy wsiadałem dziewczyna bacznie mnie obserwowała. Jakby chciała coś dodać.
Odpaliłem silnik i nagle usłyszałem pukanie w szybę. Otworzyłem okno a dziewczyna wzięła głęboki wdech.
⁃ Zabije mnie, ale...- przegryzła wargę. - Ona wyjeżdża. - nagle posmutniała.
⁃ Gdzie?
⁃ Nie wiem. Nie powiedziała mi.
⁃ Wiesz kiedy?
⁃ Teraz.
⁃ Teraz? Już?

Dlaczego tak szybko?

⁃ W takim razie jadę. Może jeszcze zdążę. - wymusiłem uśmiech. - Dziękuję ci bardzo.
Dziewczyna odsunęła się od samochodu, a ja z piskiem opon ruszyłem w stronę mieszkania Melody.


Podjechałem pod kamienicę i od razu zauważyłem auto Olivera.

A on co ma do jej wyprowadzki?

Wysiadłem i czym prędzej podszedłem pod jej klatkę. Nie wiedziałem dokładnie pod jakim numerem mieszka, ale z jakichś niewyjaśnionych przyczyn prowadził mnie zapach unoszącej się wanilii. Kiedy byłem na ostatnim piętrze usłyszałem znajome glosy. Podszedłem, aby zapukać gdy nagle drzwi się otworzyły, a stanął w nich nie kto inny jak Oliver.
⁃ Co ty tu kurwa robisz?! - rzucił wkurzony. - Mało ci jeszcze?!
⁃ Przyjechałem przeprosić Melody.
⁃ Ona nie chce twoich przeprosin. Daj jej spokój! - szturchnął mnie.
⁃ Daj mi z nią porozmawiać. Chcę tylko to wyjaśnić.
⁃ Nie. Wypierdzielaj stąd. Nikt nie będzie grał w te twoje gierki!
⁃ Kto to przy....- w drzwiach nagle pojawiła się Melody, a jej mina z uśmiechu stała się ponura.- Max? - spojrzała na mnie zdziwiona.
⁃ Możemy porozmawiać? Proszę?- zwróciłem się w jej stronę.

Dziewczyna westchnęła i spojrzała na Olivera, który wziął jedno pudło z podłogi i wyszedł ponownie szturchając mnie w ramię.
⁃ Przyjechałem, żeby cię przeprosić. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie wiem co chciałem udowodnić. - próbowałem przekazać jej jak najwięcej informacji. Wiedziałem, że nie mam dużo czasu. - To dla ciebie. - wręczyłem jej kwiaty.

Patrzyłem na nią, ale ona tylko milczała. Cisza, która była gorsza od najgorszych wyzwisk.
⁃ Wybaczysz mi? - próbowałem wyczytać coś z jej miny. - Proszę powiedz coś. Wyjeżdżasz przeze mnie? Za to jak cię potraktowałem?

Widziałem, że dziewczyna bardzo rozmyśla, a w jej głowie najprawdopodobniej toczyła się walka.
⁃ Melody? - złapałem ją za rękę, a ona odsunęła się jakby moja dłoń sprawiała jej ból.
⁃ Nie. - w końcu spojrzała mi w oczy. - Znaczy tak wybaczam ci, ale mam nadzieję, że to ostatni raz kiedy się widzimy.
⁃ Czy mogę jakoś...
⁃ Nie Maksymilianie. Źle zaczęliśmy, ale... - zagryzła wargę. - Nigdy nie będziemy przyjaciółmi. Jesteśmy całkowicie inni. Po prostu nie wchodźmy sobie więcej w drogę.

Spojrzałem na nią i widziałem jak cierpi. Zastanawiałem się czy to naprawdę moja wina. Czy to ja sprawiłem, że zostawia to co kocha i wyjeżdża. 

Właśnie gdzie wyjeżdża? 

Poprawiłem krawat i wyciągnąłem rękę w jej kierunku.

⁃ Witaj. Jestem Maksymilian Martin. - próbowałem ostatni raz wywołać uśmiech na jej twarzy.
⁃ Melody Marta Nowakowska. - uścisnęła moją dłoń. - Witaj i żegnaj. - wróciła do środka i ostatnie co zobaczyłem przed zamknięciem drzwi to jej wymuszony uśmiech.

Żegnaj Melody.

~~~

Melody
Był tu. Przez cały ten czas był tutaj. Czułam to. Czułam jego wzrok na sobie kiedy pakowałam ostatnie pudła. A kiedy moja sąsiadka zeszła do mnie i zaczęła mnie ściskać i całować nie mogłam powstrzymać łez. Była dla mnie jak babcia, której nigdy nie miałam. Ale czas biegnie dalej. A ja nie mogę się zatrzymać, bo zginę w tłumie.
⁃ Gotowa? - zapytał Oliver.
Ostatni raz spojrzałam na moją kamienicę.
⁃ Tak. Jestem gotowa.
Wsiadłam do auta i głośno westchnęłam. Z jednej strony bałam się jak cholera, ale z drugiej potrzebowałam czegoś nowego. Zmiany na lepsze.
Kiedy wyjechaliśmy na drogę ekspresowa Lekko uchyliłam okno i spojrzałam w lusterko. Czarne auto podążało tuż za nami.
⁃ Zaraz skręci. - rzucił Oliver jakby wyczuł moje obawy.
Jednak auto nie skręcało. Max jechał z nami przez dobra godzinę. Bardzo zadziałało to na nerwy Oliverowi, który w pewnym momencie postanowił go zgubić. Mocno przyspieszył i przy pierwszej nadarzającej się okazji skręcił w jakąś uliczkę tak, że nie było nas widać. Momentalnie zgasił silnik i światła. Czarne auto przemknęło dalej nie zauważając nas na poboczu.
⁃ Przepraszam za niego. Nigdy nie widziałem, żeby się tak zachowywał. Mogłem go w ogóle nie wpuszczać do twojego mieszkania. - oburzył się chłopak.
⁃ Hej spokojnie. Musieliśmy to sobie wyjaśnić. Zaczynam z nową kartą prawda? - uśmiechnęłam się i spojrzałam przez szybę na otaczający nas las.

Po kilku minutach Oliver wrócił na trasę. Teraz nikt nas nie śledził.

Nie gonił.

Byliśmy wolni.

Ja byłam wolna.

Miłość z nutką waniliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz