Nowy początek?

11 2 0
                                    

Dwa miesiące później

Melody
Delikatnie pęsetą nakładam złoto na ostatnie monoporcje.

To dzisiaj.

Wielkie otwarcie.

I chociaż mam ogromne obawy, a nogi trzęsą mi się ze stresu jak galareta to jestem podekscytowana. Przez ostatnie dwa miesiące pracowałam jak mróweczka, żeby wszystko poszło zgodnie z planem.
⁃ Melody? Jesteś gotowa? - do środka weszła Camila z Wiktorem.
⁃ Tak. Jak wyglądam? - wyprostowałam się i rękami wygładziłam moją zieloną sukienkę.
⁃ Jak milion dolarów kochana. - uśmiechnęła się dziewczyna.

Odkąd przyjęłam propozycję Camili stałyśmy się nierozłączne. Była moją najlepszą przyjaciółką. Pomimo wielu obaw z dnia na dzień czułam, że coraz bardziej zaczyna mi się układać w życiu. Podpisałyśmy umowę, w której było określone, że do niej należy lokal, a do mnie wszystkie przepisy. Narazie pomieszkiwałam w mieszkaniu dziewczyny, ale miałam nadzieję, że jak interes się rozkręci to będę mogła kupić coś własnego.

⁃ Moi rodzice już jadą. Na zewnątrz widziałam już kilkanaście osób. Wszyscy czekają! - krzyknęła podekscytowana. - Nie mogę w to uwierzyć.
⁃ Ja tak samo. - uśmiechnęłam się i uściskałam ją.
Czułam, że łzy zaczynają napływać mi do oczu.
⁃ Dobra chodźcie, wszyscy już czekają. - spojrzał na nas Wiktor.

Potem zaczęła się dziać magia. Razem z Camila przecięłyśmy czerwoną wstęgę i oficjalnie zaprosiłyśmy wszystkich do środka. Głównie zebrali się zaciekawieni ludzie, których ściągnęłam za pomocą social mediów, ale również znaleźli się też znajomi Camili. Ja niestety nie miałam tego szczęścia. Nie miałam nawet kogo zaprosić.

Ale nie o tym w tak szczęśliwym dniu.

Pierwsi goście weszli i od razu zaczęli podziwiać wypieki. Naszym głównym założeniem było, aby w dniu otwarcia jeden dowolny napój oraz ciastko był za darmo. W ramach tego prosiliśmy, aby ludzie wstawili swoje recenzje i nas oznaczali.
⁃ Melody!! - nagle w tłumie ludzi zobaczyłam Olivera z Klaudia i Mateuszem.
⁃ Cześć! Przyszliście! - niemal rzuciłam się w objęcia chłopaka.
⁃ Nie mogliśmy odpuścić takiego widowiska! Mega się cieszę! W końcu ci się udało!
⁃ Cześć śliczna. Wyglądasz nieziemsko. - Mateusz wziął mnie za rękę i ucałował. - Nie mogłem tego przegapić.
Czułam jak zarumieniłam się na twarzy, więc szybko spuściłam wzrok.
⁃ Chodźcie, bo zaraz nic nie zostanie. - uśmiechnęłam się i wzięłam Mateusz za rękę.

Wszystko się udało. To otwarcie to było spełnienie moich marzeń. Połączenie tego co kochałam. Cukiernictwo i książki. Starałyśmy się stworzyć jak najlepszy klimat, który przyciągnie tłumy. O dziwo nawet rodzice Camili byli zadowoleni, chociaż wcześniej miałam z nimi kilka rozmów, które wskazywały, że są bardzo niezadowoleni z tego, że ich córka zdecydowała się pójść inną drogą. Oczywiście Camila nie rzuciła wszystkich obowiązków w firmie, ale mocno je ograniczyła. Czasami zdarzyło się, że to ja ją zastępowałam. Byłam dwa czy trzy razy na spotkaniu, bo jej akurat coś wypadło.

Koło 20 większość osób się rozeszła. Camila z Wiktorem i rodzicami pojechali wcześniej, bo mieli jeszcze parę spraw papierkowych do ogarnięcia w domu. Mateusz posiedział ze mną jeszcze chwilę, ale później zadzwoniła jego siostra i musiał niestety wracać. Na pożegnanie mocno mnie uściskał i ucałował w policzek.

Od jakiegoś czasu dużo rozmawialiśmy i kto wie...

W końcu ostatni klienci wyszli, a do ogarnięcia zostały ostatnie monoporcje. Nie chciałam nikogo męczyć dłużej, bo dziewczyny wykonały dzisiaj fantastyczną pracę, więc wzięłam to na siebie. Podziękowałam im za ciężką pracę i z pudełkiem ciast wysłałam do domów. 

Akurat gdy wyszły na dworze zebrało się na porządną ulewę, więc wolałam ją przeczekać w środku. Podgłosiłam muzykę lecącą w radiu i zaczęłam powoli sprzątać wszystkie ciasta. Tańcząc z uśmiechem na ustach zapakowałam ostatnie malinowe serce. Szczerze mówiąc nie miałam czasu dzisiaj spokojnie spróbować wypieków, więc na samą myśl zjedzenia ich w mieszkaniu ciekła mi ślinka. Zamknęłam zaplecze, schowałam wszystkie składniki i skierowałam się w stronę wyjścia.
⁃ Płaszcz, torebka i pudełko z ciastkami. - wyliczałam. - Wszystko mam. A i klucze! - zgarnęłam smycz z lady i odwróciłam się w stronę wyjścia.

Moje serce mało nie wypadło z piersi, gdy dostrzegłam ciemną postać stojącą przy wejściu i wpatrująca się we mnie błękitnymi oczami. Krople deszczu spływały mu z włosów i płaszcza. W dłoni trzymał bukiet czerwonych róż.
Staliśmy tak przez chwilę i żadne z nas nie miało odwagi się odezwać.
⁃ Melody... - wyszeptał nagle.
⁃ Witaj Maksymilianie. - próbowałam się uśmiechnąć. - Spóźniłeś się, otwarcie skończyło się chwilę temu, ale mam trochę ciast, jeżeli masz ochotę.
⁃ Cześć. - mężczyzna coraz bardziej mnie przerażał.
Stał ciągle w tym samym miejscu jakby woda, która z niego wpływała nie robiła mu większej różnicy.
⁃ Coś się stało? Chcesz się wytrzeć? Trochę zmokłeś. - próbowałam jakaś zacząć rozmowę.
Cokolwiek.
Nie widziałam go przez ostatnie dwa miesiące. Z tego co mówiła mi Camila to od razu po moim wyjeździe wrócił do Stanów. Na początku miał tylko chwilę, ale później coraz bardziej przedłużał swój pobyt tam.
⁃ Max?
⁃ Mogę poprosić o  herbatę? - w końcu w jego oczach dostrzegłam normalność. Jakby obudził się z jakiegoś snu.

⁃ Jasne. - zostawiłam rzeczy na stoliku. - Czarna? Zwykła? A może zielona?
⁃ Czarna. - rzucił po czym zdjął przemoczony płaszcz i powiesił na wieszaku.

Robiąc herbatę ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Denerwowałam się. Nim. Jego obecnością.

Skąd w ogóle się tu wziął?

⁃ Jak minęła podróż? - przerwałam panującą między nami ciszę.
⁃ Dobrze. Przyleciałem już jakiś czas temu. A ty jak się masz? Wyglądasz...- przerwał na chwilę , jakby nie wiedział co powiedzieć. - Inaczej.
⁃ Trochę się zmieniło, ale na lepsze. - postawiłam przed nim herbatę. - Jeżeli masz ochotę to mogę przynieść ci ciastko. Jeszcze coś powinno zostać.
⁃ Nie trzeba. Tak w ogóle to kwiaty dla cie.. dla was. Nie zdążyłem wręczyć wam osobiście wcześniej, więc postanowiłem spróbować teraz.
Czułam lekkie rumieńce na swoich policzkach.
⁃ Bardzo dziękujemy. No otwarcie udane, nawet twoi rodzice byli w miarę zadowoleni. - zaśmiałam się. - Chociaż może nie że mnie. Bardziej z Camili. Byli też Oliver z Klaudia i ...
⁃ Mateusz. - dokończył za mnie, a ja uniosłam brwi.

Skąd wiedział skoro go tu nie było?

⁃ Rodzice mi powiedzieli. - dorzucił zaraz, jakby spostrzegł moje zmieszanie. - Będę się już zbierał. Odwieźć cię? - wstał nagle.

Przecież nie wypił jeszcze herbaty.

⁃ Nie dziękuję. Jestem autem.
⁃ Jasne. Dziękuję za herbatę. - rzucił i ruszył w stronę drzwi.
⁃ Poczekaj! - wybiegłam zza lady. - Weź pudełko. Może nie ma tam wszystkiego i nie wiem czy lubisz, ale może akurat ci posmakuje. A jak nie to wyrzucisz... trudno, ale - paplałam bez końca.
Max przystanął przy drzwiach i wziął pudełko. Jego oczy były pełne... no właśnie. Czego? Nie mogłam rozpoznać emocji w jego spojrzeniu.
⁃ Dziękuję Melody. - uśmiechnął się i po prostu wyszedł.
Obserwowałam jak wsiada do auta. Nie odjechał jednak od razu. Chwilę poczekał, jakby czegoś zapomniał.
Sekundę później czarne auto zniknęło mi z oczu, a z serca spadł mi ogromny kamień, który ciążył mi od początku naszego dzisiejszego spotkania.
Wzięłam torbę na ramię i burknęłam pod nosem. Moje ostatnie ciastka oddałam Maxowi. 

 A miałam na nie taką ochotę.

Przynajmniej nie przytyję.

Zamknęłam cukiernie i spacerkiem ruszyłam do domu.
Przyznaje się - skłamałam.
Nie mam samochodu.
Ale nie miałam też ochoty na podwózkę.
Chwila na świeżym powietrzu dobrze mi zrobi.

Miłość z nutką waniliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz