Znamy się?

12 1 0
                                    

Melody

Samolot wzbił się w powietrze, odrywając się od lotniska. Siedziałam wygodnie w skórzanym fotelu klasy biznes, czując delikatne wibracje maszyny pod sobą. Właśnie rozpoczęłam się podróż, która miała zmienić całe moje życie.

Czy naprawdę to się dzieje?

Myśli zaczęły błądzić wśród wspomnień o licznych godzinach spędzonych w kuchni, eksperymentując z nowymi przepisami, przyprawami, dekoracjami. Wyobrażałam sobie, jak wkrótce stanę obok mistrzów cukiernictwa, którzy będą moimi przewodnikami po świecie smaków, tekstur i kolorów, jakie dotąd znałam jedynie z książek i własnych prób.

Moje serce zaczynało bić szybciej na myśl o pierwszym kroku, który postawię w cukierni, gdzie rozpocznie się moja prawdziwa przygoda.
Zamknęłam oczy, pozwalając myślom odpłynąć w stronę wyobrażeń o tym, co miało nadejść. Zapach świeżo wypieczonych ciast, ciepło piekarnika, subtelność wanilii i intensywność czekolady, wszystko to wirujące wokół niej w cukierniczym tańcu, który miałam opanować do perfekcji.Zanim zasnęłam, poczułam, jak opadają z mnie resztki stresu. Przyszłość była niepewna, ale pełna możliwości. Wiedziałam że cokolwiek się stanie, ta podróż będzie moją szansą.

~~~~~~

Wysiadłam z samolotu i skierowałam się w stronę lotniska. Gdy weszłam do środka zauważyłam mężczyznę w garniturze trzymającego karteczkę z moim imieniem i nazwiskiem. Nieznacznie zmrużyłam oczy i powoli do niego podeszłam.
⁃ Dzień dobry. Znamy się? - zapytałam.
Starszy mężczyzna od razu się uśmiechnął.
⁃ Dzień dobry panienko. Jeszcze nie mieliśmy okazji. Nazywam wiem John Stark. Jestem kierowcą i zostałem wynajęty, żeby zadbać o pani dotarcie do hotelu.
⁃ A mogę wiedzieć przez kogo?
⁃ Powiedzmy, że komuś bardzo zależy na pani bezpieczeństwie i komforcie. Jeżeli potrzeba mogę się wylegitymować dowodem. Nie jestem żadnym seryjnym mordercą. - zaśmiał się.
⁃ Nie trzeba. Bardzo dziękuję, ale będę musiała się w końcu dowiedzieć komu podziękować.
⁃ Przekażę mojemu szefowi, żeby się z panią skontaktował. A teraz chodźmy. Szkoda tracić czasu.

Pewnie Oliver znowu postawił na swoim.

Albo Camila.

Albo oni oboje.

Całą drogę do hotelu John opowiadał mi o mieście i lokalnych atrakcjach.
⁃ Bardzo dziękuję. - rzuciłam gdy byliśmy już na miejscu.
⁃ Cała przyjemność po mojej stronie. Gdyby panienka czegoś potrzebowała proszę dzwonić. - wręczył mi wizytówkę , uśmiechnął się i odjechał.

Cieszyłam się, że w razie czego mogę na kogoś liczyć, ale wciąż nie wiedziałam czyja to sprawka. Domyślałam się, że to właśnie Oliver maczał w tym palce. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam do hotelu. Recepcjonistka wręczyła mi dokumenty i ruszyłam w poszukiwaniu swojego lokum. Apartament był większy niż zakładałam i byłam wręcz pewna, że to nie jest ten który rezerwowałam. Westchnęłam na samą myśl ile pieniędzy będę winna Oliverowi za cały ten wyjazd.

Zanim zdążyłam się rozpakować już nie mogłam się nacieszy widokiem na morze. Byłam oczarowana atmosferą tego miejsca. W powietrzu unosił się zapach soli i rozgrzanej słońcem lawendy, a ulice wypełniały śmiechy i rozmowy turystów oraz miejscowych pomimo później godziny.

Kolejnego dnia z samego rana postanowiłam długo nie zwlekać i ruszyć na podbój miasta.
Pierwsze kroki skierowałam na słynny port. Łodzie, jachty i luksusowe łodzie motorowe kołysały się leniwie na wodzie, a słońce powoli zaczynało zachodzić, tworząc na horyzoncie wspaniałą mieszankę różu, pomarańczu i złota. Usiadłam na jednej z ławeczek i po prostu chłonęłam ten widok, z myślą, że w końcu jestem tutaj – w Saint-Tropez, miejscu, o którym do tej pory tylko czytałam.
Wieczorem wybrałam się na spacer po mieście. Wąskie uliczki z kamiennymi domami, przyozdobione kwiatami i roślinami pnącymi się po murach, przypominały mi labirynt, w którym z przyjemnością można się zgubić. Co kilka kroków natykałam się na urocze kawiarenki i restauracje, z których dochodziły zapachy świeżych owoców morza i pieczonych bagietek. Tego wieczoru zatrzymałam się w jednej z takich knajpek, aby spróbować świeżych ostryg i lokalnego białego wina. Siedząc przy stoliku na zewnątrz, podziwiałam przechodzących ludzi – eleganckie pary, artystów, a nawet kilka rozpoznawalnych twarzy z pierwszych stron gazet. W tym momencie poczułam, że należę do tego miejsca.

Miłość z nutką waniliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz