Gdzie ona jest?!

18 2 0
                                    

Melody

Obudził mnie tępy ból głowy. Powoli otworzyłam oczy i podniosłam się z łóżka.

Cholera.

To nie jest moje łóżko.

Rozejrzałam się dookoła.

To nie jest moje mieszkanie.

Nie pamiętałam nic z poprzedniego wieczora. Ostatnie co przychodzi mi do głowy do dziwny drink, który wypiłam i łazienka w klubie.

Cholera.

Chciałam raptownie wstać, ubrać się i uciekać stąd jak najdalej. Jednak gdy zerwałam się na równe nogi poczułam, że mój żołądek zrobił fikołka. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam wszystko co wczorajszego wieczoru wypiłam. Gdy ślęczałam nad toaletą nagle poczułam, że ktoś zgarnia moje włosy i trzyma mnie za głowę. Nie mogła to być Camila, bo momentalnie męski zapach wypełnił całą łazienkę. Gdy wyrzuciłam już chyba wszystko z siebie odsunęłam się od toalety i spojrzałam na osobę stojącą nade mną.

Max.

Patrzył na mnie swoimi błękitnymi oczami. Po jego minie nie mogłam nic wyczytać, ale wnioskowałam, że był wkurzony. 

Bardzo wkurzony. 

Był elegancko ubrany w czarna koszulę. Najwyraźniej szykował się do wyjścia.
⁃ Lepiej ci? - zapytał grubym głosem.
⁃ Co ja tu robię? Gdzie jestem? - złapałam się za głowę.
⁃ Jesteś w jednym z naszych mieszkań. W Sky Tower. Zabrałem cię wczoraj z klubu.
⁃ Co tu się wydarzyło?
⁃ Ktoś wrzucił Si coś do drinka. Totalnie odpłynęłaś.
⁃ Boże. - próbowałam się podnieść, ale nie miałam w ogóle siły.
⁃ Poczekaj pomogę ci.
Chłopak złapał mnie za ramiona i delikatnie podniósł do góry. Próbowałam robić kolejne kroki, ale wychodziło mi to naprawdę marnie. Gdy Max to zauważył delikatnie mnie podrzucił i wziął na ręce.
⁃ Przepraszam. - zakryłam dłońmi twarz.
Chłopak położył mnie na łóżku, a ja poczułam jak moja głowa znów zaczyna pulsować.

Nigdy więcej imprez.

⁃ Na szafce masz tosta i leki. Najpierw chociaż ugryź, bo nie można brać leków na pusty żołądek. Rano byłem w sklepie i kupiłem jakieś kosmetyki. W łazience na szafce są jakieś płatki, płyn do demakijażu, a pod prysznicem żel i szampon. - mówiąc to nie spuszczał ze mnie wzroku. - Ja muszę jechać, ale zaraz Camila tu będzie. Zostań tutaj ile potrzebujesz.
⁃ Dziękuję. Ja...- sama nie wiedziałam co chcę powiedzieć.
⁃ Nie musisz nic mówić. - nagle chłopak pochylił się nade mną jakby...

Chciał mnie pocałować?

Chyba jeszcze trzymało mnie odurzenie i najwidoczniej miałam zwidy.
Jednak w ostatnim momencie jedynie delikatnie się uśmiechnął.
⁃ Do zobaczenia Melody. - rzucił i po prostu wyszedł zostawiając mnie z ogromnym poczuciem zażenowania.

Chwilę później usłyszałam, że ktoś wchodzi do mieszkania.
⁃ Gdzie ona jest?! - głos Camili był tak głośny, że mogłaby obudzić zmarłego.
⁃ Uspokój się. - od razu odezwał się Max. - Jest w sypialni. Żeby mi to było ostatni raz jasne? Ile ty masz lat do cholery!? Specjalnie musiałem wyrwać się ze spotkania z inwestorem!

Cholera czyli był bardzo zły.

⁃ Nie toleruje takich zachowań jasne? Masz szczęście, że byłem niedaleko. Wychodzę, a ty w końcu wydoroślej .
Późniejszy trzask drzwi spowodował, że niemal dostałam zawału, a głowa znów dała mi się we znaki.
⁃ Melody? Żyjesz? - nagle do pokoju weszła Camila.
⁃ Tak. Niestety tak.
⁃ Tak się martwiliśmy! Przepraszam cię! - podbiegła do mnie i mocno mnie uściskała. - Co się w ogóle stało? Skąd się tu wzięłaś?
⁃ Nie wiem. Znaczy... - zawahałam się czy mówić jej prawdę czy może część ominąć. - Wróciłam z toalety i zobaczyłam, że wy z Wiktorem... no wiesz...
⁃ O matko! Widziałaś ?!- dziewczyna złapał się za usta.
⁃ Trochę? No i poszłam do baru. Wypiłam parę drinków. Ostatni był jakiś dziwny, więc pobiegłam do łazienki. Próbowałam wymiotować, ale nic to nie dało. Dzwoniłam do Was, a potem nie wiem dlaczego zadzwoniłam do Maxa. Nic więcej nie pamiętam. - zakryłam się kołdrą. - Twój brat mnie nienawidzi.
⁃ Nie prawda. Zresztą to nie twoja wina. - Camila nagle spojrzała na rozrzucone ubrania na podłodze. - Czy wy...?
⁃ Nie. Znaczy cholera... nie wiem! Raczej nie... nic totalnie nie pamiętam.
⁃ W takim razie nie. Mój brat raczej nie jest nekrofilem. - zaśmiała się. - Dobra zjadaj tosta i bierz leki. Prześpij się jeszcze. Ja muszę posiedzieć trochę na komputerze, więc będę w pokoju obok. - ucałowała mnie w policzek.

Camila wyszła z pokoju, a ja spojrzałam na przepiękny widok z okien. Muszę przeprosić Maxa i więcej nie pokazywać się mu na oczy.




Max

Przyjechałem do biura, ale myślami ciągle byłem z nią. Omotała mnie. Sprawiła, że nie potrafiłem się na niczym skupić. Ledwo usiadłem za biurkiem, kiedy mój telefon się rozdzwonił.
⁃ Witaj. Wyspałeś się? - zapytał ojciec.

To nie wróży nic dobrego.

⁃ A dlaczego miałbym nie? Dzisiaj jadę do Berlina. Tak jak kazałeś.
⁃ Nie trzeba. Zmiana planów. - rzucił.
⁃ Tzn? Co się zmieniło od wczoraj?
⁃ Wszystko. Skończ te wygłupy we Wrocławiu. Masz tydzień i wyjeżdżasz na pół roku do Włoch.
⁃ Słucham? - aż wstałem z miejsca.
⁃ To co słyszałeś. Pamiętaj, że mnie nie okłamiesz. Wiem wszystko. Twoja siostra ze względu na tą pseudo cukiernie będzie we Wrocławiu, więc Ty jedziesz do Włoch. Potem wracasz do nas do Stanów.

Chyba żartujesz.

Nie mogę się z tym pogodzić.

Jednak w tym momencie nie miałem argumentów, które przemawiałyby na moją korzyść. 

⁃ Oczywiście. Jeszcze coś? 
⁃ Nie. Pamiętaj o spotkaniach i następnym razem nie będę tolerował urywania się ze spotkań z klientami. - rzucił ewidentnie wkurzony i się rozłączył.

On wiedział.

Wiedział, że wczoraj wyszedłem w trakcie spotkania.

Nie wiem co bardziej mnie martwiło. To, ze najprawdopodobniej byłem obserwowany przez własnego ojca czy to, że mam wyjechać. Jeszcze kilka tygodni temu byłbym wniebowzięty tym pomysłem, a teraz? A teraz wszystko się zmieniło. Wszystko zmieniła brunetka z zielonymi oczami, która przywaliła mi ciastkiem w twarz. Nie miałem jednak żadnego wyjścia. Musiałem słuchać ojca. To on od lat władał moim życiem, a ja nie miałem nic do powiedzenia.

Miłość z nutką waniliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz